czwartek, 8 listopada 2012

Ciepło w domu.

   Listopad. Czas oczekiwania na same przyjemne rzeczy. Moje urodziny, Mikołaja, święta... Zawsze lubiłam ten czas od Wszystkich Świętych do Nowego Roku. Kiedy można się zakopać bezkarnie pod kołdrą, bo jest zimno. I sobie dogadzać, żeby wypełnić brak światła innym ciepłem - drobnymi radościami. Smaki, zapachy. Goździki, mleko z miodem i cynamonem, mandarynki. To jest ten czas. Lubię zimę. W przeciwieństwie do jesieni (która dla mnie przypada na wrzesień i październik ^^), nie działa na mnie depresyjnie. Tak do Sylwestra :) Potem niestety żmudne oczekiwanie na wiosnę. Ale coś za coś.

   W związku z powyższym odkrywamy z chłopakami różne czynności, które nam rekompensują brak dłuższych spacerów (choć dziś 2 godziny jeździliśmy, korzystając z pogody). Wspólna zabawa na dywanie na przykład. W lecie nie było na to czasu, bo całymi dniami siedzieliśmy na podwórku. Teraz zabawki poszły w ruch. Sasulec poznaje klocki, większe samochodziki i piłki (ileż można grzechotać), Gabryś wykazuje się niesamowitą fantazją w tworzeniu różnych rzeczy (dziś na przykład ułożył... rakietę z samochodzików). A ja staram się im nie przeszkadzać, a jednocześnie dbać o to, by się nie pozabijali.

   Poza tym mamy nową frajdę - wieczorna kąpiel. Dawniej kąpałam chłopaków osobno, teraz wsadzam ich do wanny razem. Bo Rafałek już siedzi, więc może się bawić z Gabrysiem. Jest to dla mnie niesamowity widok, dwa najukochańsze małe golaski pluskające się obok siebie. Zawsze zazdrościłam znajomej, która tak kąpała swoich trzech synków, teraz sama mam radochę. Gabryś na szczęście nie zatapia brata :) A Sasulek dziś odkrył rurę od prysznica i się jej uwiesił, próbując wyrwać kran ze ściany. To był widok :D

  Rafałek niedługo skończy 8 miesięcy. Zębów dalej nie ma, za to przymierza się poważnie do raczkowania. Od kilku dni siedzenie przestało mu wystarczać, próbuje stać, czołgać się, podnosić przy szczebelkach. Zmienia się w oczach...

  Gabryś w przyszłym miesiącu będzie miał już 2,5 roku. Urósł ostatnio bardzo i przybrał na wadze. I codziennie zadziwia mnie jakimś mądrym tekstem. Naprawdę dzieci mają niesamowitą intuicję. Pewnie, nieraz mnie wkurza (kiedy jest uparty, krzyczy, robi coś na przekór), ale no... kocham go bardzo... Z każdym dniem coraz bardziej...

   I tak to jest u nas, grzejących się w domu niczym w wigwamie czy hobbickiej norce. Tylko ognia w kominku brakuje :) Zamiast tego - niosąca ciepło muzyka:


4 komentarze:

  1. Wigwam, hobbicka norka...albo dom celtyckiego wodza z wielkim paleniskiem pośrodku ;)

    A po drugie - to NASZE URODZINKI, Kochana, boć świętujemy w tym samym tygodniu ;) :*

    Dzieciaki rosną Ci jak na drożdżach... Dobrze, że Rafałek ma Gabrysia, a Gabryś Rafałka...żaden z nich nie będzie w przyszłości sam. Trochę tego zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  2. oj jak sie rozmarzyłam tym ciepełkiem... a te wspólne kąpiele tez się ich nie mogę doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wolę jednak już bardziej przedświąteczny czas, kiedy wszędzie świecą sie lampki, a dom pachnie choinką i wypiekami:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też lubię ten czas od 1 listopada do końca roku... I też wtedy mam urodziny :). A dzieciaki masz cudowne i bardzo mi się podoba, że piszesz o nich z taką miłością i czułoscią :). Kurcze, no, mam nadzieję, że też kiedyś będzie mi dane zostać mamą :).

    OdpowiedzUsuń