Środa. Już po 11, a ja dalej celebruję poranek. Hm - dalej? Od rana zdążyłam ogarnąć jak co dzień bajzel domowy, zrobić pranie, pozmywać w duecie ze zmywarką, wyrzucić śmieci, odkurzyć i umyć podłogi, zrobić obiad, bawić się z Elą. Teraz wreszcie siadłam z kawką przed kompem i mam głupie uczucie... że nic nie zrobiłam. Nic takiego, czym można by się pochwalić. Więc nic. Siedzę sobie w domu i nic nie robię, jak każda mama małych dzieci :)
Skąd we mnie to poczucie, że nic nie robię? Pewnie dzięki mojej mamie, która - nieświadomie zapewne - naciskała zawsze na mnie i podkręcała ambicje. A potem słyszałam, że "mogło być lepiej", że jestem leniem i nic nie robię itd. "Twoim obowiązkiem jest tylko nauka i nawet do tego się nie przykładasz?". Co roku w podstawówce miałam świadectwo z paskiem, maturę zdałam na piątki, a na studiach tylko jedną sesję poprawiałam - ale to było za mało. Jednocześnie pracowałam, pisałam magisterkę i przygotowywałam się do ślubu - za mało, nic nie robiłam, był foch. I tak mi zostało. Spalam się jak wariatka, udaję herosa, a mój wewnętrzny terrorysta cały czas mi mówi, że siedzę, pachnę i "nic nie robię!".
Po tym doświadczeniu mam ochotę chwalić i doceniać moje dzieci dosłownie za wszystko. Choć wiem, że przesada w żadną stronę nie jest dobra. Ale jednak chciałabym, żeby będąc dorosłymi już ludźmi, czuli się bardziej dowartościowani i pewni siebie. A nie ciągle udowadniający, że jednak coś są warci. Jak ja i Krzysiek - dzieci kochających przecież i troskliwych rodziców (czasem aż za bardzo...). Co poszło nie tak?
No więc dobrze, zaczęłam celebrować poranek przy kawce :P Należy mi się!
Po feriach powoli dochodzę do siebie... Nastawiałam się na dwa tygodnie bycia z dziećmi i masę spacerów i atrakcji, a wyszły mi dwa tygodnie nie spania i martwienia się o chore dzieci. Dopiero teraz czuję, jak bardzo jestem zmęczona i jak to przeżywałam. Kiedy coś się dzieje, zaciskam zęby i działam, a potem jak już jest spokój, to nagle padam na pysk.
Chłopcy poszli do przedszkola od poniedziałku. Choć dalej kaszlą rano i smarkają (pewnie niejedna mama słysząc to padłaby na zawał), to wiem, że nic im już nie będzie. Więc rano udaję że nie słyszę pokasływania (do dwóch tygodni po chorobie może się utrzymywać, niestety), robię im śniadanko, pomagam się ubrać, podaję plecaczki i macham radośnie na do widzenia ;) Mówię moim trzem mężczyznom "to bawcie się dobrze!", zamykam za nimi drzwi i wpadam do łóżka, żeby jeszcze przez chwilę się wygrzać pod kołdrą. Zanim Ela nie wstanie i nie zacznie się nowy dzień.
Jestem umówiona na usg połówkowe za tydzień. Z jednej strony jestem podekscytowana, że zobaczę mojego maluszka (może tym razem zdecyduję się podejrzeć, czy to on czy ona?). Z drugiej - boję się, że coś będzie nie tak (na połówkowym z Elą zaczęła się histeria, że mózg źle zbudowany i dziecko może być chore - urodziło się najzdrowsze ze wszystkich, ale co przeżyłam w drugiej połowie ciąży czekając na wyrok, to moje). No ale nic nie poradzę, mogę tylko się modlić i cierpliwie czekać.
Tak więc w przyszły wtorek usg, w środę wizyta u mojej lekarki. A jutro rano jadę zrobić moją "ukochaną" morfologię, a potem z dziećmi do logopedy. W ogóle kalendarz mam opisany szczegółowo, jakoś dużo spotkań i zadań się uzbierało. Dobrze, szybciej mi czas minie. Zrobi się szybko marzec i może wiosna przyjdzie na całego.
