środa, 12 września 2018

Po dłuuugiej przerwie :) Czyli o górach, szkole i... o Kimś.

Witajcie :))

Długo mnie tu nie było. Najpierw miesiąc z dzieciakami w górach, szczęśliwie bez internetu (wspaniały detoks, polecam!), a potem zwariowany czas wchodzenia w nowy rok szkolny. Wyprawki, spotkania, myślenie co jeszcze trzeba załatwić, a do tego układanie sobie na nowo rzeczy w domu po remoncie - no nie miałam czasu usiąść przed kompem. Krzysiek tylko sprawdzał moją pocztę i donosił, czy na coś ważnego trzeba odpisać ;)

Także tego, pewnie przez najbliższy czas będę nadrabiała zaległości i podczytywała, co u Was. Już teraz gratuluję Marcie urodzenia maluszka, wspaniała wiadomość :))

A co u nas się działo przez ten czas. Ano dużo :) Zacznę od tego pobytu w górach, w Beskidzie Wyspowym. Miały być dwa tygodnie, zrobiły się cztery, bo to domek znajomych. Tak więc Krzysiek szalał w Krakowie remontując naszą chałupę, a ja i dzieciaki siedzieliśmy sobie pod lasem i każdego dnia budziliśmy się w pokoju z widokiem na Śnieżnicę i Mogielicę. Na początku byłam sama z dzieciakami, potem dojechali nasi znajomi Boliwijczycy, czyli Renfri z rodziną. Obie części pobytu miały swoje plusy. Najpierw mogłam się wyciszyć i pobyć trochę wreszcie sama z własnymi myślami (dzieci mi w tym jakoś nie przeszkadzają ;)), a później mogliśmy razem poszaleć, wybrać się w góry, pograć w planszówki itp.

Od półtora tygodnia jesteśmy w Krakowie, a ja nadal mam przed oczami tamte krajobrazy i strasznie tęsknię. Pogodę mieliśmy wymarzoną, więc spacerowaliśmy codziennie. Do lasu, nad rzekę, nad strumień, nad leśne jeziorko... Przydrożne drzewa uginały się od owoców, więc nawet nie trzeba było brać prowiantu na drogę - pytałam gospodarzy w pobliskich domach, powiedzieli, że to niczyje i żeby się częstować. Ile się najedliśmy podczas tych wakacji jabłek (w naszym sadzie też było ich pełno, a dzieci pokochały wspinanie się na jabłonki), śliwek, gruszek, wiśni i winogron, to nasze... 

Mieliśmy też swoje miejsca w lesie, gdzie można było zaczerpnąć wody ze strumienia, czystej i zimnej, bo źródło w pobliżu. Ech... Oglądaliśmy pasące się krowy. Widzieliśmy sarny. Chodziliśmy prawie każdego dnia na dół do wsi na lody i mrożoną kawę (to ja ;)) do kolorowej i przytulnej lodziarni, która powaliła mnie mega niskimi (jak na nasze krakowskie standardy) cenami. A lody biły jakością na głowę nawet te sycylijskie z Siennej :P 

Gdy było bardzo gorąco, szliśmy do zapuszczonego wiśniowego sadu (pełno drzewek których nikt nie doglądał, owoce gniły - no nie mogliśmy na to pozwolić :P), żeby wynurzyć się potem z krwistym makijażem (dzieci uwielbiały się malować w barwy wojenne ;)). A później - nad rzekę. Dzieciaki świrowały w ciepłej, płytkiej wodzie i obserwowały rybki pływające im miedzy stopami, a ja sobie siedziałam na jednym z głazów, słuchałam szumu wody i czułam się jak w niebie.

Wieczorami robiliśmy ogniska i smażyliśmy kiełbaski. Słuchaliśmy świerszczy grających w trawach i obserwowaliśmy pojawiające się gwiazdy. Dokoła było ciemno, żadnych świateł, więc widok był rewelacyjny - caaałe niebo osrebrzone. Może dla kogoś mieszkającego na wsi to norma, ale mnie tego w ciągu roku bardzo brakuje. Świerszczy, gwiazd i tej świadomości, jaka jestem malutka wobec ogromu wszechświata. Miasto skutecznie zagłusza takie zdrowe odruchy i wmawia, że jesteś pępkiem świata i wszystko ci się należy. A tu guzik.

I tak to zleciało... Cały miesiąc, od 2 sierpnia do 2 września. Piękny czas i żal było odjeżdżać.

