piątek, 13 maja 2011

Szkrabencjusz na trawniku.

No i zrobiło się ciepło. W tym tygodniu każdego dnia spędzaliśmy na spacerze tak po 5 godzin średnio. Znaczy Wilkołak siedział w pracy biedaczek... Ale my z Gabrysiem wojażowaliśmy na całego.

Po raz pierwszy mogłam ubrać małemu koszulki z krótkim rękawkiem i się tym sasałam. Kupiłam mu już krótkie spodenki, żeby założyć jak sie zrobi naprawdę gorąco, na co mam nadzieję :) Tylko czapeczki na głowie nie lubi nosić i ją zrzuca namiętnie w pył drogi, ale cóż robić - jak tak słońce grzeje to czapeczka musi być :P

Nowym wynalazkiem Gabrysia jest schodzenie po schodach. Mamy jakieś 6 schodków do ogródka i młody najpierw niepewnie je traktował, ale dziś już ostro łaził tam i z powrotem po nich. Oczywiście na czworakach, bo tak łatwiej. Poza tym mały już jakiś czas temu załapał, że za drzwiami wejściowymi jest wolność i teraz tylko czyha, aż się otworzą i będzie mógł prysnąć w nieznane. A jak zamykam drzwi, to ryczy. Moja krew :D

Mamy nowe ulubione miejsca. Pierwszym jest plac zabaw - mały już się huśtał, kręcił na karuzeli (oczywiście ze mną), łaził przy drabinkach, zrywał mlecze i dmuchawce, wspinał po ławce. No jest co robić. A drugie miejsce to las. Jest tam chłodno, tajemniczo, a mały najbardziej lubi siedzieć na ścieżce i przerzucać kamienie lub piasek (ostatnio w butach i kieszeniach przywlókł do domu małą Saharę). Można też oczywiście obserwować drzewa i roślinki oraz próbować nie dać się zjeść mrówkom.

Generalnie rośnie nam mężczyzna w domu, bo to już nie niemowlaczek, a mały chłopczyk. Uwielbiam na niego patrzeć i się z nim bawić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz