sobota, 26 lutego 2011

Gabrysiowe rewolucje.

Ostatnio mój mały szkrab zaczął się rozwijać w takim tempie, że niemalże nie nadążam :) Nie dość, że śmiga po mieszkaniu jak Kubica, to jeszcze wspina się po wszystkim, próbując stanąć samodzielnie. Głównie czepia się mnie, jak koala eukaliptusa. Chce wszystkiego dosięgnąć. Musieliśmy kupić zaślepki, bo zaczął pchać palce do kontaktu. Ma swoje krzesełko ze stolikiem, które można złożyć w takie wysokie krzesło do kuchni - jak duży chłopczyk :D I na nim siedzi i się bawi, a ja już się nie musze martwić, że spadnie.

Dziś po raz pierwszy zaczął sam wcinać chrupki kukurydziane. Pewnie, że ze zdziwieniem, co to takie twarde. Ale popatrzył na mnie, jak jem (demostracje kulinarne to moja specjalność, smakowite mlaskanie gratis) i wpakował do buzi pierwszą chrupkę. Odgryzł, przeżuł, połknął. Szczena mi opadła i pobiegłam po aparat, a potem wysłałam esa do Krzyśka, żeby wiedział, co jego syn wyczynia :) Wreszcie je coś twardszego, do tej pory jakoś nie mogłam go przekonać. No, parę razy zjadł coś z mojego obiadu, ale minimalne ilości. Kurcze :)

Mówi już wyraźnie "baba" i patrzy przy tym znacząco na mnie. Nie wiem, czy to początkowa wersja "mama", ale nie mogę sie doczekać, aż powie coś więcej ^^ W ogóle kiedy gada, to ma taką mimikę i gestykulację, że aż mi głupio, że nie mogę odpowiedzieć nic mądrego ;)

Łóżeczko już przestawiliśmy jakiś czas temu na najniższy poziom, żeby nie wypadł z niego. A jeszcze niedawno taka fasolka mała na wyciągnięcie ręki leżała...

No i zaczął się bawić drewnianymi klockami. Jeszcze trochę i razem będziemy się bawić Lego, sasasa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz