sobota, 13 kwietnia 2024

Wstydzić się?

"Można się było spodziewać, że obecne władze Tolkien Society nie dopuszczą wśród swoich nominacji do Tolkien Society Awards najlepszej napisanej ostatnio biografii J.R.R. Tolkiena — "Tolkien's Faith" Holly Ordway. Ponieważ książka jest katolicką biografią duchową pisarza, nie przeszła przez sito "politycznej poprawności". Dzisiejsze TS to brutalna polityka "cancel culture" i awangarda "wojny kulturowej". Tolkien byłby bardzo zasmucony tym, co obecnie robi towarzystwo jego imienia."
 
Powyższy fragment pochodzi z arcyciekawego bloga https://tolkniety.blogspot.com
I tak sobie myślę, że nie tylko Tolkien byłby zasmucony. Zbyt dużo starych książek jest odzieranych z wątków chrześcijańskich, a umieszczanie ich w nowych skazuje pisarza na bycie poza głównym nurtem i, mówiąc brutalnie, mniejszą sprzedaż.
Pytanie tylko, czy warto się sprzedawać i udawać kogoś innego, rezygnując z najpiękniejszego doświadczenia swojego życia? Ci, którzy znaleźli swoje Rivendell wiedzą, że nie warto :)
 
Tymczasem na lubimyczytac.pl pojawiła się zapowiedź pewnej książki, która ukaże się w czerwcu. Książki, której lektura będzie jak wizyta w polskim Rivendell :) I której autorka również nie unika odniesień do chrześcijaństwa.
Chodzi o szóstą część serii "Rodzina z niebieskiego domu", czyli ciepłe, pogodne i pełne wakacyjnych przygód "Lato włóczykijów". Polecam nie tylko małym czytelnikom.

Dobrego weekendu!
Chrystus zmartwychwstał! :)

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Dobre wieści!

Wiecie, że "Zapach soli i wiatru" pojawił się w raporcie Biblioteki Narodowej??? Szok i radość! Zostałam wymieniona w gronie autorek powieści obyczajowych, które bardzo lubię (i od dawna po cichu marzyłam, żeby też napisać książkę w klimacie wsi, powrotu do korzeni, poszukiwania własnej drogi... udało się!).
Z wielką przyjemnością w raporcie odnalazłam też nazwisko Daria Kaszubowska - autorka (czyli nasza blogowa Matka Kaszubka), która została doceniona za swoją piękną sagę!
Wracając do "Zapachu..." – okazało się, że można pisać spokojne, kojące powieści, których strony nie ociekają krwią i seksem ;) I że czytelnicy takich książek szukają.
Można też nie dać się zwariować i nie wyskakiwać czytelnikom z lodówki, by zwrócić na siebie uwagę. Moja promocja tej powieści na początku polegała na tym, że... rzuciłam wszystko i pojechałam na Mazury, wyłączywszy wcześniej internet ;) Książka i tak znalazła się w topkach i długo się tam utrzymywała. Nie piszę tego po to, by się chwalić, ale by stwierdzić, że można żyć spokojnie i robić swoje. To, co dobre i tak się obroni.
Dlatego wiosnę przeżywam ciesząc się każdym kwiatkiem i promieniem słońca. Trzeba się nasycić, by móc napisać kolejną powieść.
Obiecuję, że zadbam też o dorosłych czytelników. Cierpliwości! :)

wtorek, 2 kwietnia 2024

Zmartwychwstanie i ukwiecenie.

Tak było w niedzielę :)

Po kilku dniach gorąca dziś deszcz. Ale to dobrze, bo rośliny już tęsknią za wodą.

Kraków tonie w kwiatach. Mirabelki już przekwitają, wybuchły za to magnolie. Lada dzień zakwitną migdałowce. Pęcznieją bzy.

Wszystko szybciej w tym roku. Już w marcu założyłam letnie sukienki! Co prawda nie zdziwię się, jeśli zobaczę jeszcze śnieg, takie prawo kwietnia.

Ale i tak się cieszę. Brakowało mi w tym roku bardzo – słońca, ciepła, zapachu kwiatów. I poczucia, że znów mogę odetchnąć pełną piersią. Nawet mimo pyłu z Sahary ;)

Kraków wiosną jest najpiękniejszy. Czytam książkę Jalu Kurka "Mój Kraków" i w głowie same układają mi się wiersze. I pomysł na kolejną książkę dla dzieci (bo na powieści dla dorosłych mam już wiele).

A w zmartwychwstanie nie sposób nie wierzyć w takich okolicznościach.

To nie przypadek, że Pascha wypada właśnie o tej porze roku. Pan Bóg to pięknie wymyślił. Jak zwykle.

poniedziałek, 25 marca 2024

Przyjaźń i tęsknota.

Zaczęliśmy Wielki Tydzień.

Zostało tylko kilka dni na przypomnienie sobie tego, co najważniejsze.

To mało.

I dużo.

W sam raz, by nabrać sił na cały rok i przetrwać – od Niedzieli Zmartwychwstania do Niedzieli Zmartwychwstania.

A potem już tylko siup, do nieba.

I naszego niebieskiego domu, tego prawdziwego.

***

Co wydarzyło się od chwili, gdy niosący w dłoniach palmowe gałęzie tłum wołał: „Hosanna!” i odczytywał starotestamentalne proroctwo o królu jadącym na osiołku, do wieczora, gdy rabbi Jeszua zaprosił swoich uczniów do sali na górze, by umyć im nogi i ukazać istotę Eucharystii? Jezus odliczał godziny. „Uczynił twarz swoją jak głaz”. Szedł w śmierć. To dlatego gesty i słowa Wielkiego Tygodnia można odczytywać jako rodzaj testamentu. Wedle Markowej narracji po wjeździe do Miasta Pokoju, od poniedziałku do środy, Jezus nauczał w świątyni, noce spędzając u przyjaciół w odległej o trzy kilometry Betanii.

Tak pisze Marcin Jakimowicz tutaj.

Jakoś wzrusza mnie to, że na noc wracał wtedy do przyjaciół. Szczególnie że rodzina z Betanii jest mi bardzo bliska. Bo apostołowie – wiadomo, poważna misja, nauczanie, te sprawy. Ale po co Jezus wracał do Betanii? Chyba dobrze się tam czuł.

I tak sobie myślę, że chciałabym, żeby u mnie też lubił być. W naszym domu, któremu daleko do ideału z Instagrama, ale jest w nim coś takiego, że można się w nim poczuć wolnym i odetchnąć.

***

Już za kilka dni najpiękniejsza noc w roku, ta nadająca sens całemu naszemu życiu. Chciałabym się do niej przygotować myśląc o Bogu z sympatią. Jestem kiepska w praktykach typu asceza, post, sprzątanie, uczęszczanie na nabożeństwa. Ale to, co lubię dawać Bogu, to przyjaźń. Może to zabrzmi dziwnie, ale lubię mu mówić, że go lubię. Że naprawdę pięknie stworzył świat i człowieka, że urzeka mnie to, jak o mnie dba. I że nie mogę się doczekać chwili, kiedy będziemy już bardzo blisko i nic nas nie będzie rozdzielać. Tak ręka w rękę.

Tej tęsknoty za nim życzę Wam na początku Wielkiego Tygodnia.

piątek, 15 marca 2024

Nie sądź.

Coś nie idzie mi pisanie bloga ostatnio. Co chciałam usiąść i skrobnąć parę słów, to zmieniałam zdanie. Bo zwyczajnie dzieje się za dużo, za szybko. Dobrych rzeczy. Są też te trudne, ale o nich też nie jest łatwo pisać. Głównie dlatego, że nie chciałabym tu krytykować ludzi, którzy przyczynili się do tego, że miałam pod górkę bardziej niż zwykle.

Zamiast tego mogę napisać, że bardzo dużo osób sprawiło ostatnio, że to był mimo wszystko piękny czas. Może tak to jest, że zło uczynione przez nielicznych wyzwala w wielu jeszcze większe dobro? Jestem wdzięczna i gotowa na najważniejsze święta w roku. Jeszcze niedawno czułam się zniszczona i zawiedziona ludźmi, których uważałam za godnych zaufania. Teraz już nie rozpamiętuję i skupiam się na tych, którzy obudzili wiarę na nowo.

I wiecie co? Najtrudniej jest wybaczyć, zwłaszcza, gdy chodzi o krzywdę dużego kalibru. Ale bez tego nie ma życia. Nie ma też chrześcijaństwa, to jasne. I w tym punkcie trzeba napisać, że bez pomocy Boga wybaczyć się nie da, to ponad siły.

Co jeszcze... Tak ważne jest, żeby nie sądzić tych, którzy żyją inaczej. A jeśli już sądzisz i masz w sercu dużo złości na kogoś, to chociaż nie myśl, że masz do tego prawo i robisz słusznie. I nie występuj przeciw tej osobie, którą gardzisz. Bo może się okazać, że twój obraz siebie jako dobrego i sprawiedliwego człowieka pęknie jak bańka mydlana, a ty będziesz mieć czyjąś krew na rękach. Może nie dosłownie, ale ewangelia mówi wyraźnie, że nie trzeba fizycznie kogoś zranić, by stać się zabójcą.

Piszę to oczywiście także do siebie. Wiem, jaka jestem. I wiem też, że Bóg kocha i wybacza moje słabości. Ale jeśli coś go we mnie razi, to nie jakieś bzdurki i nie stosowanie się do zasad, ale krzywdzenie innych ludzi i myślenie o nich źle. To zawsze boli go najbardziej.

Taka mi wyszła notka w drugiej połowie Wielkiego Postu, gdzieś między licznymi teraz przyjęciami urodzinowymi w naszym domu.

Życzę Wam pięknego oczekiwania na Zmartwychwstanie!

A na koniec muszę Wam pokazać cudo, które dostałam od Basi Wójcik z Pięciu pór roku. Coś pięknego, ja nie mogę się nacieszyć :) Proszę: