czwartek, 25 kwietnia 2013

Trochę o wiośnie i wychowaniu.

Wiosna kojarzy mi się z kruchością. Ostre słońce, mocny wiatr zrywający się nie wiadomo kiedy, ciemne burzowe chmury... Do tego delikatny, zielony puszek, powoli wypełniający szarość ziemi. Wszystko to sprzyja raczej chwiejnym nastrojom... Owszem, jest wielka radość - na przykład wczoraj, kiedy zauważyliśmy białe kwiaty na drzewach. Ale z drugiej strony dziwny smutek. Bo to wszystko i tak minie, bo tak łatwo zniszczyć te cuda. I człowieka dopada nagle melancholia...

Na szczęście na melancholię mam niezawodne sposoby, takie jak: długi spacer, zmywanie góry naczyń i machanie łopatą w ogródku.

Ech, wiem, co mnie najbardziej dołuje w ostatnim czasie. Obserwacja innych dzieci na placach zabaw, na ulicach. Owszem, cała masa jest naprawdę fajnych, zadbanych, niewinnych. Ale w sumie każdego dnia widzę przynajmniej jedno, które przeklina w niewybredny sposób (wyrażenia typu "rusz dupę" czy "zasrany" w ustach czterolatka, no litości...) i ogólnie jest ewidentnie niedopieszczone. Lub dokładnie na odwrót, dzieciaków rozpieszczonych, wychuchanych i niemożliwie samolubnych też jest na pęczki. Patrząc na nie zaczynam się bać, co to będzie za te dwadzieścia lat, gdy dorosną.

Ciekawe, jakie wrażenie my sprawialiśmy, kiedy byliśmy w ich wieku?

No i rola telewizora - nie trzeba długiej obserwacji by stwierdzić, które dziecko spędza dużo czasu przed ekranem i jakie bajki ogląda. Bo skąd niby w dzieciakach taka agresja? Z powietrza? Naprawdę się cieszę, że u nas w domu nie ma telewizora i chłopcy umieją się bawić nie niszcząc niczego oraz nie próbując zatłuc gołębia patykiem (true story, taki obrazek widziałam ostatnio).

W sumie to się cieszę, że jednak nie zostałam nauczycielką, pewnie za bardzo się przejmuję. Strach pomyśleć co by było, gdybym tak zaczęła się schizować losem kilkudziesięciu uczniów :D A tak, zostanę przy swoich dzieciakach. Ile ich będzie nie wiem, ale raczej nie więcej niż 10 - więc dobrze na tym wychodzę ;)

A tak w temacie wychowania pozostając, polecam krótki tekst o jednym z moich ukochanych nauczycieli. Takim, co to mało mówił, ale dużo dobrego robił. Uwielbiam takich facetów! (między innymi dlatego kocham mojego ;))

2 komentarze:

  1. oj tak ja ostatnio byłam z Dzieciaczkami na placu zabaw były tam Mamy z dziećmi przedszkolnymi ok 5 lat i to jak się bawiły i jak wyrażały przy mamach a mamusie sobie plotkowały... straszny widok... i boje się o swoje pociechy by kiedyś za te 2 lata nie były takie same...

    OdpowiedzUsuń
  2. To, co Ty obserwujesz na placu zabaw, ja zauważyłem już 20 lat temu, w 3 i 4 klasie amerykańskiej podstawówki... Trafiłem do miejsca, gdzie było kilku "ananasów"... Rozwydrzeni, próbujący pokazać wszystkim, jakie z nich kozaki... Włazili wychowawczyni na łeb i znęcali się nad słabszymi (między innymi nade mną).

    Chcieliśmy Zachód i dostaliśmy Zachód. Z całym dobrodziejstwem inwentarza...

    Co do telewizji, nie żebym był jakimś wielkim jej zwolennikiem...bo zdecydowanie bardziej wolę książkę...jednakowoż nie jest to diabeł wcielony... :) Wszystko dla ludzi, byle z umiarem :)

    Rzeczywiście jednak dużo zależy od współczesności...reklamy są nastawione na pranie mózgów. Przede wszystkim dzieciom, bo do nich najłatwiej dotrzeć. Najważniejsza moim zdaniem jest rola rodziny i otoczenia... A z takimi rodzicami jak Ty i Wilkołak, jestem o Gabrysia i Strusia zupełnie spokojny :o)

    OdpowiedzUsuń