wtorek, 11 maja 2010

Słodkie chałwowo-majowe wynurzenia.

Prośba

nie zabieraj mi Izaaka
modlę się co wieczór
choć głową nie sięga jeszcze stołu

nie zabieraj
bo wiem że możesz
i że lepiej wiesz co dla nas dobre

ale ja boję się
znowu samotnych wieczorów
i pustki w kuchni

pamięci która rani
bo pocałunki tkwią w niej jak kwiaty
i ciepłe sierpniowe noce

nie zabijaj
wyprostuj co krzywe
i pozwól razem dożyć starości

Ciepły, pachnący wtorek. Widzę to z okna, choć teraz akurat zebrały się chmury. A ja wcinam chałwę i na kołdrze mam teraz pełno okruszków. Chciałam iść na spacer chociaż na chwilę, ale nie mam z kim, a boję się sama. Więc czekam, aż przyjedzie Alnilam, albo Wilkołak wróci z pracy.

Jakoś zawsze na wiosnę pisze się najwięcej. Wszystko rośnie i pęcznieje, to wzbierają też słowa. I mnie znowu na poezję wzięło. Jak piszę, to mam wrażenie, że jestem bliżej Nieba. Zresztą znowu jest tak, że wiosną na coś czekam, a potem i tak pewnie nie będę miała czasu, żeby pisać, bo trza będzie działać. No i przyjdzie lato - a wtedy lepiej się cieszyć tym, co jest i nabierać słońca, niż gryzmolić ;)

Kurcze całe spodnie mam w chałwie. Dobrze mi :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz