piątek, 23 października 2020

Z dnia na dzień. Lajf.

I dotarliśmy do piątku. Starszaki zaraz wrócą do domu.

Od poniedziałku Gabryś na co najmniej 2 tygodnie przechodzi na nauczanie zdalne. Słabo to widzę, ale dobrze, że tylko on jeden i kolejek do kompa może nie będzie...

Sytuacja wirusowa coraz trudniejsza. W ogóle żyjemy już tak z dnia na dzień, prawie nie planując, bo po co.

Zupełnie inna ta jesień, niż ta zeszłoroczna.

Za niecałe dwa tygodnie mam usg połówkowe. Z jednej strony się cieszę, że zobaczę buźkę tego maluszka, który wierzga w środku coraz mocniej. Z drugiej jak zwykle obawa, czy zdrowe. I nie żebym bała się choroby, choć wiadomo - każda mama chce, by dziecko było zdrowe. Boję się jak zwykle reakcji lekarzy na widok czegoś, co na usg się nie spodoba. Przerabiałam to już tyle razy i tyle razy musiałam tłumaczyć, że będzie jak ma być i nie mam zamiaru nic "z tym robić". Badania prenatalne mają dla mnie sens tylko wtedy, gdy można dziecko ratować, a nie szukać sposobu na pozbycie się go. A podczas każdej ciąży coś we mnie umiera, gdy słucham o tym, że mogłabym zabić swojego malucha.

Czy tym razem będzie inaczej i zacznie się zmieniać ta chora mentalność i traktowanie kogoś, kto jeszcze nie wrzaśnie, bo ma buzię zanurzoną w wodach płodowych, jak przedmiotu? Pewnie nie. Ale marzy mi się czas, w którym oczywiste będzie zarówno traktowanie kobiet z szacunkiem, jak i myślenie o dziecku nienarodzonym jako o dziecku właśnie, a nie płodzie, który można załatwić, gdy nie spełnia oczekiwań. Mentalność można zmieniać, choć trzeba na to czasu... Kiedyś nie do pomyślenia było, by traktować na równi osoby o innym kolorze skóry, czy dać kobietom prawa wyborcze (na samą myśl o tym szlag mnie trafia, a było to nie tak dawno przecież). Kto wie, może przyjdzie czas...

Na razie jedyne, co mogę zrobić, to nosić własne dzieci. I potem uczyć ich szacunku do drugiej osoby, nieważne czy jest zdrowa, czy nie. I czy się nam podoba, czy nie.

Swoją drogą czekam teraz na jakieś rozsądne rozwiązania ze strony rządu, mające na celu pomoc chorym dzieciom i ich rodzinom. Jak się powiedziało "A", to potem wypadałoby zabeczeć :P a nie zostawiać ludzi na lodzie w trudnej sytuacji. Inaczej to nie ma sensu.

Co poza tym...

Jestem senna i zmęczona, ale w sumie to norma w tym momencie. Staram się nie zwracać uwagi na wyrzuty sumienia i dbać o siebie. Yhm, od razu widać, że nie jestem mężczyzną, oni nie mają z tego powodu wyrzutów sumienia :P

Rozwalił mnie ostatnio tekst jednej starej lekarki, która wypisywała mi receptę na maść na infekcję skórną dłoni i nagle zupełnie bez związku rzuciła: "Proszę męża za bardzo nie chwalić i nie słodzić, obrośnie taki w piórka i potem wie pani, co się dzieje...". Zaczęłam się śmiać, a potem zastanawiać, jakie ona miała doświadczenia, że tak mówi. Biedna. Matko, jak mnie wkurzają tacy nie szanujący kobiet faceci.

No i w ogóle wiele rzeczy mnie denerwuje, ech hormony... I wszystko przeżywam jeszcze mocniej. Jakbym i tak nie miała wysokiej wrażliwości na co dzień w pakiecie. Pff.

Przed nami weekend, obyśmy odpoczęli. Paaa...

18 komentarzy:

  1. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis, za jego środkową część. Oby jak najwięcej kobiet - i nie tylko tak myślało. Ale napisałam najpierw kobiet, bo przygniotło mnie to, co z ust niektórych ostatnio popłynęło. Boże prowadź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też przygniotło :( Staram się teraz omijać niektóre portale szerokim łukiem (nie chcę przenosić emocji na maluszka) i nie czytać tych "mądrości", płynących z ust niektórych kobiet. Przykro czytać. Oglądać zdjęcia czarnych protestów również... Zwłaszcza że głównym argumentem jest, że teraz będą ginąć kobiety - a jak wół jest napisane, że aborcja, gdy jest zagrożone życie kobiety, oraz ta gdy ciąża jest w wyniku gwałtu, są [stety-niestety] dozwolone. Więc o co ta afera i granie na emocjach...
      Ale i tak niesamowite, że w świecie tak zakręconym na punkcie zabijania najmniejszych, mogą być jeszcze takie zmiany. I to w dzień wspomnienia JPII :)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Taka pogoda.... człowiek jak wypluty, to chyba pogoda. Mam nadzieję, że poczujemy sie lepiej, ze sytacja w Polsce też ulegnie zmianie. Oby choróbsko Was nie dopadło, oby zdrowie dopisywało i było dobrze... musi być i będzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. W pełni się z Tobą zgadzam. Z pierwszą ciążą poszłam do lekarki- kobiety, miałam wtedy 22 lata i byłam na drugim roku studiów dziennych. Lekarka stwierdziła drugi miesiąc i zapytała: " będziesz rodzić ?" Takich mamy wielu lekarzy, a kobiet całe szeregi. Chciałabym by społeczeństwo kiedyś dojrzało, ale obawiam się że tak się nie stanie! Zdrówka Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! No dokładnie... Prawda jest taka, że teraz dla wielu bardziej oczywiste jest to, że można usunąć dziecko, a nie że można je urodzić. A jak kobieta się decyduje na donoszenie, to jakby robiła łaskę temu dziecku. Totalne pomieszanie.

      Usuń
  4. Nie wiem jak można napisać, że to afera i granie na emocjach... Widzę, że jesteś jedną z kobiet, które nie rozumieją o co tu chodzi! Tu nie chodzi o dzieci z niepełnosprawnościami z którymi można żyć. Tu chodzi o dzieci zdeformowane, bez mózgu, czaszki, wnętrznościami na wierzchu i wypadającymi oczami... zdeformowane, takie które nawet człowieka nie przypominają i dziećmi nie są - raczej zlepkiem nierozwiniętych komórek. To są wady przez które te "dzieci" umrą w ogromnych męczarniach po porodzie lub w trakcie ciąży. Te "dzieci" się nie rozwiną, nie będą dorastać. Umrą w bólu. Nie wiem jak można skazywać kobiety na to by tak cierpiały razem z tymi "dziećmi". Sama jestem matką i nie jestem za aborcją. Chciałabym po prostu mieć wybór a wiesz dlaczego? Bo kocham wszystkie swoje dzieci i gdyby jedno z nich miało cierpieć i umierać w męczarniach to chciałabym mu pozwolić godnie odejść bez cierpienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie o takie dzieci chodzi, choć nie wiem, skąd ten cudzysłów, bo cierpiące dzieciaki nie są mniej prawdziwymi ludźmi. Problem w tym, że zabija się dzieciaki z niepełnosprawnościami z którymi można żyć. A czasem i bez nich. Bardzo dużo. Lekarze też mają taką mentalność, że się doszukują na usg problemów na siłę, żeby tylko potem nie mieć "problemu". Ile się musiałam nawalczyć o Elkę, żeby dali jej spokój i się spokojnie donosić i urodzić. Bo miała brzydki obraz mózgu na usg, za każdym razem. Po urodzeniu okazało się, że jest zdrowa i w zasadzie nie wiadomo, czemu tak się pokazywało przez pół roku. Dużo nerwów, a dzieciak najzdrowszy ze wszystkich. Katar miała kilka razy w życiu. A nerwów z czasów ciąży i słów lekarzy, że jestem idiotką niepoważną i powinnam wiedzieć, co w takiej sytuacji zrobić, nie zapomnę nigdy. I że mam już dwoje dzieci i mi wystarczy, a po co sobie robić trzecie z problemem. Ale o takich historiach się kuźwa nie mówi, choć pewnie jest ich wiele. O zostawianiu dzieci po aborcji samych, żeby sobie umierały gdzieś na blacie w zimnie, też nie. Jak rzeczy, nikomu niepotrzebne i niechciane. To ma być godna śmierć? Godna śmierć jest w ramionach rodziców, nawet jeśli tuż po narodzeniu i na szczęście wielu dzieciom się udaje odejść w taki sposób, a nie gdzieś potajemnie.

      Usuń
    2. No właśnie ...godna śmierć...zadana przez matkę, która miała kochać, za zgodą ojca, który miał być oparciem... Ja wiem, że to są pioruńsko trudne sprawy, ale zabijając nie rozwiążemy problemu. Ja patrzę też na to,że zgoda na zabijanie dzieci w łonie matek zmiękcza ludzi, zobaczcie na Holandię, tam już wolno zabić dziecko do roku, pewnie jak się nie wychwyciło przed urodzeniem wady, to czemu rodzice maja być "pokrzywdzeni". Życie dziadka z demencją, nastolatka z depresją - nie jest tam nic warte. Ale czy oni są szczęśliwsi. O takie stawianie sprawy nam chodzi?

      Usuń
  5. Nikt nie może zmuszać kobiety, żeby była bohaterką na siłę. Jej sprawa, jej ciało i przede wszystkim- jej sumienie.
    Nikt też nie ma prawa, aby ją oceniać jej decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej ciało -jej sprawa. Dziecko nie jest jej ciałem.
      Sumienie nie jest bytem niezależnym , ona ma być kształtowane w oparciu o konkretną moralność. Sumienie np katolika ma opierać się na tym, co głosi Kościół Katolicki.

      Usuń
    2. A co z osobami, które nie są wierzące?

      Usuń
    3. Poza tym- czy my naprawdę mamy prawo oceniać moralność drugiej osoby?

      Usuń
    4. Na szczęście są ateiści, dla których aborcja jest takim samym złem. Zobaczenie w nienarodzonym dzieciaku człowieka nie jest kwestią wiary. Np. we mnie sprzeciw wobec aborcji nie narodził się po wysłuchaniu jakiegoś kazania czy rekolekcji w kościele, ale po obejrzeniu pierwszego usg mojego pierwszego dziecka. Wcześniej było mi to w sumie obojętne, a wtedy mnie tąpnęło, że nigdy bym tego nie zrobiła temu maluchowi z bijącym serduszkiem. Więc właściwie nie piszę tego jako katoliczka, choć nią jestem, ale jako mama.
      Nie mamy prawo oceniać osoby, bo każda jest tak samo godna szacunku, ale możemy oceniać skutki jej zachowania. Nie jest niczym odkrywczym, że nie każde zachowanie jest dobre.

      Usuń
  6. Ano marzy mi się czas, gdy opieka nad chorymi (dziećmi czy starszymi) będzie nazywana czymś normalnym, a nie bohaterstwem na siłę, po prostu.

    https://www.gosc.pl/doc/6588896.Dlaczego-nie-tryumfuje
    https://www.gosc.pl/doc/6588761.Zabic-dziecko-zabic-dziadka
    Tak zamiast komentarza. Więcej pisać nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://polskatimes.pl/orzeczenie-trybunalu-nie-jest-troska-jest-chwytem-politycznym-siostra-malgorzata-chmielewska-komentuje-decyzje-trybunalu/ar/c1-15253846

      Tak zamiast mojego komentarza.

      Usuń
    2. Mam chwilkę to przeczytałam co podesłałaś i z siostrą się zgadzam. Z tym, że trzeba najpierw pomagać osobom z dzieciakami niepełnosprawnymi. Sama o tym pisałam w tej notce. A jednocześnie siostra pisze wprost, żeby dzieci nie zabijać.
      https://www.youtube.com/watch?v=QL2RAqnnOsI
      Tu jeszcze fajna homilia Rysia. O tym, że nie jest ważne, jakie jest prawo, ważne co mamy w sercu. I też mówi wprost, że aborcja zawsze jest złem i nic jej nie usprawiedliwia.

      Usuń
  7. Pewnie życie jest ważne,ale stwórzmy system wsparcia i pomocy dla osób z niepełnosprawnością.Tego naprawdę brak .Rodzice dzieci mogą jedynie martwić się tym co stanie się z ich pociechami gdy ich zabraknie.A nuż ZUS je uzdrowi.Gdzie będą mieszkać ,kto im pomoże w codzienności.Życie warto chronić ,ale też dbać o komfort tych którzy są już na świeci a dotknęła ich niepełnosprawni.Piszę to jako osoba niepełnosprawna znająca realia wsparcia życia takich osób a raczej jego braku.

    OdpowiedzUsuń