poniedziałek, 9 grudnia 2013

Maria i Mikołaj. Początek grudnia.

Miałam napisać, jak chłopcy spędzili Mikołajki... Ale zanim to zrobię, napiszę o dniu dzisiejszym. Czyli uroczystości Niepokalanego Poczęcia mamy Pana Jezusa. Szczerze i bez żadnych uniesień czy frazesów - świadomość, że jest Maria, że poleciłam jej już na początku tą ciążę i zawsze mogę się do niej zwrócić z prośbą o wstawiennictwo, bardzo mi pomaga. Zwłaszcza w takich chwilach niepewności, oczekiwania na kolejne dzieciątko. Również wtedy, kiedy czuję, że zawodzę jako mama, że nie mam wzorca, że samo słowo "mama" kojarzy mi się niekoniecznie dobrze... Właśnie wtedy wiem, że jest mama, która była dobra, która mi może pomóc i mnie nie osądza. Nie myśli, że jestem zbyt leniwa, nieuważna, nieodpowiedzialna, po prostu ma do mnie miłość i cierpliwość. Tego bardzo potrzebuję, pocieszenia, nie "dobrych rad".

Także na początek pieśń właśnie niej... Gdybym mogła w Niebie śpiewać to tańcząc w koło wraz ze wszystkimi bliskimi - co za wspaniała wizja ;) Niewiasta obleczona w słońce:


A teraz o Mikołaju. Gabryś czekał już od rana, mówiąc że w nocy przyjdzie święty Mikołaj i da mu prezent. Zastanawiał się tylko, czy był wystarczająco grzeczny. Rafałek przebywał w stanie błogiej nieświadomości, bo tak abstrakcyjne rzeczy go jeszcze nie ruszają. A rano obudził mnie okrzyk Gabrysia: "A cóż to? Prezent!" :D Przy łóżeczkach obu chłopców stały duże paczki z prezentami, postarał się święty. Rafałek dostał dużą, błyszczącą straż pożarną i książeczkę o piesku (ostatnio uczy się, jak mówią zwierzątka, najlepiej wychodzi mu chrumkanie i szczekanie), a Gabryś samochód transportujący wyścigówki i książkę o smokach. Wzięli prezenty, wpakowali nam się do łóżka i tak bawili chyba z godzinę, przewalając się po nas. A potem przenieśli się do swojego pokoju. Na szczęście wyjątkowo ładnie wymieniali się zabawkami i obyło się bez kłótni...

I tak nam minął pierwszy tydzień grudnia. Do świąt coraz bliżej. W tym roku zamiast robić kalendarz adwentowy, codziennie mówię Gabrysiowi o tym, na co czekamy (już wie, że mamy adwent) i opowiadamy sobie o narodzinach Pana Jezusa. Zauważyłam, że najbardziej teraz do niego przemawiają opowieści, niech tak będzie. Może za rok zrobimy kalendarz adwentowy już razem :)

A w tym tygodniu czeka mnie badanie w CMUJ, mam nadzieję że z najmłodszym dzieciątkiem będzie wszystko ok. No ale... - patrz pierwszy akapit tej notki.

4 komentarze:

  1. Z dziećmi "pod ręką" wszystko przeżywa się prawdziwiej - nawet takie mikołajki. Fajnie mieć już kogoś tak rozumnego do pogadania, ja przy Zosi teraz też realizuję się werbalnie:)
    Polecam Górze Wasze czekanie - oby do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas grzeczna zabawa to rzadkość więc zazdroszczę tego spokoju między chłopcami.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie przy takiej różnicy wieku rzadko kiedy jest grzeczna zabawa :) Chociaż nie powiem-ostatnio jakby częściej :)
    Ja z kolei żyję w cieniu doskonałości mojej mamy, bo Ona naprawdę była i jest wspaniałą mamą, a mi do Niej to hoho... Ani ta cierpliwość, a i podejścia czasem brak...

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie, że chłopcom przypadły prezenty do gustu;) u nas też Dusia nie mogla uwierzyć, że Mikołaj zostawił dla niej prezenty:)
    trzymam kciuki za wizytę!

    OdpowiedzUsuń