Poniedziałek. Pół godziny temu minęło południe. Mam ochotę się położyć i iść spać :P
Noc upłynęła na doglądaniu zaatakowanego rotawirusem Gabrysia (Ela i Rafał zaliczyli go w tygodniu, takie domowe domino) i gorączkującej Sary. Znaczy Sara spała dość ładnie, pilnowałam tylko żeby temperaturę zbijać. A młody jest już na tyle duży, żeby sam biegać do łazienki i nie brudzić wszystkiego wokół. Ale martwiłam się i tak, widząc jak się męczy, więc takie czuwanie do świtu było. A z tym świtem to też... Poranek szary, mglisty i zimny. Pobiegłam do pobliskiego bankomatu, korzystając ze snu młodych, więc mogłam podziwiać iście angielskie klimaty. Brakowało tylko psa Baskerville'ów.
O 11 przyszedł pan skontrolować i wyczyścić nasz piecyk. Chyba wyglądałam jak zombie :P ale wycofałam się do kuchni z Sarą i kubkiem kawy, mając nadzieję, że Gabryś w drodze do łazienki nie zwymiotuje panu na buty. Obyło się bez katastrofy. Pan wyszedł bogatszy o 300 zł (czemu nie poszłam na studia piecykowe zamiast polonistyczne swego czasu?), ja znalazłam i zamówiłam na bonito.pl nowe części "Tappiego" oraz dwie książeczki Shirley Barber dla dziewczynek (o królicy Marcie i kotce Tabicie, uwielbiają je, a ja mogłabym kontemplować piękne ilustracje bez końca - taki przytulny, lekko staroświecki domek jak z tej bajki chciałabym mieć).
Mam nadzieję, że do czwartku wszyscy będziemy wykurowani. W planie mamy wyjazd i odpoczynek. A wcześniej, koło czwartkowego południa, będę podglądać najmłodszego malucha. Tym razem chcę podpatrzyć, czy to synek czy córka - pozostałe dzieci są ciekawe i pytają. Chciałyby też wybierać imię, ale tu jestem stanowcza - to zadanie mamy i taty, oni będą mogli wybierać imiona swoim dzieciom ;) (btw słyszałam jakiś czas temu pogląd, że dziadkowie też powinni mieć w tej sprawie coś do powiedzenia i się bardzo zdziwiłam :P). Tak w tym temacie jeszcze - dowiedziałam się ostatnio od Eli, że ma nowe marzenie. Chce zostać babcią! Etap zabawy w mamę ma już za sobą, czas na nowe wyzwania :D
...Marzy mi się wypad do kina, do restauracji, na kawkę - wszystko jedno, potrzebuję odmóżdżenia ;) Ktoś chętny?
Heh właśnie mi się przypomniało, że dziś w środku nocy obudziła się z krzykiem Ela (coś jej się śniło), przybiegła do mnie do łóżka i z rykiem zaczęła się domagać: "Ja chcę do przedszkoooooolaaaaa! Telaz!". Długo nie przyjmowała do wiadomości, że dzieci i panie z przedszkola pewnie teraz śpią. W końcu udało mi się z nią dogadać, zgodziła się, że po prostu boi się zasnąć i dlatego chce już wyjść z domu, a potem uspokojona poszła do siebie i zaraz potem odpłynęła. Ale mina Krzyśka, gdy w środku nocy usłyszał o przedszkolu - bezcenna :P
Ok, trzeba się zebrać i pomyśleć o jakimś obiedzie. Kawa nie działa, marzę o drzemce. Ale z drugiej strony (ha! zawsze są jakieś plusy!) to nawet dobrze, że co jakiś czas (często..) zarywamy noce - pojawienie się noworodka, które ongiś stanowiło domową rewolucję, w tych warunkach powinno przejść w zasadzie niezauważone :P
A za tą piosenką w sumie nie przepadam, ale jakoś dzisiaj mi się przypomniała ;)
Oj, biedni Wy... Rotawirus to jest coś, czego szczerze nie znoszę, właśnie panoszy się w naszej okolicy, pół szkoły podobno padło jak rażone piorunem. Uch. Najchętniej zabunkrowałabym się w piwnicy. W sobotę mamy iść na wesele przyjaciółki - czy znowu przez rota nie pójdziemy??? Jeśli nawet, to trudno, człowiek zaczyna się przyzwyczajać i coś, co za pierwszym razem wydaje się tragedią, za trzecim zaczyna być ledwo uciążliwą rutyną ;)
OdpowiedzUsuńWam szczerze życzę zdrówka, zdrówka, zdrówka!
