wtorek, 23 marca 2021

Światełko w rozmemłaniu.

Dopadło nas przeziębienie... Najpierw Rafik i Sara się podsmarkali. Teraz Misiek i ja. Ania czasem coś pochrumkuje, ale na szczęście na razie bez katastrofy.

Uwielbiam to uczucie zapchanych zatok i lęku o najmłodszego malucha :P

No ale w sumie jesteśmy podziębieni po raz pierwszy od roku chyba... Więc nie narzekam. Byle mała była zdrowa, bo nie mam ochoty na powtórkę ze szpitala.

Kolejna nocka nie moja, zaraz robię następną kawę.

Nawet nie mam teraz siły się cieszyć na święta. Po prostu przyjdą, Pan Bóg da radę do nas trafić i bez naszych starań. Dom nawet ogarnięty, bo sprzątałam codziennie kąty odkąd wróciłam ze szpitala, ciesząc się, że wreszcie mogę się schylać :P Mała rzecz, a jaka radocha... Podobnie jak zakładanie butów czy skarpet bez wysiłku.

Od wczoraj starsi chłopcy na zdalnym. Znowu ogarnianie komputerów, grafików lekcji, wysyłanie zadań i sprawdzianów. Blee.

Dobrze że Ela chociaż tą zerówkę kończy normalnie, bo chyba by się załamała siedząc w domu. Sara też po paru dniach odsiadki przeziębieniowej miała dość. Dzieci potrzebują zabawy z innymi... Tyle dobrze, że w domu nas dużo i w razie czego nie jest źle (choć towarzystwo rówieśników to co innego). Na lodówce wisi galeria obrazów przedstawiających naszą rodzinę 2+6 :) Autorkami są dziewczynki. Rozbraja mnie każdy kolejny kolorowy obrazek, na którym osiem osób ledwo mieści się na kartce.

W sobotę Ania skończy miesiąc. Już! Według terminu miała się urodzić kilka dni temu, na świętego Józefa. Ale taka to Anka-niespodzianka, lubi zaskakiwać. Józef i tak się nami opiekował szczególnie, nie mam wątpliwości...

Ja powoooli dochodzę do siebie. Nie wiem, ile schudłam, boję się ważyć :D Do spodni sprzed ciąży pewnie jeszcze jakiś czas nie wrócę. Na brzuchu, mimo smarowania kremami na rozstępy, pod koniec ciąży zrobił się fioletowy pasek. Trudno, coś za coś. Zresztą w niedzielę przy okazji ewangelii o obumierającym ziarnie mówiłam dzieciakom, że mogłabym wybrać siebie szczupłą, robiącą karierę, z pieniędzmi i masą wolnego czasu. I byłabym taka sobie, sama jedna, dbająca tylko o siebie. Ale wybrałam ich i czas dla nich. Nie żałuję. Mam dom pełen hałasu, skarpetek różnych rozmiarów, a co najważniejsze - osób do kochania. Tracąc swoje życie i święty spokój zyskuje się o wiele, wiele więcej :)

A malutka Ania jest naprawdę światełkiem na ten moment przedłużającej się pandemii... Krzysiek wybrał dobre drugie imię, Klara. Jasna :) No i Anna, łaska. Mimo wielu trudności nowe życie zawsze jest łaską, daje nadzieję. Trzeba tylko nie dać się strachowi, który ma wielkie oczy i i nic więcej.

6 komentarzy:

  1. Pięknie, jak zawsze ożywiająco u Ciebie.
    Anna Klara to piękne zestawienie :).

    Życzę szybkiego wyjścia z zasmarkania, mnie też dopadło "sprzedane" przez wnuka... A do jutra muszę być znowu w formie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrówka dla Was! Słodka Malutka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowiejcie szybko. Anna Klara to wspaniałe zestawienie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Też wczoraj zrobiłam wpis. Wchodzę do Ciebie i... Jak inaczej u Was. Jakby odbicie lustrzane. Inaczej, a jednocześnie tak samo. Też zdalne nauczanie, przedszkole, niemowlę u piersi, też dom, gotowanie, sprzątanie. Tylko u Ciebie jeszcze w większej ilości. A jednak jakby i spokoju więcej u Was. Ja czasem czuję, że brakuje mi rąk, cierpliwości i... samej siebie. A Ty masz szóstkę dzieci... Nie dałabym rady, serio!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed Waszą rodziną kolejne wyzwanie (myślę o powrocie do zdalnej), ale wiem, że podołacie, bo jak nie wy to kto? Życzę dużo sił i zdrowia i szybkiej wiosny nie tylko w kalendarzu

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaka cudowna mala Slodzinka. Zazdroszcze. To zdalne okropne. Tez mam dwie starsze corki na zdalnym. Ledwo ogarniam. Oby to sie jak najszybciej skonczylo bo swira dostane. Przyjaciolka ma syna z autyzmem to dopiero wyzwanie. Blazej nie chce nawet slydzec o zdalnym. Takie osoby nie nadaja sie do zdalnego. Usciski dla Was.

    OdpowiedzUsuń