wtorek, 12 kwietnia 2016

Dwa latka Elusi.




 I kolejne w tym sezonie dmuchanie świeczek na torcie za nami. Został nam tylko Gabryś ;) W niedzielę świeczkę w kształcie dwójki zdmuchnęła Ela i udało jej się to sprawnie i szybko jak nigdy. Chyba wyczuła moment :) 

Sto lat, Elusiu! Rośnij na mądrą, piękną kobietkę o dobrym serduszku! I pamiętaj, że Pan Bóg Cię kocha, zawsze jest przy Tobie, przytula i prowadzi Cię za rękę...

Dzięki tym urodzinom nasza kolekcja zabawek wzbogaciła się o różne laleczki i książeczki o królewnach - wreszcie mogę się bawić czymś dla siebie ;P Miecze i koparki poszły w odstawkę, rano czytam o Zuzi baletnicy i ustawiam przed lalkami serwis do herbaty. Sasasa. Tylko wieczorami, kiedy chłopcy wracają z przedszkola, zamieniam się znowu w potwora/kapitana Haka/smoka/czarownicę i gonię ich po mieszkaniu, strasząc wypruciem flaków i ugotowaniem w kotle (ta forma zabawy zachwyca ich najbardziej... no i jeszcze łaskotki, kiedy udaje mi się ich dorwać). Ale wcześniej - pełna kultura ;)

Moja mała królewno, jak dobrze, że jesteś z nami... Po trudnej ciąży, kiedy lekarze przez kilka miesięcy straszyli Twoją rzekomą chorobą i chcieli wymóc badania, które mogłyby ci zaszkodzić... I mówili, że lepiej się upewnić co do choroby, bo lepiej w razie czego wcześniej usunąć problem... To straszne, że w dzisiejszych czasach dzieci w brzuchach mam traktuje się jak produkty hodowli, które w razie jakiejś wady można odrzucić, jak nie przymierzając zgniłego brokuła. Coraz trudniej znaleźć lekarzy, którzy o te dzieci walczą do końca. A na matkę, która nie chce zabić swojego dziecka i jest gotowa nawet oddać za nie życie, patrzy się jak na wariatkę. Ech, trudne czasy...

Teraz też aż trudno mi wchodzić do internetu - zawsze trafię na jakiś uroczy tekścik o tym, jak to rzekomo pięknie jest mieć wybór i móc usunąć swoje dziecko. Swoją drogą zabawne, bo takie dzieci w brzuchu to jeszcze nie jest problem. Problemem to dopiero potrafią być te urodzone :P Co by było, gdybyśmy się zgodzili, że i je można usuwać, z powodu jakiejś wady albo np. wrednego charakteru? No czystka. I nie mówię, że sama nie raz nie miałam na to ochoty ostatnio, bo owszem, zdarzało się :) Ale te maluchy w brzuchu? No co one niby zrobiły, poza może sprowadzeniem na mamę mdłości i bólu kręgosłupa?

Ale o tym nie chcę się rozpisywać, zrobiły to już wystarczająco dobrze dziewczyny TU i TU. Popieram.

Zamiast się stresować i wkurzać (w tym momencie to zdecydowanie niewskazane...), staram się czytać o dobrych rzeczach. Np. o rodzicach, którzy pozwolili swojemu małemu dziecku się urodzić, mimo że było chore. Odeszło spokojnie wkrótce po narodzinach, przytulone, kochane, otoczone bliskimi osobami. Oto "Opowieść o Samuelu". Piękna i ryczę, ile razy czytam. Szkoda, że nie wszystkie dzieci mają tyle szczęścia. Ale dobrze, że gdzieś na świecie dzieją się też takie rzeczy.

Trudny to temat dla mnie tym bardziej teraz, kiedy sama czekam na narodziny najmłodszego maleństwa (już 30 tygodni za nami! tak niewiele zostało!). Nie wyobrażam sobie, żebym miała mu zrobić krzywdę. Dla mnie jest skarbem odkąd się pojawiło na świecie we wrześniu ubiegłego roku. I co by się nie stało, dziękuję, że je mamy. Widziałam je na usg w zeszły czwartek :) Znowu wyszło, że to piękne dziewczę. Ziewało sobie, wystawiało języczek, ssało łapkę... O dziwo na razie nie dzieje się nic niepokojącego, także po raz pierwszy na tym etapie ciąży mogę sobie spokojnie czekać i rosnąć, a nie polegiwać i modlić się, żeby nie wyszło na drugą stronę za wcześnie. 

Także tego... Królewny rosną, rycerze rosną :) Kocham ich i jestem za nich cholernie wdzięczna. Nawet dziś, po kolejnej nieprzespanej nocy, kiedy co chwilę wstawałam do kaszlącego Rafałka ;) A poszłam spać późno, bo mimo że wczoraj od 4 rano byłam na nogach po 4 godzinach snu, to o dziwo wieczorem miałam jeszcze dość siły, by towarzyszyć Gabrysiowi przy tworzeniu obrazka do przedszkola (znaczy on rysował, wycinał i kleił, a przy tym rozmawialiśmy "o życiu i w ogóle..."). Yeah! Macierzyństwo to niekiedy sport wyczynowy :) A czasami rezygnacja z takich nonsensownych przyzwyczajeń, jak jedzenie czy spanie...

48 komentarzy:

  1. Elusiu Wszystkiego najlepszego zdrówka szczęścia i samych radosnych chwil z poznawania świata :D
    ja tam mam swoje zdanie na temat aborcji trochę się różni od Twojego bo przynajmniej w dwóch przypadkach bym się na nią zgodziła ale nie będę Ciebie denerwować w tym błogosławionym stanie :*
    moje chłopaki też chore Szczególnie Szymonek :( no i Arcio ma katar ech... to wszystko przez pogodę bo było ciepełko teraz zimno i deszczowo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Ech niech zdrowieją, u mnie Rafałek kaszle bez przerwy od rana a teraz padł i zasnął... Mam nadzieję że wydobrzeje szybko.

      Usuń
  2. Najlepsze życzenia dla Elusi :)
    i wszelkiego dobra dla reszty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już dwa latka! A dopiero co czekałyśmy z Tobą. Mówią, że upływający czas widać po dzieciach. Po cudzych chyba nawet bardziej. Elusiu! Przede wszystkim zdrówka i wiele, wiele radości.

    Co do reszty wpisu- moje zdanie znasz.
    Trochę zabawne, że niby nie chcesz się denerwować tym tematem, że niby strach wejść teraz do sieci, bo same "perełki" można przeczytać, a jednak... Jednak poruszasz jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów ostatnimi czasy. Życzę Ci zatem, żeby nikt Cię tutaj nie zdenerwował :) Ja tym samym kończę, bo... Bo wiesz co myślę i karcące słowa potępienia nie zmienią mojego zdania. Utwierdzą jedynie w przekonaniu, że dopóki dla niektórych świat wciąż będzie tylko czarno-biały, to nici z dialogu. Co więcej? Dlaczego tak łatwo niektórym ludziom przychodzi ocenianie innych? Mierzenie ich swoją miarą... Masz rację, przedziwny jest ten świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      No poruszam, bo akurat się to zbiegło z urodzinami Eli i wspomnienia się odezwały :P zwłaszcza pewne perełki ze szpitala podczas badań w ciąży mi się przypomniały. Po prostu mam wrażenie, że teraz trudniej znaleźć lekarza, który pomoże ciążę donosić, niż takiego co ją pomoże przerwać, a to już lekkie przegięcie... W pierwszej ciąży podobna historia. Na samo wspomnienie mi się coś burzy :/

      Usuń
    2. Jeśli masz takie wspomnienia (a oczywiście wierzę), to się nie dziwię. I fakt, jest to przegięcie, bo przy obowiązującej ustawie, kobieta bez względu na wybór jakiego dokona, powinna być otoczona wsparciem i opieką. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to myśl, że lekarzom jest pewnie trudno prowadzić takie ciąże, gdzie z góry wiadomo, że happy endu nie będzie. Tu kłania się ich wrażliwość, empatia, delikatność... Bo to wszystko trudne, ale nie niemożliwe, aby ta kobieta czuła się w tym jeszcze bardziej szczególnym czasie "zaopiekowana" i zrozumiana.

      Usuń
    3. Oj ani wrażliwości ani delikatności nie było - ani względem mnie, ani dziecka (wręcz przeciwnie, pewne zachowania były po prostu agresywne, niestety). Była obawiam się jedynie troska o własny stołek, bo przecież źle wygląda w papierach, że się pozwoliło urodzić choremu dziecku. Zwłaszcza przy dzisiejszych, "postępowych" trendach.
      Także masz rację, kobiety w tej sytuacji potrzebują szczególnie wsparcia...

      Usuń
    4. Przyznam, że dla mnie sytuacja po prostu nie pojęta. Nie ma i nie będzie w tym kraju przymusu aborcji, więc skąd u tych lekarzy tak dziwne i irracjonalne podejście? Przykro mi, że tego doświadczyłaś, bo domyślam się, że to podwójnie trudne, kiedy masz do czynienia z takim podejściem i zmagasz się z lękiem o dziecko...

      Usuń
    5. Myślę że nie ma i nie będzie przymusu w żadną stronę i ludzie i tak będą mogli wybierać w zgodzie z własnym sumieniem, tyle że np. wśród lekarzy z tego co widzę wręcz panuje moda na bycie pro-choice (przy czym wybór jest jeden oczywiście, usuwamy) i naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto nie potraktuje Twojego dziecka przedmiotowo. Może po słynnej aferze z Chazanem boją się, że jak będą walczyć o dziecko to pracę stracą, no nie wiem...
      Moja lekarka prowadząca ciążę jest super, ale boję się badań w szpitalu u kogoś innego po tamtych cyrkach.