A na kawę ja jestem chętna... to kto do kogo jedzie pociągiem? :D Bagatela, pięć godzin pendolino z Gdańska do Krakowa :D
Uściski!
PS: Elusia i przedszkole w środku nocy... Niezły musiała mieć ten sen ;)
PS2: Shirley Barber - tak, no przecież, my też czytamy, jakoś wylatują mi z głowy te nowe nazwiska autorów. U nas number one to "Kucharka wróżek. Przygoda królicy Marty" - wszystko to, co lubię skondensowane na kilkunastu stronach przepięknych ilustracji i spokojnego, baśniowego tekstu, a więc i jesień, zima, i gromadzenie zapasów, i pyszne jedzenie, i ten uroczy sielski domek, na który też zawsze spoglądam zauroczona (pikowane narzuty na łóżko, drewniane schody, ogień trzaskający w kominku... ach). Także piąteczka!
MK czy ja mogę prosić o zaproszenie na twojgo bloga?? Ostatnio zresetowała mi się poczta i nie mogę znaleźć maila do Ciebie :( A bardzo chciałabym wiedzieć co u Was słychać :)
UsuńJeśli możesz odezwij się do mnie ma adres: ineska@poczta.onet.pl
Pozdrawiam cię serdecznie :)
Oczywiście :) Dziś wieczorem prześlę :)
UsuńTo ufam, że jużdomino z górki, bo to paskudne zawsze jest. Zdrowiejcie i odpocznijcie w weekend... I miłego podglądania ;)
OdpowiedzUsuńHm, słyszałam o dziadkach oprotestowujących decyzje "imienne" rodziców, ale że mają wybierać? :) Doradzić jak pytani, wyrazić (zawczasu) swoej zdanie no to owszem można jak mi się wydaje, to nie jest jednak udział w wybieraniu :) Ale w sumie i tak to zależy od rodziny, bo jak ktoś chce pomocy to jego prawo w końcu :)
U nas też rota u Juniora na szczęście w lagodnej wersji i poki co bez domina. Ale pół przedszkola poleglo.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie udział dziadków w wyborze imienia powinien ograniczac się do przyjęcia przez nich do wiadomości wyboru rodziców. U nas tak było. Mieli swoje pomysły przy Lusi, bo tutaj było ciężko się zdecydować, ale ostatecznie wybraliśmy swój pomysł.
Zdrówka Wam życzę, piękna Rodzinko!
OdpowiedzUsuńOj bardzo bardzo współczuję rotawirusa :-/ a na ta kawę chetnie bym poszla, tez mi tego potrzeba tylko troche mamt daleko ;-)
OdpowiedzUsuńDaj znac czy malenstwo sie ujawni!
Ja ostatnio w takim amoku że piszę nieregularnie a na czytanie już nie starcza dnia. I dopiero zobaczyłam piąty suwaczek! Spóźnione ale nie mniej szczere gratulacje. Niech Maleństwo rośnie mądre i zdrowe, Panu Bogu na chwałę i Rodzicom na pociechę.
OdpowiedzUsuńWidzę , że wszędzie rotawirusy... oby wszystkim szybko przeszło.
OdpowiedzUsuńZ tymi imionami to różne są zwyczaje. My sami wybraliśmy, tym razem Młodego pytaliśmy z zaznaczeniem, że ostatecznie Rodzice decydują i już :)
Czułam że muszę do Ciebie zajrzeć. Jesteś w ciąży! Wspabiale ;)
OdpowiedzUsuńCariewna
Dużo, dużo zdrowia.... Jak najszybciej nabierajcie sił. Pełni sił :*
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o imiona to według mnie to wybór rodziców a nie dziadków - dziadkowie mieli swoją szanse aby wybierać imiona :)
Ile pozytywu z każdej Twojej notki przebija :) Mam nadzieję, że dzieciaki wszystkie wykurują się całkiem niedługo i o żadne choróbsko nie trzeba będzie się już martwić. Jak już będzie znana płeć Najmłodszego, pochwal się - nie tylko rycerze i królewny ten temat interesuje ;))))
OdpowiedzUsuńA do restauracji czy do kina z Tobą? Bardzo chętnie! :) Może kiedyś się uda :)
Trzymajcie się cieplutko wszyscy!