niedziela, 18 listopada 2012

Wyjście.

Od jutra zaczyna się dla nas tułaczy tydzień. W domu będzie remont, za sprawą teściów (wymiana centralnego). A my przenosimy się do mamy Alnilam. Potem w czwartek jest wyjazd do Wadowic ze wspólnotą. Już jesteśmy prawie spakowani, bo jak by nie patrzeć - wrócimy tu za tydzień...

Nie powiem, trudno mi było mieć pokój na tą sytuację i sobie poszemrałam... Zaczynam się zastanawiać ostatnio, czy nie jestem uzależniona od sądów - co i rusz osądzam wszystkich naokoło. Ale cóż, widocznie mi Bóg w ten sposób pokazuje, jaka jestem słaba i że bez niego tylko potrafię ranić. Naprawdę mam z czego się nawracać i jestem jak skrzyżowanie Zacheusza z Marią Magdaleną. Plus św. Paweł ze swoim ponoć wrednym charakterem. Oczywiście jak na to patrzę, to mam ochotę się załamać - ale chyba nie o to chodzi. Święci przeważnie też mieli pokręcone życie i nie byli niewiniątkami. Szkoda, że tak mało się o tym mówi, przedstawiając ich jako różowe baranki. Może się to podoba osobom pobożniutkim od urodzenia, ale na takich wariatów jak ja działa demotywująco.

Whatever, od jutra tułaczka zimową porą. Pewnie będzie trudno i ciężko (np. dotrzeć z dzieciakami jutro na drugi koniec miasta bez pomocy), no ale może to potrzebne przed Wadowicami. Możemy się poczuć jak święta rodzina zasuwająca na osiołku. Przynajmniej w ciąży nie jestem xD (jeszcze. chyba.)

2 komentarze:

  1. Powodzenia w tych trudach wędrówki ludow! Nie wiedzieć czemu, przpomniała mi się "Uciekali, uciekali, uciekali (...) jak najdalej, jak najdalej." ( No i sama się wprowadziłam w świąteczny nastrój ;) )

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, powodzenia w tułaczce :) na pewno się opłaci, gdzieś, kiedyś

    OdpowiedzUsuń