poniedziałek, 21 maja 2018

Okno na Planty :)

Biorę prysznic i patrzę na Planty
Które cudnie zielenią się w maju
Nad dachami kościołów kuranty
A pode mną dzwonki tramwajów


Ten życiorys dął los w upominku
Karmelicka mnie wiodła ulica
Tam gdzie ojciec wychował się w Rynku
A pradziadek miał kram w Sukiennicach


Ja to miasto od innych wolę
Choć nikomu nie stawiam za wzór
Zawsze będę wychodził na pole
Nich se inni wychodzą na dwór...


Dziś wczesnym rankiem po odwiezieniu dzieciaków do placówek wylądowałyśmy z Sarą w centrum. Wędrówka po budzącym się do życia Krakowie, zawsze to lubiłam :) Kwitnące ogrody w Dębnikach, tamtymi uliczkami chodziliśmy zakochani z Krzyśkiem tamtej pamiętnej wiosny. A potem bulwary wiślane, tonące w słońcu. I Sara krzycząca "woda!", i ciągnąca mnie w stronę rzeki.

Później tuż pod Wawelem skręciłyśmy w Plac na Groblach, podziwiając fontanny przy parkingu. Przemknęłyśmy szybko pod moim dawnym (elitarnym) liceum, którego wolę nie wspominać :P I poszłyśmy na Planty. Tu okazało się, że nasz ulubiony plac zabaw przy muzeum archeologicznym jest sprzątany. Zawędrowałyśmy więc na Wawel, by skorzystać z... toalety :P Kultura musi być!

Na Wawelu Sara pobiegała trochę pod katedrą. Okazało się, że na dziedzińcu trwają prace renowacyjne, więc chwilowo nie ma co tam oglądać, a szkoda. Zawsze lubiłam to miejsce.

Zbiegłyśmy z powrotem w stronę Kanoniczej, poszłyśmy na plac zabaw. Pachniał mokrym drzewem i skoszoną trawą. Sara szalała po oryginalnie zrobionych huśtawkach i zjeżdżalniach, a ja grzałam się w słońcu.

A potem okazało się, że młoda ma pieluchę do zmiany i znowu potrzebna mi jakaś sensowna toaleta. Tym razem skierowałyśmy się nie na Wawel (nie chciało mi się wychodzić znów pod górkę :P), ale na Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego xD Tyle wyniosłam z mojej szanownej uczelni, że wiem, gdzie można do kibla wjechać bez problemu z wózkiem... I tak wygląda spacerowanie po Starym Mieście od strony - nazwijmy to grzecznie - roboczej.

Później chciałyśmy iść na pizzę do "Pod aniołkami" na Szewskiej, ale okazało się, że pani dopiero wyrabia ciasto i trzeba by czekać pół godziny. Gryząc obwarzanka z serem skierowałyśmy się Grodzką z powrotem pod Wawel. A potem leniwy spacerek nad lśniącą w słońcu Wisłą w stronę Podgórza. Stwierdziłam, że chociaż mieszkam w tym mieście od urodzenia, to cały czas jestem w nim zakochana i nie rozumiem malkontentów :P Krzysiek (mający korzenie w świętokrzyskiej ziemi)  czasem usiłuje sprowadzić mnie na ziemię, ale bez skutku. Błękitne niebo i odcinające się od niego mury i wieże zamku - czego chcieć więcej? Wymieniłabym się tylko na domek pod lasem gdzieś w górach lub nad morzem ;)

Za Skałką zaliczyłyśmy jeszcze "smokowy" plac zabaw. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że byłam chyba jedyną mamą z dzieckiem, pozostałymi opiekowały się nianie lub babcie. Trochę mi było głupio, że nie zasuwam teraz gdzieś na etacie w korporacji, tylko sobie siedzę na bezrobociu z dzieckiem i podziwiam uroki Krakowa. Ciężko pozbyć się z głowy policjanta... I tego poczucia, że wtedy tylko jesteś coś warta, gdy to udowadniasz swoją pracą, wynikami i najlepiej sensowną wypłatą. Cóż, moje wyniki to czwórka coraz bardziej rozgarniętych małych ludzi i muszę to sobie powtarzać.

Whatever, po drugiej stronie Wisły przeszłyśmy słonecznymi ulicami Podgórza aż do nowej stacji kolei miejskiej. Tam wsiadłyśmy w końcu do tramwaju i pojechałyśmy do domu. Sara zasnęła od razu w wózku. Nasz spacer trwał ponad 6 godzin. To lubię!

Teraz czekam na weekend i mam nadzieję, że uda się tak powłóczyć po mieście z naszymi kaszubskimi przyjaciółmi ;) A zanim to nastąpi - przedstawienia w przedszkolu z okazji Dnia Mamy. Muszę wyszykować strój biedronki i bałwanka. Potrzebuję dużo czarnych kropek...

Dzieci wróciły do domu, idę robić naleśniki w ilościach hurtowych.

