wtorek, 24 czerwca 2025

Schowana.

Wczoraj wieczorem wróciliśmy z Podkarpacia. Długi weekend mieliśmy przedłużony, bo w poniedziałek byłam zaproszona do szkoły w Wilczyskach na spotkanie z dziećmi. Dobry czas, dużo wzruszeń...

W ogóle lubię być z dziećmi, choć tak bardzo niekiedy potrzebuję ciszy i spokoju. Każdego dnia próbuję na nowo utrzymać równowagę między hałasem i śmiechami, a byciem w samotności.

I jak zawsze, gdy mam okazję wyjeżdżać poza miasto – dotarło do mnie z całą siłą, że to jest moje miejsce. Tam, gdzie jest las, śpiew ptaków, szum potoku. Całe życie mieszkam w Krakowie, o ironio, i nigdy nie czułam się tu na swoim miejscu. Moje miejsce jest blisko przyrody. I z dala od wygód, tak. Nie jestem jedną z tych osób z miasta, którym się wydaje, że życie na wsi to sielanka i i picie kawy z widokiem na piękny ogród, który (oczywiście) sam się sobą zajmuje ;) O reszcie domu i okolicy nie wspominając. Zresztą mam przecież domek już teraz, chociaż na przedmieściach, gdzie jednak brakuje przestrzeni i ciszy. W moim ogrodzie kwitną tylko krzewy, bo na doglądanie innych kwiatuszków zwyczajnie brakuje mi czasu. A krzewy radzą sobie same i wyglądają równie pięknie.

Mam nadzieję, że kiedyś się doczekam tego przesadzenia na swoje, bo obawiam się, że nie wytrzymam życie w dużym mieście aż do końca. Baterie kiedyś się wykończą.

Jest czas walki i czas bycia dbania o dzieci (ze względu na nie trzeba mi teraz być jeszcze tu)... i czas, kiedy można się usunąć w cień. Chyba. Oby.

W ostatnim czasie wiele razy wychodziłam ze swojej strefy komfortu i byłam dla ludzi, mówiłam publicznie przed tłumem, pisałam, liczyłam się z krytyką. To jest dobre i potrzebne, ale najbardziej... lubię się schować. I nic już nie mówić, pisać dla siebie. I słuchać.

W tym temacie pozostając, polecam filmik Szustaka. Urzekło mnie niesamowicie to, co mówił. Bardzo się w tym odnajduję. Dobrze mieć swoją tajemnicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz