wtorek, 31 marca 2020

Grajdołek.

Michaś <3
Wtorek. Chyba. Dni tygodnia zaczęły się zlewać w jedno. Cały czas jesteśmy razem. Zmieniają się tylko zadania domowe, ściągane z netu. I maile oraz filmiki od wychowawców i pań przedszkolanek. 

Krzysiek siedzi z kompem w domu i widzę, że ma dość. Z jednej strony mnie to wkurza, bo co ja mam powiedzieć? Dla mnie brak odskoczni i brak granicy na linii praca-dom to norma. I wcale nie jest tak, że się przyzwyczaiłam i mi to nie przeszkadza. Może z biegiem czasu lepiej wypracowałam pewne mechanizmy, żeby znaleźć też czas dla siebie i nie zwariować. Na przykład jak idę się umyć (to cudowne uczucie odosobnienia, kiedy szum wody pod prysznicem zagłusza domowe odgłosy i mogę usłyszeć własne myśli...), albo idę usiąść z książką przy kawie, to jest to równie ważny czas, jak chwile sprzątania i robienia "czegoś konkretnego". I nie wolno mi tego przegapić, ani z tego rezygnować, dla dobra nie tylko własnego, ale i ogółu. Matka sfrustrowana zamienia się w Balroga szybciej, niż zdążylibyście powiedzieć "ups!".

Ekipa w komplecie.
No a z drugiej strony go rozumiem, bo to nie jest łatwe, być zamkniętym w czterech ścianach i próbować się skupić, gdy za ścianą hałasują dzieci. I nie chodzi o to, że robią nie wiadomo jaki rumor, po prostu się bawią. Mają to szczęście, że nawet w tych czasach nie narzekają na nudę i brak towarzystwa... Kiedy nie zaganiam ich do zadań, sami sobie wynajdują zabawy. A to razem pochylają się nad książką, a to uczą Michałka chodzić i go dopingują... To znowu siedzą wszyscy przy stole w kuchni i coś tworzą. Albo siedzą razem w pokoju, pouwalani na łóżkach i czytają coś, wcinając gofry (to obrazek z dziś).

Pokupowaliśmy farby, plastelinę, glinę garncarską itp. Trzeba tylko pilnować, żeby Michaś nie dorwał się do plakatówek, jak to uczynił pewnego dnia i w sekundę pomalował sobie buzię na niebiesko, przytulając się do pudełka. Don't ask...

Generalnie Michał ma coraz większy zasięg i wszyscy już wiedzą, że kubki z herbatą i talerze trzeba stawiać z dala od krawędzi stołu. Podobnie zeszyty, kredki, farby i inne ważne rzeczy. No i zaczął się wspinać... Może jeszcze nie ma epickich scen włażenia na krzesło w kuchni, ale na skrzynię z narzędziami czy niższe z łóżek już jak najbardziej... A jak zejść? Najlepiej głową w dół, oczywiście!

Także ten... Mam tylko nadzieję, że ominą nas choroby... To znaczy ja borykam się z zepsutym kręgosłupem i zatkanymi zatokami, ale jakoś to zniosę (mam taką nadzieję, chociaż męczy mnie to strasznie). Za to gdyby któreś z dzieci się nabawiło jakiegoś zapalenia i gorączki, chyba dostałabym zawału od razu :P I nawet nie chodzi o to, że z miejsca bym podejrzewała TEGO wirusa, ale teraz wolałabym nie odwiedzać lekarzy....

Ok popisałam sobie, żeby wyrzucić to wszystko z siebie. Trzeba wracać na front...

A wieczorem może jakiś film znowu, żeby nie oszaleć. Nigdy nie oglądałam tyle filmów, ile w ostatnim czasie. Nie dzień po dniu... Nadrobiłam parę zaległości. "Robaczki z Zaginionej Doliny" i "Miss Potter" były świetne!

Trzymajcie się tam w swoich bunkrach... :)

6 komentarzy:

  1. Ja mimo wszystko staram się ze swojego bunkra wyjść. Właśnie zaliczyłam taki spacer i czuję się cudnie :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja w kwestii technicznej:) Jak macie rozplanowane dzieci w pokojach? Robiliście remont, prawda? Jak teraz to wygląda? To ciekawa kwestia, jak tak liczną rodzinę rozlokować w mieszkaniu, aby każdy czuł się komfortowo. Wiem, że są różne rozwiązania, ciekawa jestem, jak jest u Was:) U nas każdy ma swój pokoik, my sypialnię dla siebie i wspólny salon, a i tak czasami bywa różnie. Choć generalnie moje nastolatki już większość czasu spędzają u siebie i sami upominają się o ciszę, zwłaszcza przy nauce.
    Pozdrawiam i oby jak najszybciej ta epidemia się skończyła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam serdecznie. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę modlić się aby nie zabrakło Wam zdrowia... uważajcie na siebie i dbajcie o siebie :) Z Bogiem

    OdpowiedzUsuń
  5. Michalek to jak mini zawodnik sumo! :D

    To jest wlasnie fajne przy takiej gromadzie. Oni nigdy nie beda sie nudzic. W tej sytuacji najbardziej zal mi jedynakow. Moich jest tylko dwoje, ale to juz jeden kompan do zabawy. :)

    A Krzyska rozumiem, bo moja praca posuwa sie teraz w slimaczym tempie. Co zlapie wene, skupie sie, to... "Mamo, I need help!". I tyle z roboty. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na zatoki super pomaga rozgrzana sól: można wsypać do bawełnianej skarpety lub jakiegoś woreczka, podgrzać na patelni i położyć na czoło. Tylko trzeba uważać, żeby nie rogrzać za bardzo soli, bo można się poparzyć.
    Trzymajcie się zdrowo :)

    OdpowiedzUsuń