czwartek, 22 września 2022

Jesienne rozkminy na zakręcie.

Jesień zaczęła się na całego, zimna i mokra... Ciekawe, czy październik przypomni, że może być pięknie, ciepło i kolorowo? Czy trzeba będzie czekać z tym do wiosny...

Poranki chłodne, żal wychodzić spod kołdry. Pierwsze co robię, to włączam ogrzewanie. Potem wyprawiam starsze dzieciaki do szkoły, żeby znów zanurkować do łóżka, chociaż na krótką chwilę. Kiedy wstaną maluchy, to już nie ma zmiłuj, trzeba się ogarnąć i zrobić im śniadanie. A sobie kawę – z cynamonem, jak zawsze o tej porze roku. Nie wiem, jak to jest, ale cynamon wrześniem sam wchodzi w rękę. A potem, późną jesienią – goździki.

Do kawy książka. Później moment porannej modlitwy. Ostatnio często zamiast przy stole, modlę się na podłodze w salonie, z królikiem na kolanach. Jego ciepło uspokaja i pomaga mi się wyciszyć, mimo pisków dzieci. A zwierzak też jest zadowolony. Straszny z niego przytulas, od  razu wskakuje na kolana i nadstawia się do głaskania :) Tak więc ostatnio moją "kapliczką" są rejony klatki. Pachnie siankiem, jak w stajni i robi się bożonarodzeniowo. W sumie to dobre miejsce na spotkanie z Najważniejszym.

Po momencie wrześniowego szoku i przeskoku z lata do niezbyt lubianej przeze mnie jesieni nawet mi dobrze z tym deszczem za oknem. Potrzebowałam tego momentu, by nigdzie się nie spieszyć, nie biegać, nie planować. Trzeba ułożyć myśli kłębiące się w głowie.

Oczywiście spokojnie uwinęłabym się z tym ułożeniem do grudnia, żeby w styczniu witać już ciepłą wiosnę... Z tym mam największy problem, że po świętach będą dwa zimne miesiące przypominające korytarze szpitalne i wszystko będzie już wtedy we mnie wyć za światłem, zapachami i barwami. Brr.

A jest co układać. Zaczynając od zamieszania z książkami, które jakoś tam zmieniło (trudno żeby nie...) moje dotychczasowe życie. Co tu dużo mówić, strasznie się cieszę, że spełniło się moje marzenie, żeby być pisarką :) Ale też spowodowało niezłe zamieszanie. Pewnie gdybym miała ten komfort, że MAM CZAS, by pisać sobie od rana do późnego popołudnia w swoim gabineciku (jak to można przeczytać w wielu wywiadach z piszącymi osobami), a potem jeszcze posiadała chwilkę, żeby ogarnąć sprawy promocyjne – byłoby super. Ale nie mam czasu. W tym momencie wróciłam trochę do punktu wyjścia. Dwoje wymagających uwagi maluchów w domu, pisanie po nocach kosztem snu i prośby do bliskich i znajomych królika... yyy znaczy moich, nasz królik niestety nie pochwalił się znajomościami, o polecanie, kupowanie itede... No nie brzmi to różowo. Z drugiej strony sam fakt, że mamie sześciorga dzieci udaje się zrobić cokolwiek poza ogarnianiem domowych spraw jest mega osiągnięciem.

Także ten. Nie wiem, co z tego wyjdzie i tradycyjnie polecam sprawy mojej pracy świętemu Józefowi. Jak dotąd nieźle mu szło, więc...

No tak, a poza sprawami książkowymi mam poczucie, że bierzemy kolejny zakręt. Może to kwestia tego, że dzieci mają nowe obowiązki i wrzesień pokazał mi bardzo wyraźnie, że czas nie stoi w miejscu. Dzieciaki rosną, a my się zmieniamy...

I już nie o tą siwiznę i zmarszczki chodzi, ale dotarło do mnie, że pewne rzeczy już nie wrócą. Pewne wspomnienia gdzieś mi się zgubiły i zatarły w głowie. Pewne zdziwienia i niepewność, na przykład ta związana z nauką obsługi nowego dziecka. Jak bardzo inaczej było, gdy miałam w domu trzyletniego Gabrysia i rocznego Rafałka... Potem przy dziewczynkach lekka odmiana, bo chociażby krój i kolor strojów się zmienił. Ale teraz? Rutyna...

To ma swoje plusy, ale z drugiej strony czegoś żal. I nie, nie pociesza mnie fakt, że czeka mnie fala innych zadziwień, gdy dzieci po kolei zaczną dorastać :)

A teraz muszę kończyć... Rosół pewnie już się zrobił, a u moich nóg narzeka Anulencja, która wstała dziś zbyt wcześnie i chyba trzeba ją będzie zaraz położyć... Michał bawi się w kuchni i prowadzi bogate dialogi kilkoma ludzikami lego, ale ten spokój nie będzie trwał wiecznie. A ja chciałam i tą chwilę utrwalić.

Może kiedyś za nią zatęsknię?

Z miłości do gór :) Cieszę się, że mogłam ją napisać.

8 komentarzy:

  1. Och, jak ja Cię rozumiem! Od kiedy mam dzieci, wrzesień to dla mnie czas ogromnej nostalgii. W ogóle nostalgiczna ze mnie osoba, ale we wrześniu jeszcze bardziej. Trochę u mnie inaczej, jeśli chodzi o pisanie, bo piszę od zawsze, jak nie w zeszycie naiwne opowiadanka, to artykuły do prasy, jak nie artykuły, to relacje wojenne mieszkańców, zawsze coś. Zmieni się może forma, bo chcę wreszcie spełnić swoje najstarsze marzenie, czyli utrzymać się z pisania powieści. Ale się nie spinam, jeśli się nie uda, i tak będę pisać, nie umiem inaczej. To jest w moim życiu coś stałego. Za to dzieci... Dzieci to coś, co moje życie odmieniło. I nie zawsze potrafiłam to należycie docenić. I tęsknię, cholernie tęsknię za każdym momentem, którego nie oceniałam. I co groteskowe, najmilej wspominam czas, gdy nic nie musiałam, poza tym, by BYĆ MAMĄ. Wstawać rano, robić śniadanie, znosić fochy, wychodzić na spacer w deszczu, uśmiechnąć się, że mały człowiek potrafi wszystkim się zadziwić, a wieczorem posłuchać kołysanek i iść spać nieco tylko później niż dzieci. Nie było żadnych stresów związanych z dorastaniem, z dziwnymi kolegami i niemiłymi koleżankami, ze szkołą i przedszkolem. Gdybym mogła, gdybym umiała, zamknęłabym nas w domu na edukacji domowej. Ale dzieci mimo wszystko lubią swoją szkołę. Czas pędzi, zmieniają się ich potrzeby, świat jest wielki, a oni chcą go odkrywać samodzielnie, poznawać nowych ludzi, nowe spojrzenia - nie mogę ich zatrzymać na zawsze przy sobie. Jestem dumna, i przygnębiona jednocześnie. Dziwne uczucie, rozdwojenie jaźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, rozdwojenie jaźni to chyba stały element rodzicielstwa :D

      Usuń
  2. Jesień wielodzietnej matki to naprawdę wyczerpujący czas. A zimna jesień dodatkowo przygnębia. Widzę jednak, że wciąż masz ten dar dostrzegania i zatrzymywania pięknych codziennych chwil. I ta modlitwa z królikiem - cudna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poproszę o przesłanie kolejnej książki i wszystkich związanych z tym namiarów. Cieplutko pozdrawiam, zabiegana babcia dzieci ciągle przynoszących kolejne wirusy ze szkoły i przedszkola ( opieka rodziców niemile widziana przez pracodawców).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Basiu, postaram się wysłać jutro :) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  4. Kolejna książka, a ja nie przeczytałam wcześniejszych, jak to możliwe😉📚📕📖
    Serdeczności dla całej rodzinki zostawiam, dużo zdrówka i uśmiechu życzę🤗🍁🍂🌻

    OdpowiedzUsuń