No i jest mój dzień. Za oknem mrozik. Tam, gdzie nie dotarło
jeszcze słońce, widać szron. Poza tym bladobłękitne niebo i
jednak światło.
Poranek trudny, bo
za wczesny :) I lekcje, śniadanie dla wszystkich, sprzątanie jak co
dzień. Wystarczy moment i każdy kąt po przejściu mojego stada
jakby zarasta. Sterta paprochów, chusteczek, zabawek do odłuskania.
Rozdzielam dyżury
do ogarniania kątów.
Brakło chleba,
Gabryś robi jajecznicę dla wszystkich. Bardzo dobrą :)
W tym sezonie, gdy
dzidziuś się urodzi, w kuchni ma kto gotować ;) Chłopcy potrafią
zrobić najprostsze dania, w tym na szczęście naleśniki. I
przygotować kawę czy herbatę dla wszystkich. Mogę być
spokojniejsza.
We mnie pytania bez
odpowiedzi.
Ale o dziwo dziś
podczas porannej modlitwy z brewiarzem obudziło mnie czytanie, które
już pewnie we mnie zostanie. O byciu owcą, a nie wilkiem.
Bo często powraca
we mnie to pytanie-pretensja do Boga – czemu stworzyłeś mnie
taką? Taką, którą łatwo zranić? Czemu nie mogę być silna?
I w ogóle czemu w
tym świecie tak łatwo niszczyć – dzieci, rodziny, bezbronnych
ludzi?
Nie, nie mam
odpowiedzi. Ale jest jakaś obietnica. Że w tym nieoczywistym
survivalu tak naprawdę tylko owce przetrwają, choć nie będzie
łatwo.
Jest to jakieś
światło.
Podobnie jak
wylosowane u Agaji jakiś czas temu błogosławieństwo. Przyznam, że spodziewałam
się innego – „pewnie będzie takie i takie, bo mi będziesz
panie Boże chciał dopiec i pokazać, jaka jestem”. Tak, szczerze,
jest we mnie takie myślenie. A tu zaskoczenie i prawdziwe wyzwanie.
Podnieś głowę,
owieczko :)
Homilia św. Jana Chryzostoma, biskupa, do Ewangelii św. Mateusza
Jak długo pozostajemy owcami, zwyciężamy; otoczeni niezliczoną gromadą
wilków, jesteśmy mocniejsi. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy,
ponieważ jesteśmy pozbawieni pomocy Dobrego Pasterza. Wszak nie jest On
pasterzem wilków, ale owiec; dlatego opuszcza cię i odchodzi, gdy nie
oczekujesz, aby okazał swoją potęgę.
Chrystus jakby chciał powiedzieć: Nie trwóżcie się, że gdy wysyłam was
między wilki, nakazuję zachowywać się jak owce i jak gołębice. Mógłbym
rozporządzić inaczej i posłać was nie narażając na żadne
niebezpieczeństwo; mógłbym nie czynić was owcami słabszymi od wilków,
ale straszniejszymi od lwów. Ale tak właśnie trzeba. W ten sposób
uwidoczni się wasze męstwo i rozsławi moja potęga.
To właśnie powiedział świętemu Pawłowi: "Wystarczy ci mojej łaski,
albowiem moc moja objawia się w słabości". To Ja postanowiłem - zda się
mówić Chrystus - abyście takimi byli. Gdy przeto mówi: "Posyłam was jak
owce", to jakby dodaje: Nie lękajcie się, wiem doskonale, że właśnie
wtedy nie zwycięży was żaden nieprzyjaciel.
Aby zaś nie popadli w bezczynność i nie wydawało się im, że wszystko
otrzymają zupełnie za darmo, że otrzymają nagrodę bez wysiłku, dodaje:
"Bądźcie więc roztropni jak węże, a prości jak gołębie". Na cóż jednak
się przyda - zapytają - nasza roztropność pośród tak licznych
niebezpieczeństw? Jakże możemy zachować roztropność, miotani tylu
falami? Czegóż może dokonać nawet najroztropniejsza owca otoczona
gromadą wilków? Na co się zda choćby największa prostota gołębia, skoro
zostanie osaczony przez wiele sępów? Na nic w wypadku stworzeń
nierozumnych, ale gdy o was idzie na bardzo wiele.
Zobaczmy, jaki rodzaj roztropności jest tu wymagany. Roztropność węża -
mówi Pan. Podobnie jak wąż porzuca wszystko, nawet część swego ciała,
byle tylko ocalić głowę, tak i ty - powiada - z wyjątkiem wiary porzuć
wszystko: bogactwo, ciało, a nawet życie. Wiara jest bowiem głową i
korzeniem. Gdy wiarę ocalisz, to choćbyś wszystko inne postradał,
odzyskasz w daleko większym stopniu. Dlatego Pan nie poleca samej tylko
prostoty ani samej tylko roztropności, ale jedno i drugie zarazem, aby w
ten sposób stały się naprawdę cnotą. Potrzebna jest roztropność węża,
abyś unikał śmiertelnych ran, potrzebna też prostota gołębia, abyś nie
szukał zemsty na tych, co cię skrzywdzili, ani żądał kary na tych, co
knują zasadzki. Na nic się zda roztropność, jeśli zabraknie prostoty.
I niech nikt nie sądzi, że tych poleceń nie da się spełnić. Pan wie
lepiej niż ktokolwiek inny, jak się rzeczy mają. Wie, że przemocy nie
pokonuje się przemocą, ale łagodnością.
Bardzo piękne to czytanie i krzepiące. Ja też często czuję się owcą i to taką niedostosowaną do pastwiska, na którym przyszło mi żyć.
OdpowiedzUsuńPiękna ta homilia...
OdpowiedzUsuńI łągodność, tak łagodność - oj tego brakuje...
To jeszcze raz najlepszego!!! :*
OdpowiedzUsuńZ małym poślizgiem, ale wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) Niech Ci Bóg błogosławi.
OdpowiedzUsuńJa również składam spóźnione, ale szczere życzenia urodzinowe
OdpowiedzUsuńI ode mnie życzenia prosto z serca. Niech Pan Bóg nad Tobą czuwa.
OdpowiedzUsuńObie jesteśmy listopadowe panny, tylko ja trochę starsza :)
Z Gabrysia MAsterch Chef :)
OdpowiedzUsuńŻyczenia prosto z serca... zdrowia, pomyślności, niech Bóg czuwa nad Tobą i Twoimi bliskimi :)