poniedziałek, 3 marca 2014

Rozważania marcowe.

Poniedziałek. Po weekendzie jakoś sił przybyło, więc dzień minął szybko. Krzysiek urwał się z pracy wcześniej i kładzie dzieci spać (zazwyczaj to dzieci kładą jego w efekcie, ale co tam :P). A ja siedzę i oddycham. Dziś parę razy zaliczyłam moment paniki, kiedy brzuch zaczynał mnie boleć. Dosłownie paraliż i myśl: "Boże, nie teraz...". Ale to pewnie po smażonych wczoraj pączkach, poza tym w sumie skurcze lekkie mogą już występować. W czwartek mam usg w szpitalu i ktg, to zobaczę, co dalej. Oby dotrwać do kwietnia jeszcze... Wytrzymaj, Maluszku!

Póki co walczę z mega zgagą. I marzę o chwili, kiedy będę znowu szczupła i obcięcie paznokci u nóg przestanie być sportem wyczynowym. Inna sprawa, że w tej ciąży jakoś nie zauważam własnego brzucha. Wydaje mi się, że wcale tak nie urósł. Dopiero, gdy widzę się w lustrze albo na zdjęciu, to mam zawias :P W poprzednich ciążach to mi się wydawało, że już zawsze będę jak wieloryb i strasznie mi brzuch przeszkadzał, teraz jakoś przywykłam i nie zwracam uwagi. Może już wiem, że to tylko stan przejściowy?

Tak swoją drogą to ostatnio do mnie dotarło, że z każdym dzieckiem stajemy się z Krzyśkiem coraz bardziej, uwaga: wolni. Z boku patrząc powinniśmy być uciemiężeni i zasypani pieluchami, a my jakoś jesteśmy... bardziej sobą. Tacy pewni siebie, dowartościowani. W niedzielę przyjechali do nas teściowie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byliśmy wyluzowani. I oni to chyba też jakoś czują, bo już nie wchodzą nam na głowę i nie próbują planować życia. Z moimi rodzicami stało się podobnie. Może potrzeba było faktycznie czasu i trójki dzieci, żeby dotarło do nich, że tworzymy osobną rodzinę i historię? I że ich rola to teraz dopieszczanie wnuków, a nie dawanie "dobrych rad"?

Zresztą nawet jakieś próby dopytywania się o nasze plany kwitujemy ze śmiechem. Jak teść się dopytywał, czemu chcemy kupić samochód ośmioosobowy (mniej-więcej), a nie taki na pięć osób, to od razu odparowałam, że to bez sensu - bo zaraz musielibyśmy zmieniać na nowy. Dotarło do niego, że to nie koniec naszych dzieciowych ambicji i mina mu zrzedła :) I to by było na tyle, jeśli chodzi o błyskotliwe pomysły na nasze życie - po prostu nijak się nie mają do rzeczywistości, w jakiej żyjemy.

Zabawne, że nagle dostaliśmy taki pokój na to wszystko. Kiedy chłopcy  przychodzili na świat, to w tle było wielkie użeranie się z naszymi rodzicami, które kosztowało nas dużo nerwów. Teraz jakoś widzę przyszłość w jaśniejszych barwach. I od razu zaznaczyłam, że tym razem po porodzie będę przyjmować gości już w domku. Bogatsza o doświadczenie tamtych krępujących wizyt w szpitalu, kiedy wszyscy oczekiwali, że będę kwitnąca i zadowolona. A ja byłam potwornie zmęczona i przestraszona o życie moich dzieci.

Żeby tylko Maluszek przyszedł na świat w dobrym czasie i był już bezpieczny po drugiej stronie brzucha... Już mi wszystko jedno, czy mam rodzić naturalnie czy cesarką, byleby mieć przy sobie tego małego człowieczka,na którego tyle czasu już wszyscy czekamy...

Tak, wiem, ostatnio moje wpisy głównie o jednym, ale szczerze: o niczym innym już nie myślę. Tylko o rozwiązaniu. Urodzę, to będzie ciekawiej :P

I żeby nie było, że myślami krążę tylko przy jednym dziecku (bo mimo wszystko cały czas ogarniam każde z nich), na koniec dzisiejsza twórczość moich rozbójników. W zeszłym tygodniu mieli kryzys i strasznie dawali mi popalić, ale na szczęście sytuacja opanowana i między nami zgoda. Oto Rafałek Dalí i Gabryś van Gogh:

19 komentarzy:

  1. Trzymaj się. To piękne co piszesz o wolności. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niemoliwe e to 34 tzdyie} + kochana na Pasch juy chzba bdędzie co? NAsz Stas nie chciał przyjsc na PAsche... przyszedl tydzien po :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Termin mam przed więc pewnie się wyrobimy, do tej pory około 38 tydz już miałam spokój :) A Rafałka termin miałam równo na Paschę te dwa lata temu, w sumie dobrze że wcześniaczek był i mogliśmy świętować :)

      Usuń
  3. Kochana! U Ciebie zawsze taki spokój! :)
    Pięknie piszesz!
    Chłopców masz CUDOWNYCH będą tworzyli zgraną paczkę z Maluszkiem!:)
    My w zeszłym tygodniu każdego dnia malowaliśmy:)
    W efekcie większość ubranek Zuzi nadaje się do wyrzucenia:)
    Ściskam bardzo mocno, i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, że się będą opiekować maluszkiem :)
      A ubranka u nas o dziwo przetrwały, jakieś mało inwazyjne te farbki.

      Usuń
  4. Hmm jakbym słyszała moją teściową: Ty chyba nie wyobrażasz sobie mieć więcej dzieci? - Jak to mamo, przecież potrzebujemy 11 chłopa z kim ja będe grał w piłkę na starość???...jakby ich to obchodziło. Ja też mam wrażenie, że jakoś dzieci chowają się beze mnie, zajmują się sobą, a mama potrzebna tylko do gotowania. My chcemy się postarać w kwietniu o ostatnią pociechę może uda się w końcu dziewucha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to może się uda dziewczynka do kompletu :)
      Mi się szósteczka marzy dzieci, a ile będzie to już tylko Bóg wie.
      A z tą drużyną piłki nożnej to też sobie nieraz żartujemy ;)

      Usuń
  5. 3maj sięęęęęę - jestem, czytam, omadlam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. muszę Was koniecznie odwiedzić :) Szczepan cos ostatnio mówił ze Gablyś ..... (tu niezrozumiałe) podziwiam Cię za Twój spokój o przyszłość. Ja zawsze mam obawę o R. że nowu będzie powtórka, a ja nic na to nie poradzę. Mogę się za niego modlić o siłę żeby wytrwał
    Pan Bóg Wam wszystko zaplanowal, mam nadzięję na Waszą obecność na Passze albow= dwupaku albo jako kolejny kandydat lub kandydatka do chrztu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czuję, że przed Paschą się wyrobimy :) Byleby nie za szybko!
      Ech z tym spokojem to różnie, ale pierwsza ewangelia na eucharystii w marcu była "nie martw się o jutro", więc myślę że jaśniej się nie dało :)

      Usuń
  7. Myślę, że z czasem całkowicie uodpornicie się na opinie innych. Ja bym też tak negatywnie nie oceniała rodziców, myślę, że to wszystko wynika z troski o to jak sobie dacie radę. To piękna droga, ale też trudna do przejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinie innych chyba zawsze trochę bolą...
      A co do rodziców, to jasne że z troski - tylko że uduszenie kogoś z "miłości" trudno nazwać czymś dobrym :P

      Usuń
  8. Dali jest THE BEST!! :) Oj bardzo żałuję, że nie widziałam miny teścia :) my jesteśmy 10,5 roku po ślubie i dopiero leciutko wkraczamy w okres, kiedy teściowie nie próbują układać nam życia na ich modłę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Teeż chciałabym mieć dużą rodzinę i niestety nie mogę, przez co poniekąd Ci zazdroszczę i życzę dużo, dużo szcześcia.
    A na zgagę może sok bananowy? Mi w ciąży pomagał. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana, ale to zupełnie normalne, że Twoje posty są teraz monotematyczne :) W tym tygodniu ciąży jesteś z tego rozgrzeszona :)
    Oj pamiętam doskonale sytuację, kiedy teściowa próbowała sugerować nam, kiedy myśleć o drugim dziecku (wg niej-wcale), i bardzo, ale to bardzo mnie to poirytowało. Jeśli chodzi o nią, nigdy nie miałam oporów wyrażać tego, co myślę, wieć to był pierwszy i ostatni raz :)

    Trzymaj się- już niedługo!

    OdpowiedzUsuń