poniedziałek, 1 września 2014

Na jesienną nutę...


Wrzesień... Świerszcze jeszcze grają za oknem, ale nie są w stanie zagłuszyć szelestu spadających liści. Powietrze pachnie inaczej. I wieczór jakiś dłuższy. Zgodziłam się w końcu wpuścić do domu ją. Jesień.

O tyle było mi łatwiej, że jeszcze wczoraj mogłam godnie uczcić ostatni dzień wakacji. W górach, przy pachnącej drewnem chatce. Patrząc na zielone jeszcze łąki, oświetlone jasno pasma gór. Stojąc po kostki w lodowatej wodzie i wyławiając co jakiś czas dziatwę (swoją i cudzą) z górskiego strumienia. No i eucharystia w małej kaplicy z ikonami - tą będę mieć w sercu, kiedy nadejdą ciemne, mroźne dni.

Wakacje były zupełnie inne, niż planowaliśmy. Ale były bardzo dobre. I odpoczęliśmy. Teraz z nowymi siłami musimy się zmierzyć... z różnymi rzeczami :) Grafik, jak to u nas, bardzo napięty. Nie dość, że trójka maluchów na głowie, to jeszcze masa innych zobowiązań. Do Bożego Narodzenia mamy kalendarz zapchany.

Dziś Gabryś po raz pierwszy pojechał do przedszkola. Ja byłam spokojna o niego, ale Wilkołak w stresie chodził cały dzień :) Najtrudniej mi było wstać rano, podać śniadanie, przygotować ubranko... Jednak się przyzwyczaiłam do budzenia o 8. Gabryś też otworzył oczy, podreptał do naszej sypialni i padł na nasze łóżko. A ja obok łóżka, ze śmiechu :P Ale nie jest źle. Trochę jest tą nową sytuacją zmieszany, to prawda. Mimo to widzę, że dobrze mu to zrobi. I cieszę się, że nie mimo nacisków nie posłałam go wcześniej. Teraz jest dobry czas, bo smyk dorósł do tego, by wyjść między ludzi.  No i żeby cieszyć się nowym plecaczkiem, zabawami z dziećmi, układaniem nowych puzzli i klocków itd.

Rafałek zgodnie z przewidywaniami strzelił focha, że musi siedzieć bez brata w domu. Także obawiam się, że jego będę musiała posłać za rok. W przeciwieństwie do raczej ostrożnego braciszka, średniak jest małym dynamitem... I przyda się też, żeby ktoś go utemperował :P Choć teraz będę mieć więcej czasu, by nad nim popracować. Na spacerze brakowało mi pomocy Gabrysia i sama musiałam łapać małego zbója. Ech, mój poprzedni dwulatek słuchał poleceń i się nie oddalał ode mnie. A ta mała bestyja tylko patrzy, kogo zaczepić i co zbroić. Ale uroczy w tym jest :)

Elusia przyjmuje wszystko ze stoickim spokojem (typowym dla niej - "Takie małe dziecko i w ogóle go nie słychać! Jak się takie robi?" :D). I przymierza nowe, jesienne kreacje. Jakoś tak wyszło, że mam śpioszki w dynie i kasztanki, a do tego kombinezon z jeżem i żołędziami akurat w jej rozmiarze. Aż przyjemnie popatrzeć. I te ciuszki to chyba jedyne plusy jesieni...
Czas założyć ciepłe ciuszki...
Ostatni dzień wakacji, nad strumieniem.

7 komentarzy:

  1. Jesień zbliża się do nas wielkimi krokami, nie da się ukryc.
    Oj, sama bym wskoczyła w takie jesienne ubranka :) Może wtedy łatwiej byłoby mi zaakceptowac zmianę pogody ;)
    Lubię jesień, babie lato, liście, i takie jesienne powietrze...ale nienawidzę deszczu, chlapy i pochmurnego krajobrazu...
    Wszystkiego najwspanialszego dla Przedszkolaka :) Dobrze będzie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lato było takie nijakie i jesień póki co też nijaka - nie taka prawdziwa, polska i złota... Ale mamy jeszcze czas. Gabryś spokojny, Rafałek dynamit...ciekaw jestem jaka Elusia będzie :) Tak czy owak, nie nudzicie się w domu :P

    Ściskam całą Rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas pogoda dosłownie jesienna pada. Mi się wydaje, że następne dzieci są spokojniejsze bo rodzice juz wiedzą na czym rzecz polega i tez są spokojniejsi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak, średniaki rosną szybciej. Ciekawe jak będzie z najmłodszymi.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas jeszcze dosyć cieplutko, więc tylko cieplejsze bluzy plus kocyk i dajemy radę z Maluszkiem. Aaa i grzechotkę tą okrągłą taką też mamy :) Ulubiona od Hani była :)

    OdpowiedzUsuń
  6. My dzisiaj spędziliśmy pół dnia na dworze, ale jednak trochę tęskno za odchodzącym latem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę i "popachniam" (jak mówią moje dzieci:) te górskie widoki i smaki. Cudnie. My tak blisko gór a nie udało nam się pojechać w tym roku :( a niedługo zamkną drogę bo już w górach śnieg padał:):)
    U nas Pierwszy też był grzeczny i ostrożny. Drugi WSZĘDZIE wtykał swój nos i łapki a nawet chudą dupeczkę. I ZWASZE szedl w odwrotnym kierunku niż chciałam:) Aż się wycfaniłam i mówiłam : Maciuś, idziemy w lewo (a chciałam w prawo:) wtedy Cwaniaczek zasuwał w prawo i super:)
    A Gabrysiowi życzymy dobrych dni w nowym miejscu!
    A.

    OdpowiedzUsuń