środa, 1 lutego 2017

Trudno.

Nie wiem, czy czytaliście/słyszeliście o tym, co ostatnio stało się w Boliwii - o zamordowaniu polskiej wolontariuszki Helenki, młodej wspaniałej dziewczyny... Mnie osobiście bardzo to tąpnęło, bo w Boliwii żyje moja przyjaciółka. I kiedy zobaczyłam tytuły newsów w necie "Polka zamordowana w Cochabambie", to ugięły się pode mną nogi, a potem cieszyłam się tylko, że to nie o moją przyjaciółkę chodzi. Niemniej o Helence myślałam potem często, pytając Boga, po co do cholery dopuścił do czegoś takiego. Przecież mógł powstrzymać rękę napastnika, wytrącić mu nóż. Czemu czasem w takich sytuacjach działa, a czasem nie?

Lubię czytać o historiach skończonych happy endem i kiedy coś zgrzyta (na przykład znajomym umiera dziecko), to pierwszym odruchem jest foch w kierunku nieba i pytanie "dlaczego?". 

Ale widocznie nie zawsze może być słodko. Zresztą wiadomo, ja tu sobie piszę spokojnie, a gdzieś tam, na przykład w Aleppo, ktoś w tej chwili ginie. Mówi się często że świat jest/nie jest "biało-czarny". Do mnie te kolory jakoś nie przemawiają i raczej przyjmuję rzeczywistość w smakach. Dla mnie świat jest słodko-gorzki. Niesamowicie piękny, mimo tego cholernego, koszmarnego cierpienia. Cierpienia często niewinnych, tych którzy nie potrafią się obronić. I tylko w Bogu nadzieja, że jest jakiś sens tego. 

No nic, więcej pisać nie będę, bo zawsze jest we mnie taki zawias, kiedy myślę o takich rzeczach. Dodam tylko, że ten filmik Szustaka powyżej bardzo mi pomógł. I dał nadzieję, że historie które tutaj happy endem się nie kończą, mają nieraz happy end w niebie. Kiedyś to zobaczę na własne oczy, na razie jest to przede mną zakryte.

I co... Za pół godziny południe. Za mną kolejna rwana nocka. Ostatnio cała czwórka często mnie budzi. Zanim pomyślę, co na obiad i zacznę ogarniać kuchnię - jeszcze jedna kawa. Dzieciaki się bawią. Mam ich dziś w domu piątkę, trzylatek znajomych gratis. Muszę tylko patrzeć, żeby nie przegięli w ferworze zabawy, a tak to mam więcej czasu dla siebie. 

Dziś mam zamiar trochę odpocząć, bo ostatnio działałam jak robocop, na najwyższych obrotach. Podawanie leków, inhalacje, oklepywanie, sprzątanie, gotowanie, do tego składanie choinki i sprzątanie igieł. Dzisiaj już nie widać tego, ze wczoraj sprzątałam prawie cały czas. A umyta podłoga zaraz lepiła się od rozpaćkanego przez Elę sernika. Taka tam syzyfowa praca, jak to przy maluchach. Kiedyś się to zmieni, a na razie muszę sobie wydzielać czas odpoczynku, bo zwariuję :) Nawet jeśli wkoło jest bajzel. Swoją drogą to strasznie trudna rzecz, odpoczywanie. Zwłaszcza dla kobiet. Facet walnie się na łóżko i zadowolony. A kobieta siedzi i się czuje winna. Albo już kombinuje, jakie pięć czynności powinna zaraz wykonać jednocześnie ;)

Sara przemieszcza się coraz pewniej. A w łóżeczku zaczęła się wspinać przy szczebelkach. Uwielbiam patrzeć na takie male ciałko, które odkrywa nowe możliwości :) Usłyszałam też "mama" i "papa". Pewnie że jeszcze te słowa nie oznaczają tego, co powinny (chyba), ale jest to wzruszające. No i ten jej uśmiech i chichot niewinnego, zadowolonego z życia maluszka. Mały skarb <3

Pozdrawiam z frontu - Gabryś, Rafał, Franek i Ela przewalają się po domu w poszukiwaniu nowych okopów i robią jakieś naloty bombowe, sądząc z odgłosów. Czołgi z Cobi, które ostatnio kupiliśmy, znowu się przydają (mam słabość do miniaturowych modeli i nawet militaria, za którymi normalnie nie przepadam, w takiej zmniejszonej wersji mi się podobają).

Na koniec jeszcze Szustak, do którego wróciłam po przerwie i lubię sobie posłuchać przy kawie.

9 komentarzy:

  1. To jest trudne i po ludzki niezrozumiałe.
    Myslę,ze kiedyś(w niebie) wszystkie puzzle na 100% dopasuja sie do siebie.
    A na razie pozostaje ufać.

    Powodzenia - łap chwile odpoczynku i ciesz się radoscią Twoich dzieci, kóre mają dobry, bezpieczny dom ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem poruszona tą tragedią. Dziewczyna w moim wieku, całe życie przed nią i zginęła w tak bezsensowny sposób... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nas również poruszyła ta tragedia.

    Udało Ci się sforsować te okopy? :) Ja (póki co :) jestem na nie, jeśli chodzi o zabawki militarne, ale już nie raz zmieniałam zdanie :) Zresztą sama lubiłam latać z chłopakami z sąsiedztwa z karabinami z klocków. Zapomniał wół...

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało :) Też kiedyś byłam na nie, ale chłopcy bawiący się bez broni to jak dziewczynka bez lalki :P Znaczy, pewnie się zdarzają takie egzemplarze, ale nie u mnie. Chłopaki są w stanie broń zrobić ze wszystkiego, więc bez różnicy czy kupię jakieś zabawki militarne czy nie. No i wydaje mi się, że nie sztuka wychować chłopaka pacyfistę, który w razie czego nie obroni bliskich. Lepiej wytłumaczyć, że broń jest tylko do obrony, że nie wolno nikogo krzywdzić. Ale warto chłopaka wychować na wojownika, takiego co chroni słabszych i daje coś z siebie, a nie zachowuje się jak pępek świata - a jeśli plastikowy rewolwer/miecz ma to ułatwić (bo łatwiej sobie wyobrazić bycie szeryfem/rycerzem), to jest ok. Mamy też fachowy łuk ze sklepu sportowego i też działa na wyobraźnię, a przy okazji poprawia kondycję :)
      No i dzięki broni można się fajnie pouczyć historii - tu działa zwłaszcza Krzysiek, który ma bzika na tym punkcie i wychodząc od typu miecza/czołgu/pistoletu itd mówi im dużo o epokach, wojnach, puszcza filmiki na youtube (np. o bitwie pod Grunwaldem albo łodziach podwodnych). A oni fajnie się uczą dzięki temu i już coś kojarzą. No i do muzeum można iść, pooglądać prawdziwe bronie i inne rzeczy przy okazji ;)
      Ja też kiedyś latałam z chłopakami z karabinami ;) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Mnie tez ta tragedia mocno dotknęła i nadal mam ją gdzieś w głowie. Znałam Helenkę. Była w mojej grupie na jednych Rekolekcjach. Jakoś trudno mi nawet o tym wszystkim myśleć. Więc zostawiłam wszystkie emocje w sercu i czekam na lepsze...

    U nas ostatnio hitem jest dom z kartonów :) Polecam :) jest wiele zabawy z tym najpierw posklejać, zrobić drzwi, okna i ozdobić u nas wyszło super. Na schron też mogłoby pasować :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy kiedyś parking piętrowy z kartonu, też był świetny :)

      Usuń
  5. Tak Rivulet, nie wszystko możemy TUTAJ zrozumieć i wiele jest dla nas zakryte jak grubym kocem. I pewnie potem przekonamy się, że ten koc i to "zakrycie" było kolejnym błogosławieństwem z Jego strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Jego też będziemy mogli oglądać twarzą w twarz :)

      Usuń
  6. Mnie też bardzo poruszyła ta śmierć, tym bardziej gdy poczytałam o Helence..

    OdpowiedzUsuń