piątek, 18 grudnia 2015

Przygotowania.

Do świąt zostało już tylko kilka dni. I w szoku jestem, że w zasadzie to jesteśmy przygotowani. Nawet choinkę już mamy :) a to naprawdę niezwykłe, bo zazwyczaj goniliśmy za nią w ostatniej dosłownie chwili. Prezenty dla dzieci kupione i schowane. Dom w miarę ogarnięty. Chociaż nie będę się mogła pochwalić zamiecionym każdym kątkiem i pościeranymi wszędzie kurzami, to jednak muszę pamiętać ile energii i czasu straciłam na opanowanie zwykłych codziennych katastrof. I w związku z tym cieszyć się, a nie załamywać, że dom nie mógłby się znaleźć w świątecznym katalogu ;)

Co najważniejsze, udało nam się już iść do spowiedzi (co nie jest takie proste, bo dwa razy w roku kolejki do konfesjonałów przypominają długością te do kas w Tesco, a comiesięczna spowiedź staje się w grudniu i na wiosnę prawdziwym wyzwaniem). Także tam gdzie trzeba, jest pozamiatane :)

Kulinarne plany w zasadzie są skonkretyzowane. Rybę zrobi moja mama (będziemy mieć dwie Wigilie, jedną "wstępną" z moimi rodzicami, bratem i jego żoną, a drugą na spokojnie wieczorem u nas w domu), a resztę my sobie przygotujemy. Zostawiam działania przy garach na wtorek i środę. Susz już kupiony, buraki na barszcz są, kapusta jest. Jeszcze tylko coś słodkiego trzeba wymyślić i chałkę kupić. No i pierogi, i uszka. Nie wiem, czy zrobimy, czy kupimy. Się zobaczy. Jakoś wolę się nie spinać i nie przypominać w święta kogoś po maratonie, kto już jest tak padnięty przygotowaniami, że nic go nie cieszy. Nigdy nie widziałam sensu w świętowaniu w ten sposób. Wolę mieć mniej i być spokojna i wypoczęta, no i cieszyć się z bliskimi w tych dniach, a nie warczeć na każdego (co niechybnie bym uczyniła, gdybym musiała przez tydzień sprzątać i gotować bez przerwy :) no nie jestem typem gorliwej gosposi, pełniącej swe obowiązki z pieśnią na ustach).

Kolędy są w zasadzie wyuczone. Gabryś ćwiczy w przedszkolu, a Rafałek z powodu przeziębienia śpiewa z nami w domu :) Ela też próbuje, no i tańczy do każdej muzyki. Śmiesznie tak, śpiewać kolędy przed świętami - no ale kiedyś dzieciaki muszą się tego nauczyć, nie ma rady.

Mdłości jakby trochę lżejsze. To znaczy dalej są, ale od kilku dni mogę zauważyć poprawę. Inaczej się czuję, mam więcej siły i chęci do działania. Już nie jest mi tak strasznie zimno (chociaż wieczorem dalej mnie trzepie i od razu nurkuję pod kołdrę). Dobrze dobrnąć do tego 14 tygodnia...

Pojawił się za to inny ciekawy aspekt ciąży, a mianowicie mega huśtawka nastrojów. W jednej chwili się zrywam i pucuję radośnie pół domu, w drugiej mam totalnego doła, chowam się przed domownikami w łazience i ryczę. Ech... Zawsze w ciąży mam wrażenie, że ktoś wyjął mi mój mózg i wsadził jakiś inny (należący do pana A. Normalnego, pamiętacie "Młodego Frankensteina"? :D).

No... I tak ogólnie jeszcze mówiąc o nastroju w jakim wchodzimy w te święta... W ciągu ostatnich kilku dni dowiedziałam się o śmierci kilku osób, kilku mężczyzn. Każdy zostawił żonę i dzieci. Będzie wiele pustych miejsc przy wigilijnych stołach. I, mimo nadziei na zmartwychwstanie, wiele smutku i tęsknoty. Nie umiem myśleć o tym bez bólu w sercu. I jednocześnie bez wdzięczności, że my możemy jeszcze być tutaj razem i mamy tyle okazji do okazywania sobie miłości... Choć ostatni zabiegany tydzień pokazał, jak to trudne w codziennym chaosie nie dać się ponieść złości i nie zranić najbliższych. Mam nadzieję, że ten czas będzie spotkaniem z Bogiem (bo to najważniejsze), ale też spotkaniem z rodziną. Zbyt często się mijamy, pochłonięci swoimi sprawami.

8 komentarzy:

  1. Smutne te wieści przed samymi świętami, choć kiedy by one nie były, to są smutne i okropne :( Współczuję rodzinom..

    Cieszę się, że mdłości powolutku odchodzą do lamusa, taki prezencik widze od Córci na święta ;) Ach te nastroje - może to tez pogoda, ja powiem Ci, że nie jestem w ciąży a chwilami mam taką huśtawkę nastroju że hej :)

    Ach te przygotowania, ja w tym roku tez z jakimś takim większym spokojem i luzem, co ogromnie mnie cieszy. I też o dziwo mamy już od dłuższego czasu wszystkie prezenty, tylko popakować :)

    Mimo tych trosk, życzę radosnych i bardzo rodzinnych Świąt Wam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córci? To już wiadomo? Aj, coś przegapiłam :(
      Ale i ja się cieszę, że już Ci lżej, no niefajne te mdłości, nawet jeśli wie się, że świadczą o dobrej równowadze hormonalnej w tym szczególnym dla nas czasie.
      Śmierć bliskich... wiem jak boli przed Świętami. Obaj moi dziadkowie odeszli przed samym Bożym Narodzeniem...

      Trzymajcie się ciepło i zdrowo.
      Ps. Nawet ta przedświąteczna "spinka", te stanie przy garach, latanie ze ścierką, na nic się zdadzą, kiedy nic nie czujemy. Także cieszę się, że u Was jest inaczej.
      U mnie niestety nie.
      Buziaki

      Usuń
    2. Dzięki dziewczyny :)
      Hehe nie wiadomo, czy to córka - chociaż pisałam kilkakrotnie, że mam takie przeczucie. Ale wiadomo, z tym to nigdy nie wiadomo. Zobaczymy :))

      Usuń
  2. Śmierć zawsze boli, ale brak bliskiej osoby za chwilę przy Wigilijnym stole chyba szczególnie. Dlatego doceniam, że nie ubyło nas przy stole w tym roku. A nawet więcej. Siostra wyszła za Mąż i robimy wspólną Wigilię - nasi rodzice i nasze rodziny "po mężach" :) Cieszę się, bo Tygrys będzie miał towarzystwo. Co prawda jednoosobowe, ale zawsze. Dlatego tak po cichu zazdroszczę Wam gromadki przy stole. Tylko mój Ślubny marudzi, bo nieprzyzwyczajony do takich większych spotkań. Mam nadzieję, że się przekona.
    Niech ten szczególny czas mija Wam dalej w takim spokoju.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak byłam mała też mieliśmy takie duże wigilie rodzinami i dobrze to wspominam... Mam nadzieję, że moje dzieci też będą mieć takie wspomnienia.
      Dobrych świąt kochani :) I dużo radości z Tygrysa!

      Usuń
  3. u nas też w miare ogarnięty dom i u nas wigilia u teściów 1 dzień świat w domku a na drugi mamy chrzciny Szymonka więc u nas będziei niewiele przygotowujemy na 2 dzień świąt bo i po co skoro w drugi będzie full jedzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas przygotowania rozłożyliśmy na kilka dni. Część potraw już zrobiona i czeka w zamrażalniku. Może niezbyt zdrowo, ale stres też nikomu nie służy. A są ważniejsze sprawy w te Święta niż to, żeby każdy kąt był zamieciony a dania wszystkie zrobione samodzielnie i dopiero co z pieca wyjęte.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie wróciłam i mogę cieszyć się z Tobą z czwartego skarbka :)

    OdpowiedzUsuń