środa, 25 marca 2015

O Świetle.

Piękny poranek. Ciepło. Okna otwarte, choć jeszcze wcześnie. Słońce. Wiosna na całego :))

Krzysiek poszedł z chłopcami do lekarza, bo coś pokasłują. Czekam aż wrócą, potem jadę z Elą do znajomej na pogaduchy. A chłopaki spędza kolejny dzień z tatą :) Bo tata wziął zaległy urlop z okazji urodzenia się Eli :P i możemy nacieszyć się sobą.

A ja mogę nacieszyć się wolnością ;) Korzystam teraz, umawiam się ze znajomymi, chodzę na spacerki sama albo tylko z Elusią. Ech było nam to potrzebne. Jemu - bycie z dziećmi. Mnie - bycie samej ze swoimi myślami. Bez zastanawiania się, komu teraz podać co do jedzenia, jakie lekarstwa, kiedy kto zrobi kupę - i takie tam fascynujące sprawy. Lubię to robić na co dzień, ale czasami potrzebna jest przerwa i chwila oddechu.

Wczoraj wieczorem byłam nawet na rekolekcjach :))  Wreszcie na żywo, a nie przez internet. Jak  przeczytałam, że w Mariackim Szustak ma rekolekcje, to od razu mnie coś tknęło. I poszłam. I było super. W ogóle śmiesznie było stać z wózkiem na Placu Mariackim (tyle ludzi było, że stali też na zewnątrz - i całe szczęście, bo mogłam się bujać z Elą dookoła fontanny, a nie martwić w środku kościoła, że młoda ryczy i ma kryzys). Zwłaszcza że tego samego dnia trochę wcześniej się tym miejscem zachwycałam z przyjaciółką. No to pod wieczór mogłam się nim cieszyć przez półtorej godziny. I słuchając słów konferencji jednocześnie chłonąc atmosferę nocnego Krakowa. Cóż, Bóg często mówi właśnie przez to, co kocham. Jak nie góry, to Kraków by night :) I w ten sposób mogłam poczuć Plaster Miodu (nazwa rekolekcji) osobiście, totalnie.

Coraz częściej myślę o Wielkanocy. Tak szybko mija mi ten Wielki Post, zupełnie inaczej, niż poprzedni. Jak się nie jest w ciąży to w ogóle czas mija szybciej i przyjemniej ;) Przynajmniej mnie. Znam dziewczyny, dla których jest to czas bardzo przyjemny. No ale prawdą jest też, że coraz częściej myślę o Czwartym. Kiedy się pojawi, kiedy będziemy się nim (nią?) cieszyć. I jest to taka radość, że nawet ciążowe przykrości bledną przy niej.

Wielkanoc... Będzie specyficzna. Czuwanie całonocne wspólnot z biskupem Rysiem. Z tym ostatnim mam ciekawe wspomnienia (bardzo dobre!). Na przykład jego błogosławieństwo, kiedy byłam w ciąży z Rafałkiem. Byłam wtedy spokojna o dziecko. Ale jest też inne, wcześniejsze wspomnienie. On jeszcze wtedy nie był biskupem :) A ja z Krzyśkiem - chyba nawet nie byliśmy jeszcze narzeczonymi, tylko parą. Też mieliśmy z nim (Rysiem) to czuwanie. I zdarzyło mi się wtedy coś niesamowitego.

Ja miałam wtedy taki czas, że wydawało mi się,  że Bóg mnie nie słucha. Wiem, to głupie, ale byłam jak dzieciak, który próbuje zwrócić uwagę rodzica i nie jest pewny, czy tata dalej go kocha. Byłam już we wspólnocie parę lat, czułam się kochana przez chłopaka, widziałam, że Bóg mi to dał - ale z jakiegoś powodu zaczęłam się bać, że się na mnie obraził. Pewnie dlatego, że moi rodzice czasem się na mnie obrażali bez wyraźnego powodu i przenosiłam lęki z tym związane na Niego.