Bo już nieśmiało przyroda zaczyna sobie o niej przypominać. Od jakiegoś czasu ptaki śpiewają jak zwariowane. Wróble ćwierkają tak "wielkanocnie". Dwa dni temu widziałam pierwsze bazie. Wczoraj zobaczyłam, że magnolia i bez w ogrodzie pracują nad pąkami. Żeby tylko mróz nie ściął... Żeby już się zrobiło ciepło, jasno i pachnąco...
Wczoraj właśnie tak było, ciepło i wiosennie. Kilka godzin byłyśmy z Elą na spacerze - i nawet ja poczułam się lżejsza, młodsza i bez zmartwień :) I kupiłam sobie seksowne kozaki na wysokim obcasie, ha! Takich dni jak najwięcej!
A to piosenka na dziś:
Od rana do wieczora
Gdy przyjdzie na to pora
Pokonuj strach, co drzemie i
Który w tobie tkwi
Nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
Możesz być tym, co umie
Możesz być tym, co wie
Lecz zanim zaczniesz już coś rozumieć
Pomyśl, czy ci się chce
Nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
Z okna wyglądać godzinami
Snuć się bez sensu ulicami
Zagapić się na własny cień
Spędzać w ten sposób cały dzień
Nie bój się, pokonaj strach...
Wyłącz dziki telefon
Zamknij okna i drzwi
Pokonaj strach, co drzemie w tobie
I który w tobie tkwi
I nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
Gdy przyjdzie na to pora
Pokonuj strach, co drzemie i
Który w tobie tkwi
Nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
Możesz być tym, co umie
Możesz być tym, co wie
Lecz zanim zaczniesz już coś rozumieć
Pomyśl, czy ci się chce
Nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
Z okna wyglądać godzinami
Snuć się bez sensu ulicami
Zagapić się na własny cień
Spędzać w ten sposób cały dzień
Nie bój się, pokonaj strach...
Wyłącz dziki telefon
Zamknij okna i drzwi
Pokonaj strach, co drzemie w tobie
I który w tobie tkwi
I nie bój się nic nie robić
Nie bój się tracić czas
Nie bój się marzyć
Nie bój się długo spać
W pracy, w szkole czy w urzędzie można zastąpić każdego tak samo dobrze albo nawet lepiej. Matki nie zastąpi tak doskonale nikt. Dajesz dzieciom największy kapitał na całe życie.
OdpowiedzUsuńTrafione w punkt. Pozdrawiam.
Usuńi ja się podpisuję obiema rękami!
Usuń:))
UsuńŚwięta prawda klatka Mrozek..
UsuńTego czasu nie o dadzą Nam żadne pieniądze!
Taaaa.... Praca w domu ma tylko jedną wadę, jak coś zrobisz to za chwilę nie ma po niej śladu. Upiorę - góra ubrań w koszu na pranie i ubłocone po szalonej gonitwie przedszkolnej spodnie ekstra, zrobię zakupy - lodówka po dwóch dniach jakoś świeci pustkami, odkurzę i umyję podłogę - po kolacji okruchy i piach w przedpokoju, bo ktoś szalał na placu zabaw po błocie, wyniosę śmieci - kosz znów pełny. I tak w nieskończoność. Jak w kołowrotku. Dlatego dobrze jest usiąść z kawą, herbatą, pogapić się w okno. Zanim znów trzeba będzie ogarnąć dom, bawić się, organizować transport czy kostium na bal. Ale jest ogromny bonus - najlepsza zapłata: uśmiech, przytulasy, "kocham cię mamusiu".
OdpowiedzUsuńDokładnie :D
UsuńDokładnie :D
UsuńJak ja dobrze znam to nic nie robienie ! :) Jak moj maz wraca pozna noca do domu i pyta co ciekawego robilam ,najpierw mu odpowiadam,ze nic a potem przez pol godziny wymieniam to czym sie tego dnia zajmowalam :) Zycze Ci aby usg obylo sie bez nieprzyjemnych atrakcji jak w poprzedniej ciazy. Piekna ta Twoja trojeczka!
