No i mamy pierwszy dzień nowego roku 2016.
Jak nasze samopoczucie?
Jak na lekkim kacu, bo choć nic nie piliśmy (nooo, dużo soku), to jednak wczoraj zaliczyliśmy i powrót do domu pociągiem od teściów, i wieczorną eucharystię, i posiadówę do późna u znajomych. Wróciliśmy jakoś po 2 w nocy. Za wyjątkiem Rafałka, dzieciaki były przytomne cały czas i zasnęły dopiero w samochodzie. A fajerwerki podziwialiśmy wszyscy, bo po kilku próbach udało się doprowadzić Rafałka do stanu używalności :)
Dziś na szczęście wstaliśmy po 10. Bałam się, że maluchy zerwą się mimo wszystko wcześniej, ale jednak dały odespać.
Dalej mam w pamięci piękne, niosące pokój czytania z eucharystii. O tym, że Bóg chce błogosławić, że jesteśmy jego dziećmi i nie musimy się bać... I że dla niego nie ma nic niemożliwego.
Piszę to wszystko i co jakiś czas czuję mój noworoczny prezent. Wyraźne poruszenia malutkich rączek i nóżek. Miałam już od jakiegoś tygodnia wrażenie bąbelków w brzuchu, ale nigdy nie byłam pewna, czy to dzieciaczek, czy tylko ruchy jelit :P Dziś po raz pierwszy poczułam wyraźnie. Najpierw rano i aż zamarłam z wrażenia, potem znowu, a teraz jak się wsłucham w siebie, to coraz częściej mogę poczuć dzieciątko. Piękny prezent na dzisiejszą uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki.
W ogóle wraz z symbolicznym wejściem w kolejny rok jakoś się to wszystko przybliżyło... To już w tym roku urodzi się maluszek. Może za jakieś pięć miesięcy już będziemy mogli się poznawać? Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze... Lęki są, ale jest też pewność, że Bóg prowadzi i wie, co dla nas dobre.
Od jakiegoś czasu boli mnie już kręgosłup (come sempre...). I brzuszek się zaokrąglił. Jednak w czwartej ciąży jakoś szybciej i mocniej czuję te wszystkie objawy... Taki brzuch to przy Gabrysiu miałam może w 6 miesiącu, a nie w 4. No ale tak to jest, będę zrzucać później :P
Pozostała trójka dzieci... rozrabia i nieraz daje nieźle popalić. No jednak jak jesteśmy całą zgrają w domu, to bez wrzasków i przepychania co jakiś czas się nie obejdzie. Dziwię się, że jeszcze wytrzymuję bez stoperów w uszach. Ale poza tym oczywiście są kochani. Bez nich może byłoby spokojniej i ja byłabym bardziej wypoczęta... Za to pozbawiona ogromnego ładunku miłości. No pusto by było i smętnie. Wolę żywy bajzel nasz powszedni. Chociaż nieraz dostrzegam przerażenie w oczach gości, którzy życia z taką gromadką maluchów nie doświadczyli.
Czytamy kolejną część Narni. Jak czytam zdanie Była raz czwórka dzieci... to czuję taki spokój w sercu i radość, że my też mamy już taką swoją Narnię, że Bóg nam dał to wszystko. Że mogłam ubierać w tym roku choinkę z trójką dzieci i czwartym ukrytym pod sercem. Ciekawe, kto zasiądzie na naszym czwartym tronie? No i nie wykluczam, że u nas władców będzie więcej :P Ale póki co jestem wdzięczna za to, co jest.
Dzisiaj moje myśli krążą głównie wokół fikającego w głębi maluszka. Kim jesteś?
Wczoraj czekając na północ usłyszałam to wykonanie kolędy i teraz za mną chodzi. Piękne...
Wczoraj czekając na północ usłyszałam to wykonanie kolędy i teraz za mną chodzi. Piękne...
dużo zdrówka życzę, to będzie bardzo ważny rok dla was!
OdpowiedzUsuńRadości...
OdpowiedzUsuńTe kilka miesięcy na pewno szybko zlecą i okaże się, Kto tam w brzuszku dokazuje :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja czasem też się zastanawiam, skąd czerpiesz siły. Ale chyba się domyślam :) Zmęczenie duże, ale radości i miłości jeszcze więcej. Przez ostatnie tygodnie czytałam "Dziennik pokładowy" i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Błogosławieństwa Bożego na ten rok
Siły to tylko z Góry... Choć rutyna też robi swoje. A z każdym kolejnym dzieckiem jest łatwiej wszystko ogarnąć, człowiek mniej się przejmuje mało ważnymi rzeczami i skupia na najważniejszych, bo i tak wszystkiego ogarnąć się nie da :)
Usuńah, zazdrość o ruchy mnie zżera, też chcę już :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam do Was zaglądać!
:) dzięki, ja też lubię Was podczytywać i cieszę się strasznie, że wróciłaś :)
UsuńNajlepszego. i NOWEGO w Nowym Roku ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję cudnego prezentu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakoś mnie wzruszył Twój post. Już zapomniałam jak to było być w ciąży, no a brzuszka to ja prawie nie dostałam :) U mnie jak po dłuższym czasie po porodzie, kiedy już wróciłam do wagi sprzed ciąży (u mnie to był miesiąc) to kolega tylko się zdziwił, że nic mi brzuszka nie przybywa...
OdpowiedzUsuńHihi ja po pierwszej ciąży jakoś po miesiącu, dwóch - ważyłam mniej niż przed ciążą... Gabryś ze mnie wyssał wszystko :) Po drugiej ciąży też szybko poszło, no ale po kolejnych już tak łatwo nie jest i sama tego doświadczyłam. Zrzucanie wagi po Eli zajęło mi ponad pół roku, co będzie tym razem i czy mi się w ogóle uda - zobaczymy...
UsuńNarnia zawsze mi się będzie kojarzyła z Bożym Narodzeniem, wtedy pojawiły się u nas pod choinka opasłe tomiszcza, wiele lat temu :-)Dużo dobra dla Was w nowym roku! Moja siostra urodziła w sylwestra, więc temat ciąży i noworodków ciągle żywy w naszej rodzinie :-)zwłaszcza, że jak się śmieję, mała już mogła poczekać te kilkanaście godzin do nowego roku i być kiedyś rok młodsza rocznikowo, a i tysiączek więcej przynieść swojej mamie z rocznych świadczeń macierzyńskich dla niezatrudnionych ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Wami Nowym :) Jesteś niesamowita, że masz w sobie tyle energii i optymizmu. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję!
OdpowiedzUsuńNarnia... Jedna z ksiazek, po ktora jakos niegdy nie siegnelam. Kiedys bede musiala nadrobic zaleglosci, ale pewnie jak juz Potworki beda starsze, zebysmy wspolnie mogli cieszyc sie lektura. :)
OdpowiedzUsuńPiekny dostalas present noworoczny od najmlodszej pociechy! I bardzo wczesny! Ja z obojgiem dzieci ruchy poczulam dopiero okolo 20 tygodnia. Najwidoczniej czwarta ciaza robi roznice. :)
Rivulet, cudny prezent noworoczny!!!!! Och jaki cudny. Sama po raz kolejny doświadczam tego cudu. Może nam się kurczaczek wykluje wielkanocny ;-) Brzuszkiem dużym pochwalić się tak zupełnie nie mogę, ale sadełko przybywa w zastraszającym tempie z każdym kolejnym dzieckiem, to fakt. Podobnie ze zrzucaniem wagi jest. Chociaż ja jakoś się nie staram, z wiekiem i tak figura mi się "zdefasonowała". Życzę Ci dobrych kolejnych miesięcy.
OdpowiedzUsuńHehe u nas Rafałek się urodził niecały miesiąc przed Wielkanocą, chrzczony był na czuwaniu Paschalnym :) A Ela się urodziła tydzień przed Wielkanocą, Niedzielę Palmową spędziłam w szpitalu. Gabryś z kolei - dzień po Bożym Ciele, wieczorem byłam na eucharystii w szpitalnej kaplicy, a następnego wieczoru miałam już małe zawiniątko przy sobie. Ciekawe, jak będzie tym razem...
UsuńDobrej końcówki i szczęśliwego rozwiązania życzę :))
Och jak ja kochałam te kopniaczki, te słodkie boksy w brzuchu, to było najpiekniejsze uczucie w tym stanie, żal mi, że już nigdy czegoś takiego nie poczuję, jest to wręcz magiczne. Piękny prezent otrzymałaś od swojego Okruszka :) Wspaniał w ogóle ta Wasza Narnia, tak wiem, stopery czasem potrzebne i zapakowanie ich wszystkich i wysłanie w kosmos równiez, znam to z autopsji ze swojej mini narni ;) Ale jakże to wszystko i tak jest słodkie, kochane i bez tego to przeciez ani rusz.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam nadal tyle szczęścia i miłości na ten rok i oby wszystkie obawy nigdy się nie potwierdziły, a Maluszek przyszedł na świat o czasie i w pełni zdrowy :)
Trafiłam tu dziś pierwszy raz, pieknie napisane:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Aprilanna
Popłakałam się ze wzruszenia! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńCieszę się że tutaj trafiłam :)
Piękny prezent. Jak mi tego brakuje...
OdpowiedzUsuńDobrego roku Kochani!