sobota, 25 lipca 2015

Ospa, rozłąka, mały żarłok. I przemyślenia.

Zakochałam się w tej piosence :)) Już wiem, że będzie mi się kojarzyć z tym latem... Z ciepłymi wieczorami w naszej kuchni i świerszczami grającymi za oknem. Tak jak z inne lato przypomina ta piosenka, i ta... i ta... i ta... i ta też... i tak mogłabym wymieniać długo :) Różne, mniej i bardziej ambitne, wesołe i nostalgiczne. W lecie muzyki słucham jakoś bardziej - i bardziej ją pamiętam.

U nas... cóż, ospy ciąg dalszy. Własnie smaruję Rafałka, na którym od paru godzin pojawiają się znajome już kropki. Przed nami kolejny radosny tydzień :P Tyle dobrze, że Gabryś pojechał nad morze (pewnie właśnie jest z dziadkami na plaży - ech, temu to dobrze!) i nie będzie się nudził z nami. Ciekawe, kiedy wysypie Elę - mam nadzieję, że szybko i że nie będziemy walczyć z kropkami całe wakacje...

O ile Gabryś się strasznie denerwował, kiedy go smarowałam i w ogóle był zły, że "brzydko wygląda", o tyle Rafałek jest zachwycony i prosi, żeby go wysmarować dokładnie, a najlepiej to narysować mu różne rzeczy. I tak w tym momencie na brzuchu ma dwa uśmieszki, a wyżej serduszko. Pedantyczny "po tatusiu" Gabryś pewnie na ten widok dostałby zawału :D Ale drugi synek jest "po mamusi" - lubi się smarować w barwy wojenne. I jeszcze prosi, żeby mu zdjęcie zrobić.

Elusia tak bardzo rozkręciła się w jedzeniu, że nie tylko swoją porcję zjada, ale też kończy to, czego inni nie dojedli. Ech, jeśli wszystkie nasze dzieci będą takimi żarłokami, to pójdziemy z torbami... Mógłby się chociaż jeden niejadek trafić, no! :) A tak, to codziennie robię nowe zdjęcia ku pamięci. Tu Ela z talerzem pełnym ziemniaków, tu Ela z ogromnym kawałkiem arbuza, tu jedząca ładnie zupę razem z innymi przy stole... Nie mogę się przyzwyczaić do tego widoku, przecież do niedawna to dziecię zaspokajało głód głównie ssaniem mleka.

Gabryś wczoraj cały dzień był bardzo przejęty tym, że wieczorem jedzie. Co pięć minut słyszałam "a kiedy będzie wieczór???", "a ile już godzin minęło???" i oczywiście "ja już nie wytrzymam!!!". Myślałam, że osiwieję i że ja też nie wytrzymam... Ale w końcu nadeszła pora rozstania :) Pogodziliśmy się (bo ofkors w tym napięciu zdążyliśmy się pokłócić), wyprzytulaliśmy. Powiedziałam, że będę tęsknić, a na to Gabryś: "Jadę tylko na pięć dni, więc wytrzymasz. Gdybym jechał na 260 dni, to byś nie wytrzymała...". No nie da się ukryć :) Nawet pomijając fakt, że jedzie na ciut więcej niż pięć dni.

Tak więc z mojego odpoczynku "tylko z jednym dzieckiem" zrobił się odpoczynek "tylko z dwójką dzieci, z czego jedno ma ospę". I chociaż mamy jedynaków raczej mi nie uwierzą, to muszę napisać - odpoczywam. Tęsknię za Gabrysiem i brakuje mi go, ale tez cieszę się ciszą (pozostała dwójka potrafi bawić się sama w ciszy, to Gabryś jest ekspertem od sadowienia się obok mnie i nawijania bez przerwy, tudzież zadawania pytań... a gdy na jakiś czas milknę, bo nie mam siły odpowiadać, to oczywiście słyszę dramatyczne "już mnie nie lubicie???"). Także ładuję akumulatory. Dobrze czasem od siebie odpocząć, człowiek łapie dystans i zaczyna też tęskniąc widzieć w drugim więcej dobra. Przez kilka dni nie będę się wkurzać, że odpowiadam na pytania i rozdzielam walczących chłopaków. Będę za to patrzeć na rzeczy Gabrysia z nostalgią i czekać, aż wróci. Kiedy jedno z nas jest poza domem, to dom jest pusty. I czeka. I tylko ta osoba może tą pustkę wypełnić.

Rafałek i Ela też czekają. Niby kiedy są w trójkę, to ciągle podczas zabawy się kłócą i przepychają - ale kiedy jednego nagle brakuje, to pozostałym jakoś smutno jest. Rafałek rano pytał z buzią w podkówkę, kiedy Gabryś wróci. Eli nie miał kto rozśmieszać, kiedy się obudziła. Tak, jak kiedy Gabryś był w przedszkolu - młodsi czekają, kiedy znów będą w komplecie. A ja coraz częściej mam w sercu pytanie, czy Bóg widzi, że może do naszego kompletu kogoś brakuje. I czy ktoś nowy się pojawi (choć może nie teraz, kiedy ospa szaleje)... Z jednej strony strach przed nieznanym, z drugiej ogromna nadzieja. Zmaganie. Najtrudniej jest otworzyć się na nowe życie, wbrew swoim obawom. I temu głosowi, który mówi w głowie, że zdrowie można stracić, że przecież sił brak, że pieniędzy za mało, że dom robi się ciasny... Można znaleźć tysiące wymówek. A potem stracić ten ogrom miłości, jaki przynosi ze sobą każde kolejne dziecko. Coś za coś...

Dziś imieniny Krzyśka. Za dwa dni moje. Dobry czas :) Lipiec, mój miesiąc. Zawsze o tej porze przypomina mi się ta piosenka... I bieg z psem ścieżką pośród pól, spod lasu do starej, drewnianej chatki... Której być może już nie ma. Tak jak dawno nie ma psa. Zostały tylko wspomnienia.

Coraz więcej wspomnień. I do mety z każdym dniem bliżej.

11 komentarzy:

  1. No o wyobrażasz sobie zosać w domu bez dzieci? To dopiero jest pustka, my to przerobiliśmy orzez jeden dzień i stwierdziliśmy, źe to nie dla bas. Wszystkiego dobrego imieninowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm fajnie tak zostać całkiem bez dzieci - oczywiście na krótko ;D Bo na dłuższej to faktycznie sobie nie wyobrażam...

      Usuń
  2. Witam:) zaglądam tu od jakiegoś czasu ale nie pisałam nigdy. Zgadzam się z tym, że najtrudniej jest się otworzyć na nowe życie. Sama mam dwóch synów w wieku 2 i pół roku i 5 miesięcy. Obecnie zamknęłam się na nowe życie chociaż czuję wewnętrznie, że dwoje to za mało. Przeraża mnie właśnie ten brak sił, czasu, pieniędzy, za małe mieszkanie...Tak ciężko jest mi zaufać chociaż nigdy się nie zawiodłam.Pozdrawiam:) Kaja z Frankiem i Michasiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam dokładnie tak samo, kiedy urodził się drugi synek - panicznie bałam się kolejnej ciąży... Okazało się, że niepotrzebnie... Po trzeciej ciąży już takiej obawy nie było, choć ciąża to dla mnie wyzwanie, bo źle ją znoszę. Ale już się nie boję mieć kolejnych dzieci. Pozdrawiam :))

      Usuń
  3. Klimatycznie, rodzinnie, ciepło i wesoło - jak to zawsze u Ciebie :) Dzieciaki masz tak niesamowite, że czasami jak Cię czytam aż mi dech zapiera :)

    Mnie ospa dopadła wyjątkowo późno, bo dopiero w wieku SZESNASTU lat... Masakra, mordęga i Armagedon w jednym :P

    Mnóstwo imieninowych serdeczności dla Krzyśka i dla Ciebie - tak hurtem, bo wyjeżdżam niedługo i nie wiem czy zdążę złożyć w tym ferworze... Wszystkiego Najlepszego, najcudowniejszego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie wszystkiego dobrego imieninowo dla Was! Spełnienia marzeń, zwłaszcza o kolejny dzidziusiu, bo widzę, że już otwarcie o Nim mówisz, więc to pewnie kwestia czasu tylko :) Fajnie, że Ela ma taki apetyt. Uwierz mi, naprawdę nie chciałabyś mieć w domu niejadka- tak żartować może tylko ktoś, kto się z PRAWDZIWYM niejadkiem nie zetknął I z problemami Jego rodziców. Bo oczywiście są niejadki i niejadki...
    Wczasowiczowi życzymy pięknej pogody, a reszcie- żeby czas szybko mijał, i żebyście zaraz urzędowali w komplecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi tak żartuję, bo sama byłam niejadkiem i pamiętam, jak we mnie musieli wmuszać cokolwiek. I żyję :P Ale masz rację - lepiej, jak dzieci jedzą, niż jak nie jedzą. W granicach rozsądku ofkors :)

      Usuń
  5. Witaj. Od jakiegoś czasu poznaję Waszą rodzinę. Nie ujawniałam się wcześniej, bo chciałam najpierw przeczytać oba blogi. Uf. Udało się :) Teraz mogę zostawić ślad. Rivulet, Twój blog, Twoje słowa są dla mnie świadectwem.
    Solenizantom - wielu Bożych łask.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Solenizantom wszystkiego najlepszego! Zdrówka dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękujemy za życzenia :*

    OdpowiedzUsuń