Miałam wtedy wstęp do ewangelii. Tej o trzęsieniu ziemi i kobietach rozmawiających z aniołem, który mówi, że Jezus zmartwychwstał i już nie ma go w grobie. W sumie to trzęsienie było tam najmniej ważne, ale ja się go uczepiłam jak pijany płotu i cały wstęp był w sumie o tym - że Bóg MÓGŁBY teraz zrobić też trzęsienie ziemi, gdyby chciał, żebyśmy poczuli Jego obecność. Ale JEŚLI tego nie zrobi, to nie znaczy, że Go nie ma - tak się asekurowałam, przekonana, że przecież nie będzie z powodu nas robił takich głupot. Ja siadłam, ksiądz podniósł się do czytania ewangelii. I wtedy zaczęła dygotać podłoga. Trzęsło nami okropnie przez cały czas, kiedy ksiądz czytał. Tylko Ryś był tak przejęty czytaniem, że nie zauważył :P My byliśmy w szoku. Skończyło się przy końcu ewangelii.

Prawdopodobnie akurat wtedy przejeżdżał pobliskimi torami pociąg. Ale siedzieliśmy tam całą noc i podłoga dygotała tylko wtedy, podczas czytania o trzęsieniu ziemi. Nie miałam wątpliwości, że - czymkolwiek się Bóg posłużył - odpowiedział z miłością na moje wątpliwości. I dzięki temu nie tylko ja, ale wielu z nas poczuło się przytulonych przez niego.

Miałam w życiu wiele takich dziwnych wydarzeń. Po tym wszystkim ja nie muszę wierzyć w Boga - po prostu wiem, że On jest. Dlaczego akurat mnie to spotyka? Pewnie żebym o Nim mówiła innym...

Chrześcijaństwo nie jest jedną z wielu religii. Ono jest wyjątkowe. Bóg jest właśnie taki, miłosierny, szukający. I Jezus Chrystus - On naprawdę jest i może robić niesamowite rzeczy. Może sprawić, że nasze życie nabiera sensu, że zaczynamy żyć naprawdę. To jest tak blisko nas, cały czas - trzeba tylko się na to otworzyć.

W tym ostatnim etapie Wielkiego Postu życzę Wam wszystkim odwagi w odkrywaniu Go. I potem - pięknych świąt.

17 komentarzy:

  1. To wszystko jest takie niesamowite i pięknie co mówisz....

    A tłumaczenia o Zmartwychwstaniu, ten sam fragment, o którym tutaj wspominasz, robię obu księżom w tym tygodniu ;)))

    Bóg jest i jest miłosierny... Czuję to od dawna. A odkąd dorosłem - mocniej i bardziej niż wcześniej... Jest przy mnie, pomaga mi i wysłuchuje moich modlitw.

    Nie pamiętam już kiedy to zacząłem...ale staram się regularnie, przez kilka dni odmawiać Różaniec, od poniedziałku do piatku. Nie pamiętam poszczególnych Tajemnic niestety... Ale odmawiam Różaniec zawsze po Pacierzu... I myślę wtedy o Jezusie, o Maryi. Proszę Ich o różne intencje. I widzę jak Oni Oboje na mnie patrzą, otoczeni światłem. I zawsze jak zmówię choćby jedną "dziesiątkę", słuchaj...dzieje się coś niesamowitego i dobrego w moim życiu. Spełniają się rzeczy, o które proszę od lat I które myślałem, że spełnić się nie mają prawa... To jest codzienny Cud.

    I masz rację jeszcze w jednym - Kraków by night ma w sobie coś magicznego... Cisza, spokój, te wszystkie światła...no i brak gołębi, których nie lubię :P

    Ściskam Cię serdecznie, Kochana Riv :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I u nas tak pieknie :)
    Czas ciazy uwielbiam, z calymi jej dolegliwosciami, dla mnie taki stan to magia.
    Milego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I u nas tak pieknie :)
    Czas ciazy uwielbiam, z calymi jej dolegliwosciami, dla mnie taki stan to magia.
    Milego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze można tu u Ciebie zaczerpnąc pozytywnego myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bóg ma poczucie humoru i wyczucie chwili, prawda? Też wiele razy tego doświadczyłam:) Potrafi posłużyć się dosłownie wszystkim, kamykiem, źdźbłem trawy, by nas przekonać, otulić, zawrócić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie tak odpocząć od wszystkiego i wsłuchać się w głos swojego serca...
    Ja tam już nie mogę doczekać się rozwiązania, a o następnej ciązy nawet nie myślę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tym różańcem to prawda. Różaniec spełnia marzenia.
    Mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym dostać jakiś taki znak... ale ja to chyba nie jestem godna.
    Pozdrawiam asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu... Dla Boga nie ma czegoś takiego jak człowiek "niegodny" :) On nie patrzy na nas ludzkimi kategoriami. Gdyby patrzył, nie byłby Bogiem :P

      Pozdrawiam!!

      Usuń
    2. Dzięki Celcie, dobrze że to napisałeś :) Ja tu teraz trochę nie mam czasu zaglądać...
      Też bynajmniej nie czuję się godna...

      Usuń
  9. U nas niestety nie jest tak ciepło, żeby rano otwierać okna. W ciągu dnia też zresztą... Jakieś szybkie wietrzenie, i tyle.
    To ja jestem zdecydowanie z tych, dla których ciąża to błogi, cudowny okres, stan, w którym być uwielbiam.
    Niesamowita ta historia z trzęsieniem!
    Napisałaś, w którymś z ostatnich postów, że marzysz o szóstce. To... dużo :) Zwłaszcza, że dość szybko zachodzisz w kolejne ciąże. Nie martwisz się o swoje zdrowie? Wiem, że to może zabrzmieć trochę dziwnie, ale to spore, naprawdę spore obciążenie dla organizmu.
    A co do samych dzieci... Pisałam tu już kiedyś, że zazdroszczę Wam tej pewnej łatwości w podejmowaniu decyzji o kolejnym dziecku. Zwykli śmiertelnicy, że tak nas nazwę (bo żadne inne określenie nie przychodzi mi do głowy) jednak mają z tym problem, żeby podjąć tak odpowiedzialną decyzję. Nigdy nie macie takich myśli, czy dacie radę finansowo, czy będziecie nadal mieć odpowiednią ilość czasu dla każdego dziecka, dla siebie, jak będą wyglądały Wasze wakacje?
    Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako krytykę, bo absolutnie moje pytania nią nie są. Ja po prostu jestem ciekawa, bo nam się trudne zdecydować na trzecie dziecko... a bardzo bym tego chciała.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szóstka to... dużo, ale jak się ma znajomych z ósemką czy dwunastką, to jakoś nie wydaje się to szczególnym wyczynem. Więc chyba jakoś przywykłam do wielodzietności i pięć-sześć to tak w sam raz, nie mało i nie bardzo dużo. Ile wyjdzie, to już jeden Pan Bóg wie. Może więcej, może z jakiś powodów mniej. Ale chciałabym kolejne szkrabki :)
      Wiem że to duże obciążenie dla organizmu, zwłaszcza jeśli się w ciąży być nie lubi - to w sumie takie 9 miesięcy mordęgi. Plus poród, plus połóg (którego początek też jest dla mnie bardzo bolesny). Dlatego staram się mieć ten roczek przerwy, zanim zajdę w kolejną ciążę. I dlatego mam dzieci średnio co dwa lata, a nie co rok :P Można wtedy zreperować zęby, podleczyć astmę i inne rzeczy. A potem zaczynam tęsknić za kolejnym wyzwaniem :) Poza tym zauważyłam, że finansowo radzimy sobie o wiele lepiej z każdym kolejnym dzieckiem, właśnie wróciłam z wypaśnych zakupów z siatą uroczych ciuszków dla Eli :)) Jakoś człowiek się bardziej stara, a Bóg też chyba widzi większe potrzeby i więcej daje... Np. Krzysiek dostał nową, lepszą pracę właśnie wtedy, kiedy bardzo tego potrzebowaliśmy. I ewidentnie nie był to przypadek. Po prostu trzeba prosić :)
      Nie odbieram tego jako krytykę i cieszę się, że pytasz :) Ja sama pamiętam, jak w liceum się dziwiłam rodzinom wielodzietnym - tyle że ja wtedy mówiłam, że to skrajna nieodpowiedzialność i że dzieciom trzeba wszystko zapewnić, ubrania, wakacje itp. Na szczęście potem moje myślenie się zmieniło. Ubrań mamy tyle, że mi się szafy psują i właśnie wymienialiśmy komodę chłopaków, bo się rozleciała ;) na wakacje i wspólne wypady jeździmy. A dzieciom tak naprawdę bardziej od fury zabawek potrzebne jest rodzeństwo (i oczywiście rodzice) do kochania :) Moi już naciskają, kiedy kolejne - mam nadzieję, że niedługo, choć chciałabym najpierw naprawić zęby i nadgarstek :P I naprawdę im zazdroszczę, kiedy patrzę jak bawią się razem. Nawet kiedy lecą wióry i wszyscy na siebie wrzeszczą ;) Uczą się miłości (a także asertywności) o wiele lepiej, niż dzieci pojedyncze, nie da się ukryć...

      Usuń
    2. Ja chyba nigdy nie patrzyłam w ten sposób na wielodzietność, to znaczy- w normalnych rodzinach, bo kiedy mówimy o rodzinie dysfunkcyjnej, gdzie decyzja o dziecku nie jest świadoma, a podyktowana hulającymi w żyłach procentami, to wiadomo... Dal mnie rodziny wielodzietne to wielkie szczęście, że mają ta odwagę, że się nie boją, ufają, wierzą w siebie, w to, że dadzą radę... Takie myślenie musi jednak być u obojga partnerów- mój mąż w życiu nie zgodzi się na trzecie dziecko, dopóki nie pójdę do pracy, i nie będę miała umowy na stałe. Trochę Mu się nie dziwię, bo nie ukrywam- jest ciężko, rata kredytu nas wykańcza... I oczywiście ja do tej pracy iść zamierzam, ale... Nie wiem, czy odważę się starać o dziecko w wieku powiedzmy 37-38lat. Chociaż, ja jestem z tych, które wierzą w to, że jeśli coś ma być nie tak, to będzie i u 20latki.
      Pewnie, że dzieci nie potrzebują fury zabawek. My za długo zwlekaliśmy z tą decyzją, i do dziś ponosimy tego konsekwencje- Eliza ma naleciałości jedynaczki, i ciężko to u Niej wytępić. Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas, a na tamte blogi na pewno wejdę :) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. tak to prawda chwila tylko dla siebie bez dzieci czasami się przydaje ja ten weekend jestem sama z dziećmi jakos wyczerpana jestem chciaął bardzo przeżyć te swięta przygotować się do nich ale niestety jestem w czarnej dziurze... dorga krzyzowa ani jedna niezaliczona bo najpierw dzieci chore po tem ja... rekolekcje tez żadne niezaliczone... już nie pisząc o spowiedzi chce wiem że powinnam ale spowiedź i dwójka dzieci to nie da rady nawet jak jest tata to ze mna wszędzie idą...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pokrzepił mnie ten post. Dziękuję za niego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko brać z Ciebie przykład.. nawet na rekolekcje potrafisz się zorganizować!
    A co do szóstki... to Twoje pragnienie posiadania tylu dzieci jest zaraźliwe hehe coraz częściej pojawia się u mnie myśl o drugim!

    OdpowiedzUsuń