poniedziałek, 27 stycznia 2025

W drogę :)

Ferie trwają. Dzieje się sporo :) To jazda na lodowisku, to wypad do kina, to wyjazd do dziadków...

W zeszłą sobotę udało nam się rozdysponować dzieciaki i ruszyć w drogę tylko we dwoje. Na Podhale :) Mieliśmy dotrzeć na ślub znajomych w Nowym Targu, ale wcześniej chciałam pobyć trochę w ciszy i przypomnieć sobie, jak to było...

Kiedyś, kiedy Pan Bóg mnie zawołał pod niebem we Wróblówce. A potem powtarzał to samo – na Bachledówce, w Ludźmierzu, w Łopusznej. I w Czarnym Dunajcu, gdzie poznałam ludzi z pewnej wspólnoty. I już nic nie było takie samo.

Jeśli czytaliście "Schronisko pod Srebrnym Aniołem" (i posłowie), to wiecie, że chociaż z Ewką niewiele mnie łączy, to jedno mamy wspólne – tę drogę od niewiary i złości do chwiejnego zaufania. Pan Bóg długo ją oswajał i cóż, to samo zrobił kiedyś ze mną. 

Bardzo dobrze pamiętam pewne wakacje w 2002 roku, kiedy najpierw jako osoba omijająca kościół szerokim łukiem (moja rodzina przestała chodzić na msze, gdy byłam jeszcze w podstawówce, wyprzedziliśmy epokę), znalazłam w Piwnicznej... złoty różaniec. I znajoma powiedziała mi wtedy, że może to znak, że będę świętą. A ja o dziwo nie zaprzeczyłam ;) Może byłam zbyt zdziwiona... Tydzień później wylądowałam we Wróblówce i pewnego dnia gdzieś na wróblowieckich polach – między Tatrami, Babią i Turbaczem – usłyszałam w sobie takie mocne: "Ja jestem".

Bum.

Nie, nie od razu wróciłam do Kościoła i nie stałam się grzeczną dziewczynką i uczestniczką Oazy :) Ale coś się zmieniło, a oswajanie trwało latami. Na Podhale jeździłam często i zawsze dostawałam tam więcej niż zasługiwałam.

Kolejnym dużym przełomem była śmierć Jana Pawła II i takie poczucie, że już wystarczy tego kluczenia po chaszczach, ciągle w niepewności, nałogach, depresyjnych stanach. Poszłam na katechezy. Wbrew obawie, że ja panicznie boję się mówić przed ludźmi, a tam przecież "echo" :P Z tym strachem Pan Bóg sobie bardzo skutecznie poradził w swoim czasie. I z innymi sprawami też, a moje chwiejne zaufanie zmieniło się w zaufanie dziecięce, chociaż wiadomo – o to ostatnie trzeba ciągle walczyć.

Na te same katechezy poszedł mój przyszły mąż, skierowany tam po spowiedzi u ojca Pelanowskiego. Ale nie od razu zwróciliśmy na siebie uwagę :) On półtora roku się obijał, a ja w międzyczasie z gorączkowego szukania "kogokolwiek do pokochania", które to szukanie było przyczyną kilku małych katastrof, dojrzałam do stanu "jeśli mam z kimś być, to mogę na to spokojnie poczekać – Pan Bóg się zatroszczy". Już w 2007 na pielgrzymkę do Loreto jechaliśmy razem :) Za kilka dni minie 18 lat od naszej pierwszej randki. Będzie świętowanie.

W każdym razie teraz po tylu latach dobrze było wrócić do Gaździny Podhala, do domu. U niej jest bezpiecznie i można odzyskać siły na dalszą drogę. Tam zawsze czuję też obecność Józka Tischnera i Karola Wojtyły, a to oni swego czasu (będąc już w niebie) bardzo mnie prowadzili i proszę ich o różne rzeczy do dziś. Tacy kumple z gór, z którymi kiedyś spotkamy się u studni.

Dobry czas. Tak dobry, że jak nigdy brakuje mi słów, by to opisać. I mój wpis w księdze też był bardzo prosty ;)

I fajnie, ze byliśmy tam razem, sami. W tym całym chaosie jaki mamy, potrzeba też takich wyjazdów. Zwłaszcza w Roku Nadziei.

17 komentarzy:

  1. Pięknie. Dobrze czytać. Pielęgnuj w sobie te pokłady nadziei... Może i po to jest blog? By przeczytać te zapisy dobrych dni, nadziei... One podniosą gdy będzie trudniej i gdy trudniej też będzie pamiętać o dobru. Moc serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Nawet zastanawiałam się, czy znów wracać do tej historii, ale może trafi tu ktoś, kto jej nie zna i mu to pomoże... W każdym razie czuję się dopieszczona :) I taka śmieszna rzecz, przez korek spóźniliśmy się na spowiedź w Ludźmierzu i mogłam iść dopiero następnego dnia u nas. Ale właśnie dzięki temu jeszcze lepiej przypomniało mi się, jak to było wtedy, kiedy przecież do spowiedzi nie chodziłam tyle czasu, a Pan Bóg kochał mnie tak samo mocno. Fajnie jest wiedzieć, że ma się wszystko za darmo i nic się samemu nie zwojuje :)
      Rivulet

      Usuń
  2. Ludźmierska- Królowa Podhala

    Musiałam wrócić do Ciebie
    Królowo Podhala
    wpatrzona w ośnieżone szczyty Tatr
    musiałam Cię znów zobaczyć
    by zamknąć ramy minionego czasu
    spojrzeć na berło
    którym powołałaś do służby Papieża
    musiałam się zachwycić
    krainą której królujesz
    przejść po różańcowych ścieżkach
    wysłanego modlitwami ogrodu
    i zostawić tam paciorki radości
    i ziarenka smutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne :*
      A mnie tam zawsze przypomina się Tetmajer:

      Nie mój Dunajec szumi mi,
      nie moja bystra woda,
      tylko przychodzą stare sny ---
      swoboda --- och! swoboda!...

      Nie przypominaj mi się śnie
      młodości mojej zdrowej.
      bo mi żal w piersi duszę rwie
      nad siłę ludzkiej mowy!

      Nikt tak nie kochał smolnych watr,
      trzasku i dymu stosów,
      i nikt znad głuchych szczytów Tatr
      patrzących w dół niebiosów...

      I w świecie nikt nie kochał ta
      samotnej skalnej drogi --
      urwisk gdzie w dole buja ptak
      i groza pieści nogi...

      R.

      Usuń
    2. Tetmajer- wielki w swoich strofach...

      Usuń
  3. Piękna historia nawrócenia. Trochę zazdroszczę. Kiedyś myślałam, że fajnie byłoby się zbuntować, odejść od Boga, żeby potem mieć ten wielki powrót. No, ale... za grzeczna byłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bycie niegrzeczną też ma swoją cenę, czasem bardzo gorzką. Ale fakt, Pan Bóg widząc taką nędzę interweniuje na całego i jest co wspominać :) Coś za coś :)
      Uściski!
      Riv

      Usuń
  4. Wow, nie znałam tej historii.
    U mnie trochę na odwrót.

    Zawsze byłam grzeczną dziewczynką i jestem dalej. Nigdy się nie buntowałam.

    Ale zwątpienie nadeszło po wielu latach.
    Cóż najpierw rodzice, którzy nie powinni mieć dzieci, teściowie - z deszczu pod rynnę, mąż nie od razu był wporzątku. A ja taka zahukana, grzeczniutka, cichutka nie mogłam tego wszystkiego zrozumieć. Później dziecko - niepełnosprawnego. Drugie też swoje zaburzenia.
    Terapeuci, psychologowie o dupę rozbić. Co jeden to gorszy od drugiego.

    Zero pomicy zero wsparcia.

    Ja już nie wiem.
    Wiecznie pod górkę.


    Może kiedyś wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak jest mega ciężko i do doopy, to dobrze wiedzieć, że właśnie wtedy Pan Bóg jest bardzo blisko :* Nawet za bardzo nie trzeba wracać, bo on po prostu jest obok. W każdym razie mnie to bardzo pociesza, bo wiem, że tak naprawdę nie jestem sama i nie sama pokonuję te wszystkie górki, których też mam ostatnio sporo. Inne, ale no, każdy ma coś.
      Ściskam, nie daj się :*
      Riv

      Usuń
    2. Mam takie pytanie do Ciebie: jak wygląda wydanie książki?
      Gdybyś miała poinstruować kompletnego laika, który chce napisać i wydać książkę.

      Usuń
    3. Ile kosztuje wydanie książki? Bo rozumiem że muszę zapłacić wydawnictwu, że ją wyda. To się w ogóle opłaca? Jeśli książka się nie sprzeda będę stratna.

      Usuń
    4. Płacisz jeśli wydajesz self-publishingiem (sama lub przy pomocy wydawcy, ale jednak z własnej kasy). Ja po prostu wysyłałam teksty i kiedy wydawcy się zgadzali nimi zaopiekować, to nie płaciłam nic za wydanie. Potem trzeba trochę powalczyć przy podpisywaniu umowy i oczywiście nie ma się tyle do gadania w kwestii poprawek, okładki czy nawet tytułu. Ale marketingowo nie jest się samemu, no i finansowo też nie ma strat. Chociaż czasem się długo czeka na kogoś chętnego do wydania :) Ale ja nie myślałam nigdy o selfie, bo nie mam tyle pieniędzy :D
      Pozdrawiam
      Riv

      Usuń
  5. Dzięki wielkie za przybliżenie tematu.
    Pomysły mam, żeby tylko chęci nie zabrakło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia. Cieszę się, że się wkrótce zobaczymy w realu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i do ponownego zobaczenia :)
      Riv

      Usuń
  7. Piękna historia. Niezwykłe miejsce.
    Natalko niech ten Rok Nadziei będzie dla Was pełen łask. Niech dobre Anioły Was nie opuszczają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I dla Ciebie niech to będzie piękny rok. Dużo dobra!
      Rivulet

      Usuń