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla Elusi :) Jaka opalona buźka śliczna!
    Ela teraz chyba bardzo jest podobna do Rafałka, co?

    Ciężki temat, chociaż w większości myślę podobnie, ale zawsze z tyłu głowy mam "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzano"... i mam nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mi tego sprawdzać.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Z wyglądu tak, choć z charakteru dużo ma ze starszego brata :)

      Usuń
  5. Cytat z sobotniej manifestacji:
    "Nie popierasz aborcji? To jej sobie nie rób."
    I tyle w tym temacie-każdy MA PRAWO do swojego zdania.
    A przynajmniej liczę, że nadal ma, w tym kraju coraz dziwniej...


    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toć własnie jej sobie nie robię :P chciałabym też móc o niej nie słuchać, zwłaszcza teraz, kiedy jestem w ciąży. Jak dla mnie dziecko też ma swoje prawa, m.in. do tego, żeby się urodzić.

      Usuń
    2. W takich przypadkach zupełnie zgadzam sie z Kasią, ale tez w takich sytuacjach każdy powinien mieć wybór. Są sytuacje kiedy aborcja powinna być dopuszczona, wybacz ale nikt nie ma prawa zmuszać dziewczyny do urodzenia dziecka z gwałtu.
      Szkoda, że Kościół tak szybko zapomina o dzieciach już urodzonych, do krzyczenia sa wszyscy a do pomocy nikt. Magda

      Usuń
    3. Przykre, ale niestety-bardzo prawdziwe. Walka o prawa dzieci i ich byt tu, po drugiej stronie brzucha, kończy się wraz z chwilą narodzin. Wtedy kobieta/rodziny zostają same i same się muszą martwić co dalej- w każdym wymiarze, zarówno emocjonalnym, jak i ekonomicznym, co przy dzieciach poważnie chorych- nie jest bez znaczenia, nie oszukujmy się. I myślę, że tą całą energię, która jest obecnie poświęcana na przekrzykiwanie się, można by znacznie lepiej ukierunkować. Choćby na zwrócenie uwagi, w czym rzeczywiście jest problem, o czym bardzo mądrze napisała (W KOMENTARZACH) dziś Emilia, o tu:
      http://megi8.blogspot.com/2016/04/apy-precz-od-kompromisu.html

      Usuń
    4. Nie mogę się zgodzić, bo z doświadczenia wiem, że taka pomoc jest. Trzeba tylko poszukać.
      Co do pomocy ekonomicznej dla rodzin z chorymi dziećmi to tu ogólnie dramat jeśli chodzi o nasze prawo... Mam nadzieję, że dużo się zmieni i wreszcie takie rodziny zaczną otrzymywać realna pomoc i nie będą zmuszone rozpaczliwie szukać i zbierać na własną rękę :/

      Usuń
    5. To jest właśnie uwłaczające. Bo o ile zawsze wzruszają mnie takie akcje niesienia pomocy tym najbardziej potrzebującym, to zawsze pojawia się jednocześnie bunt, czy to tak powinno wyglądać... Ci ludzie i tak są już doświadczeni przez los, a prosić, czasem wręcz żebrać o pomoc nie jest łatwo. Tym bardziej boli, że wymierna pomoc mogłaby znacznie poprawić jakość życia samych dzieci. Niektórym dać szansę na większą samodzielność, lepszy rozwój... No temat rzeka jednym słowem.

      Usuń
    6. Dodam tylko jedną kwestię, szkoda tylko, że rodzice urodzonych chorych dzieci żebrzą po rożnych fundacjach,( które notabene nieźle się przy tym obławiają, na chore dzieci idzie może 10% a reszta to koszty funkcjonowania fundacji) i zbierają pieniądze na leczenie chorych maluchów, na przeszczepy, operacje itd... bo NFZ nie refunduje, kościół z własnych też nie da, o to nikt nie krzyczy, teraz wrzask o aborcję, każdy ma sumienie, więc powinien mieć prawo wyboru.
      Polecam piękny post pt PIS off z bloga Nasz zrodzony z marzeń świat. Magda

      Usuń
    7. Widziałam tego posta ale się z nim nie zgadzam :P

      Usuń
    8. Nie każda fundacja obławia się, uwierz mi są tez takie, co przekazują 100% darowizn, znam osobiście. Najwięcej i tak obławia się ZUS i NFZ :( I prawdą jest, że to jest straszne, że rodzice chorych dzieci muszą żebrać od innych, aby je ratować. Rivulet, z tą pomocą też nie jest tak łatwo, nawet jak dobrze się poszuka, smutne.

      Ja osobiście jestem przeciwna aborcji, też mi żal niewinnych dzieci, osobiście owej odmówiłam jako młoda dziewczyna.. nie mniej jednak uwazam że zakazy i nakazy nie są dobre, wręcz straszne. Są tak różne i tragiczne sytuacje w życiu, że nawet sobie nie umiemy tego wyobrazić i dlatego w nich wybór powinien być. Wybór nie oznacza, ze każda kobieta teraz sobie będzie robić aborcję ot tak, nie nazwałabym w takich przypadkach "usuwamy problem", absolutnie nie, nie wolno tak mówić, zwłaszcza jak nie byliśmy nigdy w takiej sytuacji. Nie mówię tu też o chorych dzieciach, do których tylko się wiele osób odnosi. Nikt z nas przecież nie wie co by byo gdyby. Ja zakładam tu i teraz, że w żadnej z opcji nie poddałabym się aborcji, ale gdyby to nie daj Boże mnie jednak spotkało, to chciałabym mieć wybór, żebym w całej ogromnej swej tragedii miała czas i możliwość przemyśleć, wybrac i próbować pogodzić się czy np osierocić swoje dzieci umierając wraz z nienarodzonym - które notabene też bym przeciez pozbawiła życia umierając, czy nie krzywdzić już żyjących dzieci... Zakaz wyboru i nakaz że wyjście jest jedno i mam osierocić byłby czyms okrutnym :(

      Usuń
  6. Szkoda, że te nienarodzonego dzieci nie mogą zrobić manifestacji w obronie swojego życia. Kto zadba o ich prawa? Czemu winne jest dziecko z gwałtu? Moim zdaniem jest także ofiarą. Czemu winne jest to bardzo chore dziecko? Ktoś musi krzyczeć za tych najmłodszych skoro one same jeszcze nie mogą. Kaja Lewandowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wypowiedź Kaju, zgadzam się w 100%.
      Zresztą tu przypomina mi się historia mojej prababci, która w czasie wojny została zgwałcona i zaszła w ciążę - było to kilka lat po śmierci jej męża, wychowywała samotnie kilkoro dzieci. Otóż urodziła to dziecko i kochała tak, jak pozostałe. Także wbrew temu, co sugeruje ogólna histeria, w każdej sytuacji można po prostu wybrać dobro. Jeśli się chce. Naszych wyborów i naszego sumienia najlepsze prawo regulować nie będzie w stanie i ludzie i tak będą robić swoje. I prędzej czy później poniosą konsekwencje tych wyborów...
      A jak tam dzieciaki? :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z wami dziewczyny....(Kaja i Rivulet)

      Usuń
    3. Starsze dzieciaki dobrze a z najmłodszymi leżę od prawie trzech tygodni w szpitalu bo grozi nam poród przedwczesny. Mam skurcze raz większe raz mniejsze. Jutro kończę 34 tydzień i mam nadzieję, że jeszcze 2 tygodnie wytrwam.

      Usuń
    4. Madziu dzięki :)) w grupie raźniej :D
      Kaju będę pamiętać w modlitwie :* dobrego rozwiązania w dobrym czasie! i napisz jak już będziecie "rozpakowani".
      Możesz na maila, rivulet@poczta.onet.pl

      Usuń
  7. Wszystkiego najlepszego Eluniu! Rośnij duża i mądra, rodzicom i braciom na radość :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja osobiście myślę, że w przypadku gwałtu, aborcja też może być traumą dla kobiety - o tym się jakby zapomina.
    To chyba nie jest tak, że po usunięciu ciąży cały problem problem znika i jak kobieta urodzi dziecko z gwałtu to ma traumę, a jak usunie, to jej nie będzie miała, albo będzie miała mniejszą...
    Moim zdaniem, aborcja jest większą traumą niż urodzenie dziecka.
    Natomiast nie uważam, aby zgwałcona kobieta miała obowiązek kochać i wychowywać takie dziecko.
    Powinna mieć absolutną wolność oddania dziecka z gwałtu do adopcji bez najmniejszego poczucia winy i bez cienia jakiejkolwiek presji, aby je zatrzymać i kochać.
    Jednak nie wiem, czy prawne zmuszanie jej do urodzenia dziecka z gwałtu to dobry pomysł. Może to odnieść odwrotny skutek.
    Państwo oraz Kościół powinny robić wszystko, aby otoczyć pomocą taką kobietę, aby przekonać ją, że aborcja nie jest najlepszym rozwiązaniem, że trauma może być mniejsza jak urodzi i odda.
    Kościół może pomóc najwięcej oferując wsparcie i pomoc kobietom (i tym zgwałconym i tym mającym urodzić dzieci bardzo chore) i w taki sposób może uratować naprawdę wiele dzieci.
    Czytałam ostatnio reportaż w gazecie o kobietach, których dzieci miały się urodzić bardzo chore.
    Dzięki temu, że te kobiety otrzymały pomoc hospicjum perinatalnego, gdzie nikt ich do niczego nie zmuszał i nie oceniał, tylko zaoferował maksymalną pomoc i zrozumienie, poczuły, że mają dość siły, aby urodzić te dzieci i pozwolić im odejść w swoich ramionach po porodzie.
    Dlatego myślę, że w taki własnie sposób można uratować najwięcej dzieci i sprawić, aby urodziły się nawet te ciężko chore.
    Ja sama miałam trudną sytuację w ciąży. Od początku ciąży miałam podejrzenie ciężkiej choroby (swojej - miałam guza pod skórą, który mógł być złośliwy) i lekarze kazali mi jak najszybciej usunąć tego guza.
    Oczywiście to trochę inna sytuacja, bo miałam do tego prawo i formalne i moralne.
    Ale bardzo się bałam, że w pierwszych tygodniach ciąży znieczulenie miejscowe mogłoby zaszkodzić dziecku. Więc odłożyłam ten zabieg aż do II trymestru ciąży.
    Bardzo mi to pomogło, że moja rodzina, nota bene bardzo wierząca, chciała walczyć przede wszystkim o moje zdrowie i zachęcali mnie do usunięcia guza jak najszybciej.
    Właśnie dzięki tej ich trosce o mnie, ja znalazłam dość siły, aby zatroszczyć się przede wszystkim o dziecko i odłożyć w czasie ten zabieg. Dzięki Bogu guz okazał się zupełnie niegroźny.
    Reasumując - uważam, że powinno się propagować rozwiązania inne niż aborcja, zatroszczyć się o to, aby każda kobieta w tych 2 ekstremalnie trudnych sytuacjach, o które toczy się dyskusja, otrzymała maksymalne wsparcie i pomoc.
    I chyba to własnie odniosłoby najlepszy skutek jeśli chodzi o ocalenie życia dzieci poczętych czy w wyniku gwałtu czy ciężko chorych.
    O 3. przypadku nie wspominam, bo uważam, że kobieta ma prawo wybrać swoje życie.
    Do takiego heroizmu nikt jej nie ma prawa zmuszać.
    Tak jak nikt nie przychodzi do mnie czy do Ciebie i nie nakazuje nam oddać nerki ciężko chorej osobie, czy jeszcze dosadniej - np. poświęcić życie i oddać swoje serce komuś do przeszczepu a samemu umrzeć.
    Co więcej, nikt nam nie nakazuje oddać nawet szpiku czy krwi.
    Tak więc nie można wymuszać na kobiecie, aby poświęciła swoje życie dla kogokolwiek, nawet dla własnego dziecka, szczególnie jeśli ma jeszcze inne dzieci, które jej potrzebują.
    Te które to robią są heroinami, ale nie można takiego heroizmu wymagać od każdego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff długi komentarz i tak na szybko szczerze mówiąc nie ogarniam :)) bo czasu trochę mało...
      Z tym heroizmem to się zgadzam, ale tak szczerze - ile jest takich przypadków? Bo mam wrażenie że ciągle się mówi o gwałtach itd. (tak jakby codziennie kobiety były gwałcone i zmuszane do rodzenia dzieci - no raczej nie w Polsce...), żeby tylko mieć wytrych i móc przepchnąć możliwość korzystania z aborcji w sytuacjach mniej hardkorowych (bo akurat jest szansa, że dziecko może będzie chore, więc po co ryzykować, lepiej "usunąć"). Także teoria sobie, a praktyka sobie... Ile teraz kobiet planuje zajść w późną ciążę (bo teraz ma inne plany), ryzykując że dziecko będzie miało wady i licząc na to, że w razie czego można się będzie go pozbyć? To prawie jak plan zakupu nowego odkurzacza koniecznie z możliwością wymiany na lepszy model w razie uszkodzenia :P I ta druga opcja jest znacznie częściej występuje w naszej przyrodzie, niż dramatyczne sytuacje o których piszesz.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą, że przypadki ciąż z gwałtów są bardzo rzadkie - widać to nawet po statystykach, które w związku z obecną dyskusją nad ustawą często się pojawiają w gazetach czy w Necie.
      Jeśli chodzi natomiast o sytuacje, kiedy dziecko jest chore...To prawda, że wiele kobiet odkłada ciążę na później, ale nie sądzę, aby z tyłu głowy miały takie myślenie, że "najwyżej usunę".
      Nigdy się z taką postawą nie spotkałam nawet wśród swoich niewierzących znajomych.
      Może są jakieś pojedyncze przypadki takiego myślenia, ale sądzę, że to naprawdę wyjątki.
      To że kobiety rodzą później często wynika z tego, że wcześniej nie spotkały odpowiedniego kandydata na męża i ojca swoich dzieci.
      A te, które chcą po studiach trochę popracować zanim zajdą w ciążę wynika też często z jakiejś odpowiedzialności za przyszłe dzieci - aby miały gdzie mieszkać, aby matka miała zasiłek macierzyński (a taki, jeśli się nie mylę, uzyskuje się, kiedy matka zachodząc w ciążę jest zatrudniona na umowę o pracę).
      Jeśli dodatkowo matka ma umowę na czas nieokreślony, to może iść na 3-letni urlop wychowawczy, zachowując ubezpieczenie i otrzymując dodatek z tytułu opieki nad dzieckiem (jakieś 400 zł miesięcznie) a potem może wrócić do pracy np. na 1/2 etatu. To wielkie korzyści.
      I pewnie tymi kwestiami kierują się w ogromnej większości kobiety rodząc później dzieci.
      Trudno im się dziwić, przecież mając dzieci należy im zapewnić jakieś warunki i poczucie bezpieczeństwa, w końcu nawet zdaniem Kościoła, rodzicielstwo powinno być odpowiedzialne.
      Ale oczywiście są też kobiety, które mogłyby mieć dzieci wcześniej, bo jakąś stabilność już mają, a nie chcą.
      I potem są dramaty o których piszesz.
      Znam takie pary, które np. mieszkając ze sobą i mając stałą pracę odwlekały do 30-tki decyzję o ślubie, a teraz nie mogą mieć dzieci.
      Albo parę, która pobrała się rok po studiach, również mając stabilność finansową i mega pomoc pod każdym względem ze strony rodziców, a deklarowali, że dzieci "to jeszcze nie teraz, ale kiedyś-tam". A teraz, mając 30-tkę nie mogą mieć dzieci, leczą się intensywnie, i nic...
      Ale znam też parę, która poznała się, gdy ona miała 28 lat, chodzili ze sobą około 1 rok, zaręczyli się i wzięli ślub kilka miesięcy po zaręczynach, stając na głowie, aby w tak krótkim czasie zorganizować wesele, a wszystko dlatego, aby móc jak najszybciej starać się o dziecko, ale niestety po 3 latach od ślubu nadal nie mogą się doczekać dziecka...
      Tak więc różne są sytuacje...więc wrzucać wszystkich do "jednego wora" nie można.
      A i winić tych, którzy nie mając podstawowej stabilności finansowej odkładają ciążę, też chyba nie można.
      Pozdrawiam,
      PS. Wszystkiego najlepszego dla ślicznej Elusi! Niech rośnie na szczęśliwą kobietę!

      Usuń
  9. Przede wszystkim życzenia dla Elusi, wszystkiego tego czego potrzebuje😊
    A temat projektu... Znasz moje zdanie. Bez prawdziwego wsparcia, w pierwszych dwóch przypadkach zaostrzenie prawa nic nie da. A trzeci punkt... Myślę, że to nie fair gdy zmusza się kogoś do poświęcenia życia. To powinno być samodzielna decyzja.
    A pomoc... Nasze dzieci zostały zdiagnozowane i są pod opieką terapeutów dzięki oślemu uporowi mojemu i męża. Inaczej tkwilibyśmy w punkcie wyjścia pewnie do czasu zerówki u Starszego. A Młodszy nigdy nie mógłby robić połowy rzeczy jak sprawne dziecko. Czasem myślę sobie, że ten upór i determinacja to powód, dla którego Bóg obdarował nas takimi a nie innymi dziećmi. Wiedział, że będziemy walczyć i nie odpuścimy.Tylko że nie każdy ma dość siły i nie każdy ma wsparcie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Projekt projektem, ale w notce nie o projekcie pisałam (wiem, ale w tym czasie tak się kojarzy), tylko o tym, jak popularne jest teraz myślenie, że w ciąży trzeba się koniecznie zbadać, żeby w razie czego prawdopodobnie-chore-dziecko móc zabić i postarać się o nowe. I to lekarze sami promują takie zachowania. I to jest według mnie chore, bo dziecko to nie roślinka, którą można wyrwać i posadzić sobie nową, tylko żywy człowiek. Żeby było zabawniej, Ela urodziła się najzdrowsza z moich dzieciaków... Aparatura i usg czasem się mylą - ile zdrowych dzieci mogło zostać usuniętych "przez pomyłkę"? Bo ryzyko zachorowania to jedno, a faktyczna choroba to drugie.

      Usuń
    2. No tak, dla mnie możliwość zbadania to raczej pewien rodzaj przygotowania się na to co może być. I np wybranie szpitala w którym moje dziecko urodzi się i otrzyma fachową pomoc. Nieważne jak bardzo będzie chore.

