poniedziałek, 6 lipca 2020

Cuda w codzienności.

Poniedziałkowy wieczór. Po upalnym dniu gwałtowny deszcz i zjazd temperatury o dobre 10 stopni, z 30 do 20. Gdy ulewa minęła, wybrałam się do sklepu - zużyliśmy dziś 5 litrów mleka i nie miałabym jutro co wlać do kawy. A jak kawa to jak dla mnie tylko latte, słodzona. Żeby sobie nie psuć wtorkowego poranka, myk myk... do sklepu. Wychodzę za róg, patrzę... A tam tęcza, dokładnie nad naszym domem. Piękne niebo we wszystkich kolorach i niesamowicie podświetlone chmury, a z naszego dachu wyrastał łuk barw... 

Przypomniał mi się Noe i obietnica Pana Boga, że tęcza będzie znakiem przymierza. Od razu mnie to podniosło na duchu, bo przez ten drobny znak dotarło do mnie, jak bardzo się Bóg do nas przyznaje, jak bardzo pomaga w codziennych zmaganiach.

Bo najtrudniej robić kolejnego dnia to samo i nie dawać się zniechęceniu. To nie znaczy, że mamy się nie zniechęcać - to chyba niemożliwe, żeby nie czuć się czasem w ten sposób. Ale żeby znaleźć w sobie siłę, wstać i iść dalej, robić swoje. Chociaż znowu się zawaliło i tyle rzeczy zrobiło nie tak dobrze, jak by się chciało...

Chociaż - jak dziś - dzieci są głośne, najmłodsze źle znosi upał, w głowie pulsuje ból, a tu po raz kolejny trzeba wyczyścić stół i podłogę w kuchni, zrobić kolejny posiłek dla wszystkich i nie wybuchnąć, gdy jedno z dzieciaków po raz kolejny ucieka i się chowa, zamiast wykonać swój obowiązek.

Zmęczona, rozczochrana i zła na siebie Riv wychodzi na chwilę z domu i widzi tęczę.

Jest miejsce na cuda i piękno w tej rozlazłej czasem codzienności.
 Tak w podobnym temacie, Szustak.

A wczoraj byliśmy w górach. Nie sami, z dziećmi... Więc momentami było pod górkę nie tylko dosłownie :P Ale potem wszyscy byli zadowoleni. Dotarliśmy na szczyt, najedliśmy się borówek, pooglądaliśmy piękne widoki. Fajny dzień razem. Po powrocie do auta podjechaliśmy do pobliskich Wadowic na mszę, a potem na lody. Dzień pełen różnych zmagań, ale było za co dziękować.

8 komentarzy:

  1. Fajnie macie mając tak blisko góry.
    Zawsze jest tak, że coś się zawala, coś idzie inaczej - życie. Ważne jest co z tym zrobimy... I czy umiemy dostrzec dobro. Ty umiesz ;)
    Dużo sił i wypoczynku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłam zniechęcona w niedzielę. Kapryśny dzień, deszczowy, niskie ciśnienie, więc spać się chciało potrójnie: bo ciśnienie, bo ciąża, bo zwyczajne niewyspanie. Dzieci znudzone, niewybiegane i marudne. Pomyślałam: pogramy w coś, najpierw kalambury, potem memo, uczyliśmy się origami, niby fajnie, ale wciąż coś komuś nie pasowało, ktoś się awanturował, ktoś piszczał. Zabrakło ziemniaków do obiadu - a ja jak Kaszub ziemniaki kocham najbardziej, szczególnie do niedzielnego obiadu. Przed pójściem spać dzieci dostały ataku płaczu, cała trójka, każdy z innego powodu. Wszystko szło nie tak. W końcu ze zmęczenia zasnęłam na podłodze. Masakra, nawet jeśli starałam się to bohatersko udźwignąć, to i tak poddałam się zniechęceniu. Tego dnia przydałaby mi się tęcza ;) Także trzymaj się i powodzenia na froncie rzeczywistości! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tęcza do mnie zawsze przemawiała. Pamiętam pierwsyz raz jak mnie poruszyła. Ciężki egzamin na studiach z tych zwanych kobyłą. Staję przed uczelnią, a na niebie tęcza. Taki znak. Jestem z tobą. Ostatnio przy ważnej decyzji też. Nie brakuje jej ostatnio i na naszym niebie.
    A bliskości gór tak pozytywnie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuda codzienności każdej chwili.... szkoda, że mało osób docenia jakie są piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. PS. Przepraszam, Rivulet, że za pomocą Twojego bloga, ale podobno ktoś tu prosił o dostęp do blogu, który stracił? Nie jestem w stanie przebić się przez wszystkie komentarze ani przez wszystkie maile, więc jeśli komuś rzeczywiście uciekło zaproszenie, to proszę, podawajcie swoje maile tutaj. Traktuję swój blog mega osobiście, najmilsze mi są osoby, z którymi daje się nawiązać więź, peszy mnie pisanie do anonimów, mam nadzieję, że to rozumiecie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) Hmmm... to może o mnie chodzi z dostępem do bloga... ;) Prośba nadal aktualna - jak się uda to prosiłbym o zaproszenie na mojego maila: katarzyna.watroba@op.pl. Z góry dziękuję i przesyłam uściski! Kasia - mama 4 :) Ps. Być może w tym roku w ramach wakacyjnego wyjazdu zawitamy na Kaszuby :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też zostawię swojego maila, ale nie wiem Matko Kaszubko czy będziesz chciała mi wysłać zaproszenie. Jak najbardziej rozumiem Twoje racje, natomiast ja czytałam Cię regularnie, zawsze z życzliwością, ale komentuję naprawdę rzadko i to się raczej nie zmieni. Jeśli udostępnisz mi znów Twój blog dziękuję, jeśli nie, rozumiem i pozdrawiam.
    yoannag116@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oczywiście serdecznie gratuluję Kaszubiątka :)

      Usuń