Teraz żyjemy już w trybie roboczym. Wstawanie rano, zaganianie dzieci do ubierania i śniadania, robienie im herbatki do kubków termicznych, pakowanie prowiantu, pilnowanie czy mają wszystko, czego im trzeba. Zostajemy potem z Sarą same w domu i nam dziwnie. Panienka też by chciała wyjść z rodzeństwem, ale jeszcze z rok musi poczekać. Zresztą, jeszcze pół roku i jak dobrze pójdzie, to nie będzie jedynym dzieckiem w domu. Czekamy wszyscy niecierpliwie na najmłodszego dzidziusia, który ma się urodzić na początku marca (czyli znając nas, równie dobrze może to być koniec lutego). Na przedwiośniu w każdym razie. Na razie mamy 15 tydzień. Cieszymy się strasznie, dzieci szaleją i nie mogą się doczekać. W sumie to fajnie być wyczekiwanym przez tyle osób. Maluch jeszcze nie zdaje sobie sprawy, ile wzbudza emocji. Przyjdzie na świat, a tu dwóch doświadczonych bodyguardów i dwie opiekunki ma na dzień dobry w pakiecie :P O rodzicach nie wspominając, mam nadzieję, że się do niego dopchamy przez ten tłum entuzjastów...

Staram się dbać o siebie i być dobrej myśli, bo wiadomo, co ciąża, to różne niespodzianki. Ale kurczę, Pan Bóg prowadzi, więc co ja się będę martwić. Znowu pracowity rok przed nami - i tak do kolejnych wakacji :)

18 komentarzy:

  1. CUDOWNIE się czyta takie wpisy. A ten miesiąc w Beskidzie...bajka. Klimat Bullerbyn :) Spokojnej ciąży kochana! Pięknie jest czytać o Was :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana!
    Tyle radości, optymizmu, tak trzymaj:)
    Gratulacje, dbaj o siebie i dzidzię:)
    Buziaczki i pozdrowionka dla Was wszystkich:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje!
    Moc pozdrowień i sił.

    OdpowiedzUsuń
  4. ooooo! :) Czytam Cię od bardzo, bardzo dawna, ale jakoś nie umiem komentować. Lubię tu wpadać, to jak piszesz i jak patrzysz na świat kojarzy mi się ze sposobem bycia mojej najukochańszej przyjaciółki; ciepło tu u Ciebie, przytulnie... Dziś komentuję, bo tak sobie myślałam ostatnio, że wszystkie swoje dotychczasowe ciąże przezywałam w towarzystwie; zawsze jakoś wokól była jakaś przyjaciółka czy znajoma na podobnym etapie ciązy. A tym razem nic, nikt, cisza. Ciąża czwarta, tydzień...15, termin na przełom lutego i marca. Zdrowia Tobie życzę:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, ze mieliscie udane wakacje i gratuluję maluszka. Oby wszystko bylo ok

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudna wiadomosć! Wielkie gratulacje! Pan Bóg wszystko przewidział, więc będzie dobrze! :)))
    Jak mieszkamy na wsi to najbardziej z tych Waszych wakacji zazdrościmy rzeki i źrodelka ;)
    uściski serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie gratuluję, wspaniała wiadomość :) Spokojnej, bezproblemowej ciąży :)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje!!! :*

    I ciesze sie, ze wakacje mieliscie udane!

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję... z całego serca <3 To ogromna radość w sercu. Zdrówka dla Was :*

    W takim towarzystwie, w takim otoczeniu z takim klimatem..... nie dziwię się, że nie spieszyło się Wam aby wrócić do codzienności. Człowiek chciałby aby ta błogość, całe to dobro i piękno trwało, trwało bez końca... To cudownie, że mieliście właśnie takie wakacje - zasłużylicie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluje:) Dobrej jesieni i zimy dla całej gromadki
    mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratulacje z całego serca, Rivuś! Mam nadzieję, że ciąża przebiegnie dobrze i spokojnie :)

    Zazdroszczę Wam okropnie tego wszystkiego, co przeżyliście w te wakacje... My nie bardzo możemy się ruszyć z domu, bo Buddy bardzo się boi jazdy samochodem...

    Dobrze, że już wróciłaś. Brakowało mi Cię trochę... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje! Cudowne wiesci :-) i mamy prawie ten sam termin 😁
    Fajnie, ze mogliscie pomieszkac miesiac w takim miejscu! Nie dosc ze odpoczywaliscie najlepiej jak sie da to nie musieliscie byc w epicentrum remontu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale nowina, już dzisiaj gratuluję Wam kolejnego potomka (a może to będzie mały Michaś do kompletu Archaniołow?)

    OdpowiedzUsuń
  14. AAA!!! ale super gratuluje jak się cieszę :D że będzie kolejny dzidziulek super :D

    OdpowiedzUsuń