czwartek, 7 kwietnia 2011

Kwiecień już...

Ech zaraz będzie północ, a ja właśnie skończyłam pracować nad pewnym zlecieniem... Moi faceci już od dawna śpią, a ja mam dość. Ale jak już zaczęłam, to stwierdziłam, że skończę... Z tym że nie wiem, czy będę to dalej ciągnąć. Pisanie na zlecienie kiedy człowiek ma na głowie małe dziecko, dom i męża jest cholernie wyczerpujące, bo trzeba to robić po nocy, kiedy już cała reszta jest "posprzątana".

Z tego powodu nie pisałam tu przez jakiś czas.

Nie pisałam o tym wcześniej jakoś, ale zdecydowałam się zostać w domu i nie wracać do pracy. Znaczy decyzję podjęłam już w ciąży, że chcę się zajmować domem. Tylko jakoś tego tu nie zaznaczyłam, więc robię to teraz. Ma to swoje plusy i minusy. Ale głównie chodzi o dom i Gabrysia - chcę mieć czas dla niego, wychowywać go, być tutaj, a nie gdzieś się tułać znowu w pracy i spotykać z rodziną zmęczona wieczorami. Rozumiem te kobiety, które wróciły do pracy - ale moja ścieżka prowadzi gdzie indziej i muszę jakoś się w tym odnaleźć.

A teraz? Gabryś śmiga już po domu i niedługo pewnie będzie chodził. W niedzielę zostawiłam go po raz pierwszy na dłużej z opiekunką - całe 9 godzin - i mogłam się zająć swoimi sprawami. Okazało się to dla niego zbawienne, bo po raz pierwszy powiedział wtedy "mama". Bo mamy zabrakło. Jak w tym kawale o kompociku - "bo zawsze był kompocik...". Teraz mówi "mama" stale, zwłaszcza kiedy jest nieszczęśliwy i chce, żebym zwróciła na niego uwagę. Czasem to już irytujące jest, ale jednak jakie słodkie i jak mnie to rusza :D Tak długo na to czekałam i mam.

To jego pierwsza wiosna po tej stronie...

A dziś urodziny mojej mamy - życzę jej w sercu, żeby znalazła szczęście odnajdując Boga. Ale ustnie przekazałam tylko "zdrowia, szczęścia...". Tego też jej życzę, ale tylko dodatkowo :)

Szykujemy się do chrztu Gabrysia na Wielkanoc. Skończył już 10 miesięcy, tak by the way. No i potem jedziemy do Rzymu, jak Bóg da.

A poza tym dalej trwa Wielki Post, a Bóg na różne sposoby przekazuje, że nas kocha... Dobrze jest być pod jego skrzydłami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz