piątek, 12 czerwca 2020

Ostatni tort w gromadce i początek lata.

Wczoraj Sarunia zdmuchnęła cztery świeczki na torcie. Jako jedyna w tym roku miała większą ilość gości na imprezce urodzinowej :) Czasem dobrze świętować jako ostatnia...

Majowe ukochane przeze mnie bzy, akacje i konwalie przekwitły już jakiś czas temu. Dobrą stroną maja jest to, że przeistacza się w równie piękny czerwiec. Teraz w ogrodach królują jaśminy, piwonie i róże. Zwłaszcza te ostatnie przypominają mi ostatnie spacery przed porodem, te cztery lata temu... Patrzyłam na nie i myślałam, że pięknie jest przychodzić na świat przesycony zapachem róż. I tak jak Elusia kojarzy mi się z kwitnącymi w kwietniu delikatnymi i urzekająco pięknymi kwiatami migdałowców, tak Sara właśnie z rozwiniętą różą. Bladoróżową, ze złotym środkiem.

Dziewczyny wiedzą o tym i bardzo się z tego cieszą :) Cóż, kobiety lubią być porównywane do kwiatów.

A dziś wieczorem po upalny dniu przyszedł ciepły wieczór. Starszaki bawiły się na podwórku, a ja wybrałam się na przechadzkę po okolicy z Sarą i Michałkiem w wózku. Dotarło do mnie, że wiosna już przeminęła. Wszystko pachniało latem i wakacjami. Wszystko. Było ciepło, gęsto, zielono...  Tak, jak lubię.

Ciekawe, czy tegoroczne lato przyniesie też ukojenie po dość trudnej wiośnie w zamknięciu. Rozpaczliwie potrzebujemy odskoczni, wyciszenia, odpoczynku...

Największe marzenie w tym momencie to podróż nad morze w sierpniu. Oby się udało.

Zapachy lata przyniosły też wspomnienie początków nowego życia. Kiedy poczynały się nasze dzieci i robiło się trochę trudniej, ale jednocześnie pięknie. I chociaż wiem, ze jeszcze nie teraz, że muszę się podreperować, to jednak znów obudziła się we mnie tęsknota. I nadzieja, że jak Bóg da, może za rok, dwa - przeżyjemy to raz jeszcze. Bardzo bym chciała, i dzieci też. 

Dla kogoś z boku taka tęsknota jest pewnie dziwna, ale za każdym z naszych dzieci tak tęskniłam, na długo zanim się pojawiły. A teraz są, oddychają, biegają, kochają. Mija czas, robimy się starsi, ale patrząc na te twarze obok siebie mam poczucie, że żyję prawdziwie, a nie tylko ślizgam się po powierzchni, gnana nieznanym strachem.

Na koniec odkryta wczoraj piosenka, która dosłownie mną wstrząsnęła. O przemijaniu i etapach życia. I tym, że każdy z nich może być dobry i piękny. Najbardziej mnie rozwalił obrazek tej dziewczyny już jako mamy, otoczonej piątką dzieci, trzech chłopców i dwóch dziewczynek...

No cóż. U mnie na razie pełnia lata. Trochę bólu, dużo wzruszeń i dawanie owoców.

3 komentarze:

  1. Śliczna piosenka, lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ich piosenki i wykonania są prześliczne. Tę też b. lubię.
    Wiele dobra dla Saruni!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowia dla Saruni... to był wyjątkowy dzień, który zapamiętacie <3

    OdpowiedzUsuń