wtorek, 22 stycznia 2019

Ferie z rotawirusem.

Miało być tak pięknie... Piątek wolny od dzieci i spędzony w łóżku z książką. Niedzielny wypad z mężem do kina, póki jeszcze możemy. Generalnie czas relaksu :P

No ale wyszło jak wyszło, relaks mam jak stąd do...

Złapało mnie jakieś świństwo, wymioty, biegunka. Na początku myślałam, że się strułam, ale potem dzieci też zaczęły się skarżyć na ból brzucha. Od kilku dni jestem na diecie i marzę o jedzeniu... Ale nic z tego, sama czuję, że na ten moment to nie jest jeszcze dobry pomysł. Tylko dużo piję, żeby się nie odwodnić, no i żeby maluch w środku miał też płyny.

Krzysiek musiał wziąć wolne, żeby zająć się dziećmi, bo ja nie byłam w stanie. W sumie to coś wyszło z tego mojego planu leżenia w łóżku. Tylko nie tak miało być i nie tak miałam się czuć.

Mam nadzieję, że dzieciak przyjdzie na świat blisko terminu, bo na chwilę obecną mam już dość bólu, w szczególności bólu brzucha. Miesiąc przerwy? Proszę...

A potem mogę przejść na drugą stronę lustra. Ten ostatni czas w ciąży zawsze jest jakiś taki... nierealny i dziwny. Jak sen. Zero kontroli. Poprzednie też tak wspominam.

9 komentarzy:

  1. teraz chyba jakiś wirus w powietrzu. Moja Mama też chora ;/

    Zdrowia, zdrowia, zdrowia... Szybko wracaj do pełni sił :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem mamą od 6 lat, ale dopiero teraz doświadczyłam co to znaczy szpital w domu. Jak klocki domino, codziennie ktoś nowy zaczynał chorować. Nas (dorosłych) zaatakowała angina a dzieci trzydniówka. Dopiero wracamy do codzienności. Dlatego tym bardziej przytulam do serduch i życzę zdrówka. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana moja, doświadczyłam rota będąc w ciaży, mając malucha u boku, z którym musiałam wylądować w szpitalu z powodu rota (po 2 dniach nas wypisali, więc wiesz, tragedii de facto nie było). O ile młody wówczas wyszedł szybko to mnie trzymało okropnie. Miałam serdecznie dość. Dieta dietą a poprawy zero. No i wtedy po raz pierwszy się złamałam: coca cola postawiła mnie na nogi. Nie udało mi się jej odgazować mocno, a jedynie trochę. Popijałam i pomogło, w zasadzie przeszło jak ręką odjął. Więc może rozważ taką opcję.
    Pozdrawiam Czworokątnie Joanna

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej... Życzę, by się to uspokoiło i zdrowie wróciło. <3 Życzę tego z całych sił, pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. U mojej teściowej też wszyscy chorują. Jakiś rotawirus krąży w powietrzu.
    Zdrówka dla Was

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, jedna z mniej lubianych chorób... Zdrowia! i sił, cierpliwości na końcówce ciąży.

    OdpowiedzUsuń
  7. Te paskudztwo krazy i to po calym globie. U nas tez, choc my od Swiat (odpukac) zaliczamy tylko przeziebienia i ostatnio zapalenie ucha Kokusia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Z rotawirusem Wam baaardzo współczuję :( To dziadostwo ma to do siebie, że uderza zawsze w najgorszym momencie. U nas raz w Boże Narodzenie, gdy ja, tak jak Ty, byłam na ostatnich nogach w ciąży i myślałam, że zwymiotuję dziecko. Drugi raz, najciężej, w Wielkanoc, gdy Rozia miała ledwo półtorej miesiąca. Trzeci raz, choć akurat łagodniej, taka zwykła jelitówka, gdy mieliśmy iść na ślub i wesele kuzyna w sierpniu, więc nie poszliśmy. Na samo hasło "rotawirus" czy "jelitówka" dostaję gęsiej skórki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poza tym, to i tak uważam, żeś dzielna! Rety, wstrętna choroba, ostatnie tygodnie ciąży, czworo dzieci również chorych, część ferii zimowych zmarnowanych przez chorobę, głódówka w ciąży - chyba nie chcesz wiedzieć, jak wyglądałby mój wpis na bloga, gdybym to ja była na Twoim miejscu. Jedno wielkie ojojanie nad sobą i światem. A Ty dzielnie idziesz do przodu! Wojowniczka.

      Usuń