piątek, 14 lutego 2014

O trójce moich szkrabów.

Dokładnie za miesiąc będziemy świętować drugie urodzinki Rafałka... Rosną mi dzieciaki w oczach. Oby najmłodszy też się urodził bez problemów i tak śmigał w górę, będziemy mieć coroczne wiosenne kombo urodzinowe ;) Tylko ja jestem jesienna z naszego stadka.

Rafałek przygotowuje się do urodzin w sposób werbalny, mianowicie coraz więcej (prostych) słówek powtarza i mówi, także może w końcu będę mieć dwie gaduły na stanie. A nie starszego mądralę i młodszego stękacza z wyciągniętym paluszkiem wskazującym :P Jego najnowszym odkryciem jest "tak" i "nie", oczywiście wykorzystuje głównie znajomość tego drugiego... Skończyło się kręcenie główką, teraz jest czarujący uśmiech i "nie", plus oczywiście bezczelne patrzenie prosto w oczy.

A Gabryś udaje, że nauczył się czytać i wymyśla dzikie historie, przesuwając palcem po tekście w książkach. Udaje też rozmowy telefoniczne, żeby nauczyć Rafałka (póki co braciszek załapał "halo?"). Monologi wgniatają mnie w krzesło ;) Generalnie jak zwykle mistrz słowa.

Miałam w tym tygodniu badania kontrolne, najpierw u mojej lekarki, potem w szpitalu. O ile ta pierwsza jak zwykle uspokajająca (wszystko ok, Maleństwu się dalej nie spieszy - i całe szczęście, bo naprawdę przy tym nacisku to mam wrażenie już, że mi może wylecieć w każdej chwili na podłogę :P)... o tyle po drugiej, wczorajszej, mega wnerw. 

Trafiłam na młodego, narwanego lekarza, który się bulwersował, że nie wyraziłam zgody na amniopunkcję. Nie wiem po jaką cholerę miałabym robić to badanie, wyniki bez zmian i jakoś nikomu do tej pory to nie przeszkadzało. Poza komorami asymetrycznymi wszystko jest ok. A taka akcja mogłaby naprawdę dużo spieprzyć, o wywołaniu wcześniejszego porodu nie mówiąc :/ Ja tu się martwię, żeby do kwietnia dotrwać, a tu taki zonk. Wyszłam z gabinetu, siadłam za rogiem i para mi buchała z uszu jeszcze przez jakiś czas. Na szczęście obok kliniki był kościół, więc mogłam tam dojść do siebie. Ale smętnie mi było i tak, na emocje nic nie poradzę.

W ogóle ciężko mi, trudno mi się zajmować chłopakami już. 16 kg na plusie i przeciążony kręgosłup, a dodatkowo oczywiście nasilające się przedporodowe lęki. Delicje. Dobrze, że dzieci mam fajne, naprawdę mi pomagają i nie mam problemów z nimi. Tyle że zmęczona już jestem i na bezdechu.

Dzieciaczek waży 1600g, póki co odwrócony zadem do dołu. Mam nadzieję, że zmieni pozycję, bo nie mam ochoty na cesarkę :P Poza tym lepiej dostawać kopa w żebra, niż w pęcherz. Nacisk na żebra tak nie wpływa na życie.

Dobra, chyba będę kończyć i zabiorę się za budowanie wieży z piankowych puzzli, obiecałam. Pytanie czy po opchnięciu talerza łazanków dotoczę się do drugiego pokoju. Ech, z nostalgią i wielkim wzdechem oglądam fotki z zeszłego roku i moją figurę sarny :P

17 komentarzy:

  1. jak to jest ze to "nie" wychodzi dzieciom najlepiej? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. zapraszam do mnie http://zaczelosiezwyczajnie.blogspot.com/

      Usuń
  2. To sił i cierpliwości... Jeszcze trochę. Dasz/dacie radę! Serdeczności! (i pamięć)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopcy cudowni;) Nie nudzisz się z nimi, prawda?
    A cesarka nie taka straszna, jak ją malują:) Dusię rodziłam SN, Tati - ze względu na klopsikową wagę 4700g - przez CC. I powiem Ci, że tragedii nie było;) Maluszek jeszcze ma czas, więc może się odwróci, jeśli nie - dasz sobie radę i po CC.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze trochę i znowu będziesz sarenką:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ostatnie chwile..a potem ..mrrr..zazdroszczę;)
    Obiecuję pamięć w modlitwie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tragedią nie jest cc ale LEPIEJ urodzić SN. Dzieć się może odwrócić. Tak było w naszym przypadku. Asymetrai komór już pisałam - nie jest tagedią. GDYBY się nie odwrócił - można też rodzić SN szczególnie jeśli poprzednie były rodzone naturalnie. Gdyby jednak coś się działo z komorami to nie upieraj się i trzeba się zgodzić na cc. Nasz Jasio - ten z asymetrią - został urodzony przez cc i powiem Ci, błogosławię to - ale wiesz... Wiesz jaką historię mam z Marcysią. Ale cc TO poważna operacja a nie tylko cc - sama wiesz. Miałam 3 cc - niestety. Ale w obliczu mojej historii one były jednak konieczne. Tobie życzę donoszenia, spokojnych lekarzy i wytrwałości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja traktuję cc jak poważną operację ratującą życie mamy i dziecka... Jak trzeba będzie to ok, ale wolałabym sn, bo to "zdrowsze" :)

      Usuń
  7. Ja bym się też na amnio nie zgodziła. A u nas u Antosia asymetria komór wyszła dopiero po urodzeniu, bo w ciąży nie robiłam prenatalnych, a przy zwykłym usg nie wyszło jakoś no. No i wszystko ok. Rodziłam SN i luz blues. Ja też się wzdrygam przed cesarką.
    Duuuużo sił i cierpliwości. To już tuż tuż ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, że u nas też luz będzie ;)

      Usuń
  8. Lila nam się obróciła dopiero w 36tygodniu :) Także głowa do góry. U nas ja, mama i mój brat byliśmy z maja :) To był dopiero huczny miesiąc w naszym domu :) Co lekarz to inne podejście, trzymaj się wersji lekarki!
    Ściskamy

    OdpowiedzUsuń
  9. Na jednej z ostatnich wizyt przed porodem lekarz oznajmił, że moja córcia już się nie obróci, bo ma za mało miejsca. Pogodziłam się z tym. Ale któregoś dnia na pewnym portalu gdzie pisały ciezaroweczki przeczytałam wpis pewnej położnej, która radziła, że jeśli dzieciaczek nie chce się obrócić główką w dol, to żeby poświęcić latarką w dole brzucha, a jest możliwość, że nasza ciekawska latorośl 'pojdzie' za światłem i się obróci. Potraktowałam to z przymrużeniem oka i nie spodziewając się żadnego efektu wykorzystałam latarkę. Za którymś razem poczułam dziwny ruch dziecka, taki inny niż zwykle...No i jakie bylo moje zdziwienie, gdy dwa dni później na ostatnim już usg (3 dni przed porodem) okazali się, że córcia leży tak jak leżeć powinna-główką do dolu. Sam lekarz byl zdziwiony. No i tak sobie myślę, że to obrócenie chyba rzeczywiście nastąpiło podczas tej pamiętnej sesji z latarką. Jak cos to warto wykorzystać. Niczym to nie szkodzi, a kto wie czy nie pomaga. Pozdrawiam. Barbara.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze ma czas żeby się odwrócić, przecież to nadal maluszek. A wagą się nie przejmuj - goniąc za trójką zniknie zanim zauważysz ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Wytrzymaj Kochana, wytrzymaj :* Dzielna jesteś jak Czterech Pancernych, że o Psie nie wspomnę :) Jeszcze trochę, Trzeciaczek będzie na świecie cały i zdrowy, a Ty odzyskasz figurę :)

    A przy tych lekarzach to zwariować można...nie przejmuj się, młode toto i narwane...

    Ściskam mocno, jak zawsze!!

    OdpowiedzUsuń