OdpowiedzUsuńOj tak i ja znam to nie robienie nic. I ten głos w głowie też znam.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla całej szóstki :).
Jak czytałam początek, to zastanawiałam się czy nie czytam swojego wpisu ;). Tak, my matki leniuchy ;)))
OdpowiedzUsuńPołówkowe USG za mną. I "ulubione " badanie obciążenie glukozą ;)
OdpowiedzUsuńTez cały dzień nic nie robię ;) A nawet jak zrobię to za długo nie widać. Pozdrawiam znad kubka herbaty i tłustoczwartkowego pączka.
Glukoza przede mną, na samą myśl robi mi się słabo :P
UsuńA wiesz, że można wcisnąć sobie sok z cytryny? Ja dowiedziałam się dopiero teraz, przy czwartej ciąży ;) Polecam - pije się lepiej choć potem męczy na żołądku podobnie ;)
UsuńNicnierobienie z trójką dzieci, dobre sobie! :))) nie zrozumie ten kto nie ma dzieci: ) polowkowe to bardzo emocjonujące badanie,mam nadzieję,że wszystko będzie z maluszkiem w porządku,i obojętnie jaką płeć.ważne by zdrowe. I mówię to ja która o synu drugim tak marzyłam. Bo wiem,że jak się rodzi zdrowe piękne dziecko,to płeć już nie ma znaczenia. Serce pokocha tak samo mocno!
OdpowiedzUsuńNo, mi w sumie wszystko jedno, bo i tak bym chciała mieć "przynajmniej jednego synka i jedną córeczkę jeszcze" :))
UsuńSzalejesz! U mnie też serce by chciało ale. ..realnie warunków i kasiorki jednak za mało trochę. Jakbym wygrała większa kasę lub mąż zarabiały np dwa razy tyle to rozwazylabym jeszcze macierzyństwo tak za trzy lata,czyli w wieku 37 lat: )
UsuńWspaniały dzień :-) Wspaniałe wiadomości ;)) Gratuluję maluszka w brzuszku ;)
OdpowiedzUsuńPowiało wiosną. Niech taki wiosenny nastrój trwa. I oby mrozy już nie wróciły.
OdpowiedzUsuńA ten wewnętrzny terrorysta skąd się urwał?
Buziaki
Nie "się urwał", zawsze jest, niestety. Dzięki :)
UsuńWiele kobiet tak ma, że wciąż noszą w sobie tego wewnętrznego krytyka z dzieciństwa. Niestety. Gorzej, jeśli ten krytyk jeszcze od czasu do czasu odwiedzi taką zabieganą, zatroskaną i krytykuje wszystko, od prowadzenia domu po wychowywanie dzieci. Wtedy już w ogóle można nabawić się niechęci do samej siebie.
OdpowiedzUsuńOoo tak :) o dziwo krytycy często są mamą/teściową/przyjaciółką, czyli osobą, która powinna wspierać a nie wybrzydzać. I jak tu się nie schizować?
Usuńcudownei wspomnam połówkowe usg. z reszta.. wgl każde usg . uwielbiałam podglądać, jak te moje Łobuzy sobie w brzuszku hasały :)
OdpowiedzUsuńZabawne mi się wydało to stwierdzenie, że większośc matek by wariowało przy prychaniu i kichaniu- też tak kiedyś miałam, teraz wrzuciłam na luz :)
oj tak SIEDZISZ w domu z dziećmi i NIC NIE ROBISZ - standard każdej domowej mamy ;) Tez tak mam, dziś jeszcze nic a nic nie zrobiłam siedząc w domu :D
OdpowiedzUsuńPrzykre to co napisałas o "toksycznej" miłości Twojej Mamy, wspaniałe to, że dla swoich dzieciaków chcesz być i jesteś inna. Doceniajmy i wspierajmy nasze dzieciaczki, czasami niepozorne "oj ty jak zwykle nic nie umiesz.." może mocno zakorzenić się w świadomości naszych dzieci depcząc Ich samoocenę i wiarę w siebie. Jesteś dzielna, dla swojej mamy myślę też, choć może nie umie Ci tego okazać, ale przyjdzie moze kiedyś taki czas, kiedy o tym Ci powie.
