poniedziałek, 2 września 2019

Skończyło się. Zaczęło się.

Jeszcze wczoraj mieliśmy upalny dzień. Wracając z kościoła wtapialiśmy się w rozgrzany asfalt. Potem było trochę chłodniej - i grill na zakończenie wakacji, w ogrodzie przyjaciół.

A dziś - szaro, smętnie, zimno. I deszcz pada. Wieczorem pojechałam oddać książki do biblioteki. Miał być miły spacerek, bo tak sama, tylko ja i książki. Wyszedł bieg i ucieczka przed burzą i lodowatą ulewą. Dziwne, zwykle jest burza po ciepłym dniu, a tu lodówka plus błyskawice. I wiatr urywający głowę. Dotarłam do domu przemoczona i ratowałam się kubkiem herbaty z syropem amaretto.

Widok opadających błyskawicznie pod wpływem silnego wiatru liści dobił mnie dokumentnie. Niby fajnie, coś nowego, dzieci podekscytowane wyfrunęły rano z domu... Ale nie, jesień zdecydowanie nie dla Rivulet... I tak jest odkąd pamiętam. Ten rozdzierający żal po lecie i wakacyjnych wędrówkach...

Cóż, zaciskamy zęby, grzejemy się przy kawie i herbacie... i czekamy na wiosnę. No, ja przynajmniej. Bo dzieciaki to już ostrzą zęby na Mikołaja :P (tak, pod koniec sierpnia im zatrybiło, że to przecież już taaaak niedłuuugo... no ludzie!)

Dziś korzystając z chwili spokoju i obecności tylko jednego dziecka - ogarniałam powakacyjny bajzel. Jeszcze trochę mi zostało, ale już jest lepiej. I podłoga w kuchni może przestanie być czarna od śladów stóp przybiegających z podwórka "po piciu". Chociaż czy to mnie cieszy? Tyle dobrze, że Miś sobie będzie raczkował po czystej :P

No właśnie, Michaś. Jak już wspominałam w ostatniej notce, taki nam się duży chłop zrobił. W ciągu ostatniego tygodnia nauczył się siedzieć całkiem stabilnie, opierając się łapkami. I stał się fanem nowych smaków. Bo do tej pory znał tylko mleczko. Nie śpieszyło mi się do karmienia obiadkami, no ale tradycyjnie na pół roczku zaczęliśmy. Matko, jaki to smakosz! Prawie wyrywa mi łyżkę! A jak się chwilę zamyślę i widzi, że nie podaję łyżeczki z jedzeniem - to w ryk. W dodatku koniecznie musi jeść obiad o tej samej porze, co my. Jak widzi nas pałaszujących coś i nie dających mu ani kęsa, to mlaska przez chwilę znacząco, a potem zalewa się łzami. No cyrk :)

Waży pewnie ponad 9 kilo, ale dawno się nie ważyliśmy, więc strzelam. Może więcej... Nosi ubranka rozmiar 80. Pieluszki nr 4. No spory jest... A ponieważ rodzeństwo wciąga go do zabawy, to czuję, że szybko nauczy się za nimi przemieszczać. I gonić we wszystkim.
Pod koniec tego miesiąca święto archaniołów - i pierwsze nasze potrójne imieniny :) Doczekaliśmy się.
<3

4 komentarze:

  1. O tak dzisiaj jesienna pogoda - nic z naszej pięknej polskiej złotej jesieni ale może to brzydkie początki pięknego, może potem czeka nas to co najpiękniejsze, słońce, zapach susoznych liści, kasztany.... Wszystko w rękach Boga ;)

    Michaś rośnie jak na drożdżach i coraz ładniejszy.. oj będą na Niego dziewczyny spoglądały :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie.
    Dobrego roku szkolnego dla Was wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  3. A w ostatnim poscie napisalas, ze nawet jesien Ci niestraszna! :D

    Taaa... Znalazlam karteluszek z jakimis bazgrolami. Bi pisze bardzo niepoprawnie, wiec nie moglam sie doczytac. Pytam corki co to, a ona, ze to lista prezentow od Mikolaja! :O

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty wspominasz letnią włóczęgę, a u mnie to jesień wywołuje ochotę na podróż.

    OdpowiedzUsuń