poniedziałek, 8 grudnia 2014

Przepustka.

Pieśń nad pieśniami

1.

Pod starą lipą w zmurszałym ogrodzie
zdarzyło nam się to co się nie zdarza
spłynęły lody zakwitły begonie
ręce skrzyżowane na twoich kolanach
tren wystukały dla chwastów i malin
które tu rosły ubiegłej jesieni
zanim zdążyłem je wyrwać i spalić
grunt odkrywając czy raczej tę ziemię
która się wkrótce okazała świętą
siódmego ranka posialiśmy trawę
i może nawet nam było zbyt ciężko
wtedy i później gdy przędliśmy marnie
nie mogąc znaleźć wspólnego języka
i przechadzając się z dziećmi na plecach
albo – pamiętasz – lękając się przyznać
do chronicznego braku pieniędzy
który doskwierał nam bardziej niż trzustka
– lub wcześniej kiedy wracałem z kliniki
a ty musiałaś w niej zostać i uznać
przewagę bólu nad siłą modlitwy
(trzy dni – ostatni higieniczny zabieg
i odpowiednia nota w karcie ciąży)
– i wreszcie całkiem niedawno gdy nasze
dziecko w szpitalu na kilka dni złożył
niewprawny lekarz – nie było nam lekko
ale czy ktoś obiecywał nam szczęście
nie okupione wysiłkiem i nędzą

2.

Chłopcy na drodze po chudym obiedzie
(w piątek zazwyczaj są śledzie w oleju)
czas na bieganie i czas na dreptanie
na przewracanie się co pięć sekund
przez kocie łby albo w mokrą trawę:
Mógłbyś uważać na spodnie, naprawdę!

wieczorem wszystko się uspokoi:
przed ósmą dzieci do łóżek położysz
w świętej ciemności miłosnym językiem
będziemy z sobą rozmawiać – przed świtem
zbudzą nas wrzaski chorego Marcinka
nie mniej miłosne od tego języka

3.

Patrzyły na nas zastępy umarłych
mój brat mój ojciec i twoja babcia
z politowaniem kiwali głowami
słuchając naszych hipotez i planów
(podwyżka w pracy kolejny Marcinek
dom i następna książka w wydawnictwie
które zapewnia kolportaż) żyliśmy
u Pana Boga za piecem nie mając
o tym pojęcia – szamocąc się z losem
bocian zawracał nad dachem kostnicy
kiedy huk dzwonów potrząsał Matarnią
jak błyskawica różowym obłokiem
i wszystko działo się po coś – i nawet
w jądrze chaosu nie mieszkał przypadek
spójrz: umieramy i już nas nie będzie
za lat czterdzieści albo za dwa lata
lecz przyda nam się co było w nas święte:
miłość – przepustka do lepszego świata


To wiersz Wojciecha Wencla. Podkreślenie ostatnich wersów moje. Dziś rano je przeczytałam i bardzo mnie dotknęły.

Za nami wizyta Mikołaja i przyjemny weekend, po uszy w prezentach.

A teraz znikam. Dom czeka na ogarnięcie, ale w tym tygodniu oprócz zwykłych zajęć muszę zrobić korektę dużego tekstu i nauczyć się katechezy. Dobrze czasem popracować głową ;)

12 komentarzy:

  1. Piękne.
    I to jeszcze:

    ale czy ktoś obiecywał nam szczęście
    nie okupione wysiłkiem i nędzą

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się...
    Piękny i niezwykle wzruszający wiersz.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały wiersz a ja Myślałam żeś Ty taka zdolna

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny wiersz...niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny i ważny. Szczególnie słowa przez Ciebie podkreślone. Pozdrawiam (i zapraszam "do siebie")

    OdpowiedzUsuń
  6. Rivulet, proszę, módl się za mnie nadal, jeśli możesz. U mnie lepiej, a było tragicznie, ale nadal ogromnie potrzebuję modlitwy w mojej bardzo trudnej sytuacji. Aby ta sytuacja się rozwiązała, aby przyszła pomoc Boża do mnie i mojej córeczki. Dziękuję Ci, Rivulet. Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  7. Rivulet, wiem, że się powtarzam, że pisałam już tę prośbę. Dziś znów stało się coś co sprawia, że jestem na dnie rozpaczy, że boję się o swoje życie. Proszę, pomódl się za mnie bardzo. Proszę, pomódl się o Bożą pomoc, o Boży ratunek dla mnie i mojej córeczki. Błagam Cię...Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było mnie w weekend, dopiero teraz czytam. Obiecuję modlitwę i jak coś to pisz maila... Trzymaj się :*

      Usuń
  8. Dziękuję Rivulet :) Magdalena

    OdpowiedzUsuń