czwartek, 27 września 2018

Zaszyci w domku czytamy książki...

Ziiiiimno... Jeszcze tydzień temu gotowaliśmy się w krótkich rękawkach, a teraz bez zimowej kurtki i czapki rano można zamarznąć. Rozumiem, że przyszła jesień, a za jesienią lubi dreptać zima, ale jednak trochę to zbyt gwałtowne, jak dla mnie. Zmiany...

Z dzieciaczkiem wszystko ok, rośnie obywatel. Wczoraj podglądałam go na usg i słuchałam bijącego serduszka. Mały buziak. Machał rączką. Teraz trochę mniej się o niego boję, bo od czasu do czasu czuję już jego podrygiwania. Delikatnie, ale są. W sumie to nawet wolę tak delikatnie, jak sobie przypomnę, jaki mocny potrafi być kopniak w żebra od środka... No, wszystko przede mną :P Znam tą drogę już aż za dobrze, w tym momencie odpoczywam po paśmie mdłości (dałam radę po raz piąty, hahaha!) i zbieram siły na etap wieloryba, drętwiejących nóg i bolącego kręgosłupa. Ciekawe, że dawanie życia boli nie tylko w momencie porodu, ale też długo przed, a jeszcze dłużej po Hm, po to się w zasadzie chyba nie kończy? Nie wiem, może kiedyś się dowiem. Może jak dociągnę do 90-tych urodzin, to zamieszczę tu stosowny dopisek :P

W sobotę imieniny chłopaków (może w przyszłym roku będą tego dnia potrójne? zobaczymy :)). Mamy parę pomysłów na świętowanie. A w ramach prezentu dla obu chłopaków - książki. To się u nas sprawdza najlepiej, może nie licząc klocków Lego. Gabryś czyta już chyba szybciej ode mnie (serio, a ja czytam bardzo szybko, także ten...), a Rafał właśnie się uczy, więc przyda mu się. Kupiłam trzecią i czwartą część przygód rodzinki z ośmiorgiem dzieci, z serii "8+2" Anne-Cath. Vestly. W wakacje wciągnęły nas dwie pierwsze (Aniu, wielkie dzięki! ;)), zwłaszcza w "Domku w lesie" zaczytywaliśmy się podczas pobytu w górach, bo było jak o nas. Naprawdę świetna seria, przypomina mi stylem trochę książki Astrid Lindgren lub "Narnię" Lewisa (tyle że to nie fantastyka), także zaiste nasze klimaty. Baaardzo polecam!

No, wiadomo, co będziemy czytać od soboty :) Póki co na tapecie mamy drugą część "Solilandii" Beaty Kołodziej - też świetna książka dla dzieci, opowiadająca o wielickich skrzatach. Jak skończymy, to pożyczymy z biblioteki kolejną, bo warto :) Jak już mam czytać na głos, to coś, co samej mi się podoba :P A nie da się ukryć, zaczęliśmy ostry sezon czytelniczy. W wakacje to jakoś mimo wszystko było tyle rzeczy do zrobienia, tyle planów od rana do wieczora, że czasem na książkę brakowało czasu - tylko te kilka chwil przed spaniem. Teraz po powrocie dzieci do domu i odrobieniu zadań nie ma raczej mowy o wyjściu na podwórko, niestety. Więc siadamy i czytamy, czytamy... Aż w końcu mama chrypi jak stary gramofon :P Ale czytam póki jest to potrzebne, pewnie za jakiś czas (choć póki co jest to odległa przyszłość) każdy będzie się zaszywał w pokoju w własną książką i czytał sam. Pewnie wtedy będzie mi takich momentów brakowało. Chociaż... może wtedy będziemy sobie nawzajem czytać zabawne fragmenty i polecać nowinki. Oby :)

A Wy zachwyciliście się ostatnio jakąś książką? :)

7 komentarzy:

  1. Jak optymistycznie mimo zimna :)
    Tak sobie myślę, że spodobałaby Ci sie książka Agnieszki Grzelak "Blizny po ważce". Pięknie napisana, aż by się chcialo powiedziec - narysowana. Z wyczuciem i stylem.

    A z zupełnie innego rodzaju bardzo mnie wciągnęła ksiązka "Ambasador u trzech papieży" Hanny Suchockiej. Doskonale sie czyta, napisana pięnym językiem i do tego _zero_ tak obecnie popularnej tabloidowości. Klasa, styl i wiele interesujacych treści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Ty robisz poszerzone badania prenatalne (mam na mysli np szczegółowe usg i test Pappa)?
    Pozdrawiam i gratuluję kolejnego bobaska :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaintrygowalas mnie ta norweska rodzinką, muszę poszukać! Podziwiam Cię za głośne czytanie, ja nie cierpię... Bardzo chcę, żeby pokochali książki, ale żeby sami sobie najlepiej czytali ;)A ze nie potrafią jeszcze -na tym etapie jest trudno...szybko chrypne, niecierpliwie sie, nudzę, nie lubię tez swojego głosu;p zawsze wybieram jak najkrotsze historyjki...Nie znoszę tez gier planszowych i dziecięcych zabaw...ech. Trzeba się męznie przełamać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też zimno. O tygodnia. W piątek było upalne lato, a w sobotę już ulewa, wiatr i zimno. Ale dajemy radę. Ta czy siak codziennie musi być spacer, nie znoszę się kisić w domu :)

    Podoba mi się ten wpis - tyle polecanek książkowych, omnomnom. My ostatnio czytamy książki o samolotach - to dla Jerzyka, oprócz tego "Pamiętnik Florki" - bardzo sympatyczna książeczka, Gisia wygrzebała też z czeluści biblioteczki zapomnianą przeze mnie super książkę obrazkową - "Mam Oko", jest też seria "Miasteczko Mamoko" - poluję na to. I bardzo lubimy "Nela mała reporterka", jest seria tych książek, można się sporo dowiedzieć o świecie. A dla młodszych, może to znasz "Bardzo głodna gąsienica", sympatyczne bardzo.
    A ja z kolei czytam o "Gryfie Kaszubskim". Jakoś od kilku lat rzadko czytam coś innego niż książki historyczne i biografie, tak się składa. Ale lubię.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. Usłyszeć małe serduszko to musi być niesamowite uczucie.... coś niezwykłego - popłakać się można :)

    Serię 8+2 polecałaś - przeczytałam dwa tomy i polubiłam.... bardzo. Muszę skompletować całą kolekcję, bo jest ciepła, miła... prosta ale sporo w niej ciepła i rodzinnej miłości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje :) chwilkę mnie nie było a tu piękne nowiny :)
    Ja właśnie muszę wrócić do czytania - kiedyś wiele czytałam teraz jakoś przestałam - muszę do tego wrócić...

    OdpowiedzUsuń
  7. To wspaniale, ze z malenstwem wszystko dobrze! Az sama jestem ciekawa kto sie tam kryje! ;)

    U nas pogoda w kratke - raz zimno, raz cieplo, ale takiego spadku temperatur jak w Polsce jeszcze nie zaliczylismy. Kurtki jesienne jak dotad wyciagnelam tylko raz. I niech tak zostanie jak najdluzej. ;)

    Bi ostatnio wsiakla w serie "Magiczny Kotek" i "Magiczny Piesek". Ona uwielbia, a ja sie krzywie. Wiem, ze to ksiazki dla dzieci i przeznaczone raczej do samodzielnego czytania, ale moglyby byc nieco lepiej napisane... ;)

    OdpowiedzUsuń