wtorek, 18 czerwca 2019

Kaczątka.

"Było sobie brzydkie kaczątko. Bardzo różniło się od innych kacząt..." - Sara naciskała kolejne guziczki książki o małym łabędziu, a ja siedziałam obok na schodach naszego domku i patrzyłam w niebo. Nagle kątem oka dostrzegłam, że coś ciemnego wyłoniło się zza rogu. Spojrzałam i z trudem uwierzyłam w to, co zobaczyłam. Dróżką wzdłuż domu szła dzika kaczka, a za nią stadko piszczących kuleczek. Nigdy nie mieliśmy na podwórku kaczek... aż do tego momentu. Jakby wyleciały prosto z baśni.

Na nasz widok oczywiście kaczuszki wpadły w popłoch. A ja musiałam zagnać je w drugą stronę, bo idąc dalej prosto natknęłyby się na psa sąsiadów. Nie podobała mi się ta rola... Kaczka syczała ostrzegawczo i uciekła pod gęsty już krzaczek magnolii, kaczuszki potykając się biegły za nią. No ale takim dzikim stworzonkom nie wytłumaczysz, że masz pokojowe zamiary. Potem udało mi się skierować je w stronę pobliskiej rzeki. Mam nadzieję, że dotarły bezpiecznie.

Tak sobie patrzyłam na mamę-kaczkę i stwierdziłam, że bardzo dobrze ją rozumiem. W normalnej sytuacji zamachałaby skrzydłami i bez problemu w minutę znalazła się nad wodą, w bezpiecznym miejscu. A tak, musiała dreptać szybko po kamienistej ścieżce, czekając raz po raz na wolniejsze kaczątka. Ale nie zostawiła ich.

Bywa taki czas, gdy - chociaż może inni mówią, że nie warto się poświęcać - ty nie rozwijasz skrzydeł. Idziesz przed siebie, potykając się raz po raz. Bo masz poczucie, że jest coś ważniejszego, niż własna przyjemność i bezpieczeństwo. A spełnić można się inaczej, niż szybując samotnie po niebie.

***

Historia z kaczuszkami wydarzyła się naprawdę, kilka dni temu. Zapisuję ją, żeby nie zapomnieć - to był naprawdę niesamowity moment :)

W tym momencie sama czuję się jak mama-kaczka, próbująca ogarnąć swoje kaczątka. Zakończenie roku szkolnego/przedszkolnego to trudny moment, zwłaszcza przy większym stadku. I najmłodszym kaczątku, całkiem już tłuściutkim, przysypiającym w wózku czy nosidełku.

Ale już jutro ostatni dzień. Gabryś odbierze świadectwo, potem pójdziemy po przedszkolaki i razem wrócimy do domu. Prognozy zapowiadają burze, ale mam nadzieję, że się mylą. Fajnie by było wyskoczyć razem na lody - każdemu się należy. A potem w lipcu - góry. A w sierpniu - moooorzeeee!!!! Razem z Kaszubiątkami :D

6 komentarzy:

  1. Niesamowita ta historia z kaczką i kaczętami. I piękną refleksję z niej wyciągnęłaś. Samotne latanie - piękne. Ale niezgrabny bieg za kaczuszkami - jednak piękniejszy. Dziękuję Ci za Twój blog! ♥
    Bardzo się cieszę z tej wspólnej wyprawy :) Zwłaszcza, że z powodu braku urlopu wyjazdu do Warszawy skróci się nam do jednego weekendu, być może zresztą dopiero na jesień. Fajnie, że i w wakacje uda się chwilę odetchnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze to byla kaczucha. Gdyby trafila sie ges, mialabys wyszczypane lydki! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia.
    Zadziwia mnie zawsze, że życie pisze takie historie, które można by uznać za wymyślone, a one zdarzyły sie naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  4. My ludzie obserwując zwierzeta możemy przemyśleć pewne sprawy, zachowują się naturalnie i prawdziwie. Niesamowita jest ta historia z kaczką. Pięknie opisałaś tę historię i własne myśli - to wszystko jest takie życiowe... zaskakujesz tą mądrością, spokojem, refleksją... Niezwykłe uczucie to czytać....

    Fajnie, że żbliżają się wakacje i razem odpoczniecie od tego zgiełku szkolnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ❤❤❤Serduszka na dobre dni.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń