Już luty. Do pierwszych urodzin Michałka coraz bliżej. Czekam z utęsknieniem na ten początek, na przedwiośnie, wiosnę... Jak zwykle dla mnie początek roku trudny. W ogóle nie lubię początków, planów... Styczeń i wrzesień to dla mnie najtrudniejsze miesiące przestawienia się na nowe. Tak już mam, akceptuję i przeczekuję.
Póki co nie jest różowo. Ugrzęźliśmy w jakiś wrednych wirusach, które masakrują nas po kolei. Są gorączki, kaszel, katar, bóle uszu, takie tam... U wszystkich w kółeczko, końca nie widać. I u mnie oprócz przeziębienia jakieś bóle reumatyczne (?) w dłoniach i stopach, w środę idę na kolejne badania. Podczytuję Matkę Kaszubkę i mam nadzieję, że u nas też nie skończy się szpitalem.
Jakiś trudny ten początek, na obu krańcach Polski.
I nawet nic pisać mi się więcej nie chce. Trzeba przetrwać i doczekać Wielkanocy i nowej nadziei, jak zwykle.
Idę robić kotlety :P
PS. No i jednak szpital... Gdy pisałam notkę, Krzysiek był z dziewczynkami na dyżurze świątecznym. A teraz pojechał z Sarą - chyba zapalenie płuc. Zostaję na froncie sama z pozostałą czwórką. Ech nie tak miało być...
Ale w sumie mogło być też gorzej :P Nie mam co narzekać.
PPS. Nocny dopisek, dostałam info że Krzysiek z Sarą wracają do domu. Zapalenie płuc jest, ale też nowe leki (poprzedni antybiotyk nie zadziałał), no ale mamy się kurować w domku. Uffff.... Dzięki, Boże!
(btw. cały dzień mi chodzi pogłowie, że dziś święto Ofiarowania...)
Także ten, ferie chorobowe, ale przynajmniej domowe, a nie szpitalne. I oby tak zostało!
A tu jeszcze wrzucam, bo właśnie sobie oglądałam, żeby się odstresować po całym dniu:
WARTO!!!
PS. No i jednak szpital... Gdy pisałam notkę, Krzysiek był z dziewczynkami na dyżurze świątecznym. A teraz pojechał z Sarą - chyba zapalenie płuc. Zostaję na froncie sama z pozostałą czwórką. Ech nie tak miało być...
Ale w sumie mogło być też gorzej :P Nie mam co narzekać.
PPS. Nocny dopisek, dostałam info że Krzysiek z Sarą wracają do domu. Zapalenie płuc jest, ale też nowe leki (poprzedni antybiotyk nie zadziałał), no ale mamy się kurować w domku. Uffff.... Dzięki, Boże!
(btw. cały dzień mi chodzi pogłowie, że dziś święto Ofiarowania...)
Także ten, ferie chorobowe, ale przynajmniej domowe, a nie szpitalne. I oby tak zostało!
A tu jeszcze wrzucam, bo właśnie sobie oglądałam, żeby się odstresować po całym dniu:
Mocno ściskam! Na pewno jest Ci teraz ciężko. Doświadczenie choroby nigdy nie jest łatwe... Ty tez koniecznie się badaj i uważaj na siebie. A niedługo wiosna. I chyba tez ferie u Was niedługo? Pamiętam w modlitwie <3
OdpowiedzUsuńZdrowia!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze można leczyć w domu.
Czas szybko leci a dla Was zdrowia, zdrowia, zdrowia <3
OdpowiedzUsuń