Pozdrawiam ze słonecznego Krakowa :)

21 komentarzy:

  1. Przez trzy lata przemierzałam planty w drodze na Uniwersytet Papieski i za każdym razem nie mogłam nasiąknąć ich pięknem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja 4 lata liceum i 5 lat studiów też w tej okolicy, a Planty mi się nie znudziły :)

      Usuń
  2. Miałam okazję przez rok bywać co miesiąc na studiach podyplomowych w Krakowie i poznawać coraz to nowe miejsca. Najbardziej lubiłam wczesne poranki, kiedy dopiero co miasto budziło się do życia. Oboje lubimy wracać, szczególnie do muzeów. Czekamy na moment, w którym pokażemy Kraków Tygrysowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wczesne poranki w Krakowie są urocze :) A dla Tygrysa polecam muzeum lotnictwa :)

      Usuń
  3. Droga Rivulet! Z szaloną przyjemnością przeczytałam ten wpis, ciesząc się jak wariatka i upajajac każdym słowem, albowiem za kilka dni zamierzam doświadczyć tego na własnej skórze :) O rety, już się nie mogę doczekać!!! Marcin mnie sprowadza na ziemię (ci faceci...), że po co nam trzy dni w Krakowie, że dzieci będą się nudzić w mieście, że lepiej od razu w góry. A figa. Ja uwielbiam Kraków, mimo że nigdy tutaj nie byłam. I zamierzam teraz pouwielbiać na żywo. A wnioskujac z Twoich wpisów, dzieciom w Krakowie nuda nie grozi :)

    PS. Przestraszyłaś mnie. Czytam o Waszych planach na weekend, o spacerze z przyjaciółmi i myślę sobie "no ładnie, to się nie spotkamy" i dopiero wtedy dotarło do mnie, co czytam :D Tak więc do zobaczenia w weekend :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheh ps mnie rozwaliło :D
      No to czekamy :)) My też jak już się przebijamy na drugi koniec Polski, to staramy się zwiedzić jak najwięcej :)

      Usuń
  4. od wielu lat odgrażam się, że zamienię nasz dom pod Krakowem na mieszkanie na Sienkiewicza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż zatęskniłam za rozsłonecznionym Krakowem :) Jak byłam ostatnio było zimno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio mamy upały i generalnie to od miesiąca trwa lato :P Nawet lipy już kwitną. W maju! O.o

      Usuń
  6. Z ogromną przyjemnością czytam każdy Twój wpis. Bardzo lubię zaglądać tutaj do Ciebie (nie wiem jak ale cieszę się, że trafilaś do mnie na blog, napisałaś i dzięki temu mogłam odnaleźć Twój zakątek), czytać, przeżywać z Tobą przeróżne przygody :) To w jaki sposób piszesz jest niezwykłe - czuć w nich Ciebie, Twoje uczucia, Twoją radość, ale też czasem obawy i smutek.... to niesamowite :)
    Kraków... byłam raz, wieki temu na wycieczce szkolnej do Kościoła Mariackiego i tyle - nawet smoka wawelskiego widzieliśmy z daleka :( Chciałabym kiedyś tam wrócić, pozwiedzać, zobaczyć..... poczuć ten słoneczny Kraków ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym poznać Kraków w tej wersji porannej, bez tłumu turystów:)
    Ale Ty masz wytrzymałość dziewczyno! Rozwozisz dzieci do placówek komunikacją publiczną?? A w drugą stronę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami publiczną, ale zazwyczaj to nie ja dowożę :) Chociaż ostatnie kilka dni przebijałam się autobusami z cała gromadką - w tym upale średnia przyjemność. Ale to już takie okołowakacyjne klimaty.

      Usuń
  8. Taaak, Stare Miasto wczesnym rankiem jest cudne. Przypomniałaś mi naszą pamiętną randkę ze wschodem słońca na Kopcu Krakusa i śniadaniem pod Wawelem... <3 Trza powtórzyć, koniecznie! Swoją drogą naprawdę niezły kawał pokonałyście, to już raczej nie spacer, tylko pod wyprawę podchodzi! :)
    Pozdrowienia dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak romantycznie :))
      Fakt, kawał drogi, ale ja lubię takie wyprawy. Bywało, że z centrum miasta szłam na piechotę prawie pod Wieliczkę :P
      Buziaki!

      Usuń
  9. Jestem pewna, ze bedziecie sie z Matka Kaszubka swietnie bawic! A ja Wam zazdroszcze tego spotkania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh. Trzeba zrobić nalot na Amerykę 😎

      Usuń
    2. To dopiero by się działo... :D Proponuję pobić Kac Vegas :P

      Usuń
  10. Kochana!
    Mile spędzonych chwil, słoneczka i uśmiechu życzę:)
    Ja dziś, po długiej przerwie, byłam w pracy, póki co ok.
    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Tobie również wszystkiego dobrego! :)

      Usuń