      Usuń
    3. Ja zabiegałam o badanie i zupełnie nie przyszło mi do głowy, że wcelu zabicia dziecka (!), nie można tak jednostronnie myśleć i wrzucać wszystkich do jednego worka, którzy choć troszkę inne poglądy mają. Miałam dokładnie takie same powody jak Visenna. Trzeba czasem szerzej spojrzeć na sytuację, naprawdę. Nie dzielmy się, to do niczego nie prowadzi, nie oceniajmy innych po pozorach.

      Usuń
    4. Iwosiu dobrze to o Tobie świadczy i rozumiem Cię, bo dla mnie też to możliwość zbadania czy wszystko ok, ale nie dla wszystkich. I nie mam na myśli swoich urojeń (chciałabym, żeby tak było), tylko konkretne sytuacje konkretnych kobiet, które na to badanie idą by się przekonać czy zostawić to dziecko w brzuchu czy nie. Smutne ale prawdziwe i zdziwiłabyś się, ile jest takich kobiet :/ Więc miło by było jednak zmienić myślenie w narodzie, bo dla niektórych taki wybór to nie dramat, tylko banalna opcja, która ma się należeć i już.

      Usuń
    5. Tylko, że niektórzy nie chcą patrzeć inaczej, widzą sprawy bardzo "wąsko".
      Cały czas się zastanawiam, czy tak ustawa ewentualna ma robić dobrze matkom i dzieciom czy katolikom. I czuję, że chodzi o to drugie, a to dziwne, bo wydawało mi się, że jesteśmy ( nadal jeszcze ) świeckim państwem...

      Kaśka

      Usuń
    6. No tak, wszystkiemu winni są katolicy, Żydzi, masoni i cykliści, jak w kawale :)
      Na szczęście nie tylko katolicy potrafią zobaczyć, że aborcja to zabijanie dzieci - inaczej kiesko by to wyglądało, bo katolików (chrześcijan w ogóle) jest mało. Dlatego cieszy mnie, że znam też ateistów pro-life.
      Tu nie o wiarę chodzi, tylko raczej o świadomość czym aborcja jest - zabiciem człowieka. Naprawdę trzeba wierzyć w Boga, żeby to zrozumieć? Nie wydaje mi się, wystarczy trochę logiki i wiedzy...

      Usuń
    7. i trochę empatii i wyobraźni, żeby nie wszystko w tym całym sporze było albo czarne, albo białe... Bo tak- aborcja to zabicie człowieka. Tylko, że... do znudzenia będę te powtarzać, przy zaznaczeniu, że nie- ja nie wiem, jak postąpiłabym w tych dwóch przypadkach (trzeci jest dla mnie oczywisty- nie zaryzykowałabym świadomie swojego życia mając dwoje dzieci), że my tu nie mówimy o "eliminacji z wygody" albo, tak jak napisałaś u Visenny "bo nam się dzieciak nie spodobał"...
      I właściwie mam takie rozterki o co w tej sprawie naprawdę chodzi. Jest kompromis. Każdy może postąpić w zgodzie ze swoim sumieniem. Wiem, doczytałam, że na co innego chciałaś zwrócić swoim postem uwagę- i tu się z Tobą całkowicie zgadzam. Lekarz nie może narzucać kobiecie rozwiązania, ani w jakikolwiek sposób dawać Jej do zrozumienia, że On się z nim nie zgadza, czy że ta powinna postąpić inaczej.
      I tak, wiem, zaraz podniesie się larum,że ten głos w obronie życia nienarodzonych jest potrzebny... Jest, owszem. Bo aborcja nigdy nie może stać się środkiem antykoncepcyjnym. Ale nie o tym przecież rozmawiamy.

      Usuń
    8. Marta to że nie wiesz jak byś postąpiła to już sprawa Twojego sumienia. Nawiasem mówiąc mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała tego sprawdzać.
      Dla mnie oczywisty jest inny wybór i to też byłby mój wybór.
      O dziwo właśnie kiedy czytałam Twoje słowa trafiłam na świadectwo kobiety, która miała podobne doświadczenia, co ja.
      Tutaj: http://gosc.pl/doc/3090838.Lekarz-byl-oburzony-ze-nie-chce-sluchac-o-aborcji
      Więc naprawdę, wybory wyborami, ale w tym momencie większym problemem wydaje mi się być skłanianie wszystkich kobiet z ryzykiem choroby dziecka do aborcji (nagminnie i to przy pomocy nieraz drastycznych metod i poniżania), niż zmuszanie kogokolwiek do poświęcania życia (yhm, akurat ktoś kogoś będzie zmuszał... to zawsze jest wolny wybór matki). I o tym tutaj rozmawiamy...

      Usuń
    9. Oczywiście, że sprawa mojego sumienia, choć czuję ten pełen potępienia ton, że jak mogę nie wiedzieć... Ano... mogę. Bo "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono". Ty, jak wiemy, byłaś sprawdzana- i nigdzie tego nie kwestionuję, co więcej, kiedy ktoś taki opowiada się za każdym życiem, jest dla mnie o wiele bardziej wiarygodny, niż wszyscy ci, którzy krzyczą, siedząc w wygodnym fotelu, z laptopem na kolanach...
      To raz, dwa- czytając wszystkie komentarze można mieć jednak spory problem z oceną o czym naprawdę jest ta rozmowa, nie masz wrażenia? Począwszy od tego, że część z nas nie do końca trafnie odczytała intencje Twojego postu, po fakt, że rozmowa samoistnie odbiegła od tematu wyjściowego.
      Natomiast jeśli chodzi o sam link (chętnie przeczytam, bo może nie wygląda, ale jestem otwarta na inne spojrzenie na każdy temat), to uważam, że wystarczająco dałam wyraz temu co sądzę na Twoim przykładzie i tutaj zdania nie zmienię. Jest to karygodne i na pewno do zgłoszenia "gdzieś wyżej". Kobieta, zgodnie z obowiązującym prawem, może wybrać. I Jej wybór, każdy, należy uszanować. Podobnie jak Ją samą. I przykro mi, że kobiet tak potraktowanych jak Ty, jest więcej. To się nie powinno dziać i nie mam tu nic innego do dodania. To nie lekarz będzie żył z konsekwencjami podjętych przez kobiety decyzji. On ma wykonywać swoją pracę. A w tych wyjątkowych przypadkach, za jego pracę uważam podążanie za pacjentką.

      Wspominałaś o profesorze Chazanie i że lekarze się boją. Pamiętajmy jednak o kontrowersjach, jakie urosły wokół tamtej sprawy.

      Usuń
    10. Ech jedyne co jest dla mnie kontrowersyjne i oburzające w sprawie dr Chazana to to, że stracił pracę człowiek, który nie chciał zabić dziecka. Wcale mu się nie dziwię, że tak postąpił i szczerze podziwiam, że sumienie było ważniejsze niż stołek.
      Daleka jestem od potępiania Ciebie jako osoby, natomiast owszem, sposób myślenia - kogokolwiek by nie był - uznający zabijanie dzieci po prostu mnie wkurza. Więc ton irytacji pobrzmiewa, bo jak dla mnie powinno po prostu nie być tematu...
      Większość osób komentujących pisze o wyborze kobiety w sytuacji zagrożenia życia obawiając się, że nowy projekt tego wyboru zakaże. To błąd, bo w sytuacji zagrożenia życia matka będzie mogła zdecydować, czy wybiera życie swoje czy dziecka i nie ma mowy, żeby było inaczej. Chociaż środowiska lewicowe tym starszą, ale chyba czegoś nie doczytały, jak zwykle... Cieszyłoby mnie natomiast to, gdyby kompromis zastąpiony został prawem, które choć trochę zmniejszyłoby liczbę aborcji dzieci podejrzanych o chorobę albo po prostu niechcianych. Bo ze względu na takie wypadki, jak usuwanie dziecka, bo "może" być chore, albo zostawianie dziecka 20-paro tygodniowego, które aborcję przeżyło, żeby sobie konało w męczarniach samotnie gdzieś w szpitalu (ostatnio głośno było o takich przypadkach) to uważam, że mamy wielkie gówno, a nie kompromis... Mają miejsce drastyczne rzeczy, których w cywilizowanym kraju być nie powinno i zamiata się je pod dywan. A kobiety straszy, że jak się tylko tknie kompromis, bo będą zmuszane do rodzenia dzieci - akurat...
      Pozdr :)

      Usuń
  10. Tak w temacie jeszcze, bo wszyscy prawie na tematy aborcji zeszli:
    http://gosc.pl/doc/3084498.Potworny-apel-Pierwszych-Dam
    Tyle się mówi o tolerancji wobec mniejszości i równym traktowaniu. Szkoda, że nie dotyczy to ludzi, którzy mają tego pecha że jeszcze nie udało im się przepchnąć na świat przez pochwę swojej matki tudzież zostać wyciągniętymi w wyniku cesarki.
    No ale zwolenników aborcji łączy jedno - wszyscy zdążyli się urodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I ja dokładam się do życzeń dla Twojej Córeczki: )niech zdrowo rośnie i ma przepiękne dzieciństwo: )dużo zdrówka i samych uśmiechów !

    OdpowiedzUsuń
  12. Spóźnione, ale szczere życzenia dla uroczej 2 latki. Niech rośnie na zdrową, szczęśliwą dziewczynkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkiego dobrego dla Eluni :)
    Śliczna Principessa !!
    też wolę takie zabawy, niż to rozpruwanie flaków haha fajnie to ujęłaś :) małe księżniczki sa przesłodkie, kolejna Ci rosnie pod sercem, cudowne wieści :)
    Sto lat!

    OdpowiedzUsuń