Trzymam kciuki za badania, musi być wszystko dobrze :)
Cudna Trójca :)
Czasami trzeba dać sobie na luz, nie stresować się, odpuścić nawet to i owo i nie mieć przy tym wyrzutów sumienia, pamiętaj o tym!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby wszystko dobrze wyszło na USG :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na USG będzie wszystko w porządku. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. <3
O a ja mam pytanie odnośnie ostatniego postu i zdjęcia. Cały dzień chodzisz z rozpuszczonymi włosami? Jak to robisz? Mam tak długie jak Ty i moje dziecko ich nie znosi :P Czy się przytula czy ssie pierś włosy mu przeszkadzają i ciągle mam kucyka... w zasadzie już przywykłam tylko czasem nie wiem po co mi w ogóle długie włosy jak non stop są związane ;P a na noc warkocz... bo przecież mój mały dalej w nocy się budzi po paręnaście razy i jakby go połaskotały włosy to już pospane by chyba było :P
OdpowiedzUsuńO a ja mam pytanie odnośnie ostatniego postu i zdjęcia. Cały dzień chodzisz z rozpuszczonymi włosami? Jak to robisz? Mam tak długie jak Ty i moje dziecko ich nie znosi :P Czy się przytula czy ssie pierś włosy mu przeszkadzają i ciągle mam kucyka... w zasadzie już przywykłam tylko czasem nie wiem po co mi w ogóle długie włosy jak non stop są związane ;P a na noc warkocz... bo przecież mój mały dalej w nocy się budzi po paręnaście razy i jakby go połaskotały włosy to już pospane by chyba było :P
OdpowiedzUsuńHmmm przy Gabrysiu nosiłam kucyk bo się bałam, że sobie zrobi krzywdę moimi włosami ;) potem już nosiłam rozpuszczone. Pewnie że czasem mnie ktoś pociągnie albo nawet wyrwie garść włosów :P ale generalnie nie narzekam :)
UsuńTia... NIC-NIE-ROBIENIE :) Uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńJak tam po badaniach, mam nadzieję, że ok?
Ściskam!
Czasem trzeba po prostu się trochę polenić :) Nicnierobienie to jedno z moich ulubionych zajęć :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
P.S. Gorąco polecam udział w akcji "Misjonarz na Post" :) Szczegóły można znaleźć na stronce http://misjonarznapost.pl :)
Bardzo trafnie opisane to "siedzenie w domu" ;) Daj znać jak badania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
skąd ja to znam to całe nic nie robienie często słysze takie słowa od męża a to najbardziej przykre i bolesne doświadczenie...
OdpowiedzUsuńja też zawsze przy każdej okazji chwale chłopaków i mówie im jaka jestem z nich dumna...
też jestem ciekawa Twojego maluszka :D powodzenia na badaniach będzie dobrze
Też puszczam chłoapków kiedy mają lekki katar czy kaszel na szczeście u nas chyba i mam nadzieje wszystkie choroby się skończyły...
u mnie troszkę wiosny z biedronki czerwone tulipany :D oby już byłą wiosna choć lubie zimę nie powiem ale wiosna to wiosna :D
Mam pytanie,do ciebie Rivulet, i do innych udzielających się Mam. Czy któraś z Was miała we wczesnej ciąży niewielką gorączkę, przeziębienie, zapalenie ucha? Jestem w 5 tyg. i całkiem załamana-boję się o to. czy dziecko w ogóle ma szansę, a jeśli tak, to czy jest możliwe, żeby było zdrowe?U mojego ginekologa będę w czwartek, na pewno odpowie mi na nurtujące pytania, ale zależy mi na doświadczeniach innych Mam. Z góry dziękuję za pomoc. Stała czytelniczka
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja chorowałam już chyba w każdym etapie ciąży i jest ok :) ważne żeby leków nieodpowiednich nie brać. Dzieciaczkowi nic nie będzie, nie martw się :)
UsuńDziękuję! Staram się myśleć pozytywnie!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń