Wieczór... Za oknem pada deszcz. Wreszcie! Niech pada jak najdłużej, bo rośliny w ogrodzie aż błagają o wodę...
Od rana wiedzieliśmy, że po południu ma być burza i ulewa. Po śniadaniu powiedziałam dzieciakom, że mają iść na podwórko i korzystać ze słońca, a lekcje odrobią później.
Cała piątka się wyszalała, chłopcy w swojej bazie za garażem, dziewczynki w ogrodzie, a Michaś drepcząc tam i z powrotem.
W pewnym momencie na horyzoncie zaczęły gromadzić się chmury. Siedziałam oparta o ścianę domu, Misiek bawił się obok w trawie. Nad nami latały nisko jaskółki, w pewnym momencie pojawił się bocian. Dopiero gdy zrobiło się całkiem ciemno, schowaliśmy się pod dach.
Potem pogrzmiało, burza przeszła bokiem, ale deszcz nas nie ominął. Uff, nie będę musiała biegać z wiadrem i podlewać roślin.
Chłopcy robią zadania, dziewczyny czekają na bajkę.
A jutro chcemy zrobić sobie wolne. I gdzieś razem wybyć w zielone, z dala od ludzi. Należy nam się :)
My ciągle czekamy. Nawet okna pomyłam, bo zwykle jak już lśnią, to pada. I nic.
OdpowiedzUsuńU nas nocami trochę padało. Dziś podobno ma spaść więcej deszczu. Oby. Nawet nie mam zamiaru narzekać, że akurat w trzy wolne pod rząd dni ma padać, kiedy to zielona przestrzeń aż wzywa do siebie:) (w czasach przed zarazą planowaliśmy ten czas spędzić w Białowieży, ale to nic:)Oby padało jak najwięcej:)
OdpowiedzUsuńmama trójeczki
I u nas troszkę popadała.... deszcz niczym zbawienie...
OdpowiedzUsuńU nas na Śląsku przeszła wtedy prawdziwa burza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie