sobota, 1 listopada 2014

Kochany Listopad.

Zaczął się jeden z moich ulubionych miesięcy w roku. Wprawdzie ciemny i zimny, ale pachnący nadzieją... I nowym życiem.

Chyba tak to już jest, że mamy sentyment do miesiąca, w którym się urodziliśmy. Moje urodziny są właśnie pod koniec listopada. W dodatku już trzy razy w listopadzie byłam na początku ciąży i z małym jeszcze brzuszkiem przeżywałam... przedsmak adwentu :)

No i jak tu nie lubić miesiąca, który zaczyna się tak pięknym świętem? Dzień, kiedy wszyscy święci są jakby bliżej nas, kiedy Niebo jest prawie namacalne... To znaczy przecież zawsze to wszystko jest blisko - ale tego dnia człowiek bardziej to widzi.

Dziś udało mi się urwać na parę godzin i iść na cmentarz. Jutro zamierzam zrobić to samo.

Zostawiłam kaszlących chłopaków (leki działają i na szczęście jest już lepiej) i zasmarkaną (niestety...) Elusię z Krzyśkiem i wybyłam. Pomodliłam się przy grobie mojego ukochanego dziadka. Kupiłam bukiet róż i świetlisty, jakby elfowy znicz. I długo tam stałam. To jeden z tych grobów, przy których mogłabym spędzić godziny...

Dziadek odszedł na drugą stronę w listopadzie. Pod koniec listopada ma swoje urodziny dla Nieba.

Długo dziś myślałam o tych wszystkich bliskich, którzy są po drugiej stronie. O wspólnych Wigiliach, urodzinach... Pocieszająca jest myśl, że kiedyś znowu spotkamy się przy długim stole.

A na razie obrót - teraz to my musimy pokazywać dzieciom to wszystko, co sami wspominamy. Robić wspólne spotkania z dziadkami, chodzić na groby, gotować razem barszcz wigilijny, ubierać choinkę, śpiewać kolędy i opowiadać o Bogu. No i troszczyć się o to, żeby było komu to przekazywać ;)

Ze wspomnień i jakiegoś smutku wyrwał mnie powrót do domu i śmiech dzieci. Jak to dobrze, że mamy siebie...

A tak jeszcze w temacie przemijania, nasz prywatny kalendarz mówiący o upływie czasu:

2010
2012
2014

10 komentarzy:

  1. Ja nie przeżyłam dzisiejszego dnia tak jak chciałam z różnych przyczyn.
    W ogóle coraz częściej odnoszę wrażenie, że z roku na rok to wszystko wygląda zupełnie inaczej...patrząc na zachowania ludzi.
    Coraz więcej osób zapomina, że jest to czas refleksji, zadumy i wspomnień...
    Cieszę się, że udało Ci się wyrwać i odwiedzić grób Dziadka.
    Ja dziś zrobiłam to szybko, ale w tygodniu wybiorę się sama na dłużą chwilę.
    Elusia jest niesamowita i jaka już duża :)
    Wszystkiego dobrego dla Was!
    ZDRÓWKA :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam widzę po zdjęciach jakby czas zatrzymał się w miejscu...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W całkiem podobnym nastroju jesteśmy Kochana... :)

    I owszem, listopad to także jeden z moich ulubionych miesięcy w roku :)

    Mój Dziadek odszedł jak miałem 8 lat, Babcia Marysia jak miałem 12. A Jej mąż, drugi Dziadek, zginął przed moimi narodzinami...

    Ale masz rację: wszyscy kiedyś potkamy się przy długim stole. Albo na zielonej Polance ;)

    Ściskam Cię mocno i zapraszam do siebie....

    OdpowiedzUsuń
  4. Robisz co możesz, co do reszty zaufaj Panu;)))
    Śliczności macie;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! Pierwsze zdanie miało być dla Ciebie, drugie do..Zony:)))))
      Ale Was połączyłam - za dużo na głowie;))

      Usuń
  5. Coś z tym sentymentem do miesiąca naszych narodzin jest. Ja z kolei widzę po sobie, że mam teraz olbrzymi sentyment do miesięcy, w których urodziły się nasze dziewczynki. To co? Na 2016 kolejny siedzący Brzdąc? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi brakuje atmosfery cmentarzy w Polsce w Te dni... :) Dobrze, że zdrowiejecie.

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu ktoś pięknie napisał o listopadzie! To też mój miesiąc! Pozdrawiam zatem!

    OdpowiedzUsuń