czwartek, 25 stycznia 2018

Koniec naszego maratonu :)

"Weź kubek z kawą, poczuj jego ciepło i pomyśl, że taki właśnie jest Bóg. Ciepły, mocny, dodający sił. Zacznij z nim żyć, zamiast szukać Go tam, gdzie chcesz, by był. On jest w tobie, nie szukaj Go już".

Choć te słowa były dla mnie jak miecz, zobaczyłam, jak wiele wkładam energii w szukanie czegoś, czego nie ma.


Kawa już wypita jakiś czas temu, poza tym pić ją tak późno jest niezdrowo. Ale mam zieloną herbatę z opuncją, której zapach chyba na zawsze będzie mi się kojarzył z zakochaniem pewną wiosną... 11 lat temu O.o Już tyle się znamy z Krzyśkiem, kiedy to zleciało?! 4 lutego będzie kolejna rocznica naszej pierwszej randki :)

Kubek z herbatą jest ciepły, a ja tego ciepła potrzebuję tak bardzo, jak autorka powyższego tekstu. Usiąść wreszcie, odetchnąć, poczuć się przytuloną, kochaną. Zrobiłam wszystko, co było trzeba, jak każda mama (czyli jak robocop, przygotowując dzieciom kolejne stroje i inne rzeczy do szkoły/przedszkola po nocach). A teraz stop... Niedługo luty. Za nami wiele pięknych wydarzeń - taki początek roku to chyba nawet nam się nie śnił, tyle wyzwań. Daliśmy radę, nic nas nie ominęło. Taki rozrywkowy styczeń. Mam teraz nadzieję na nieco spokojniejszy, króciutki miesiąc przedwiosenny. I odpoczynek w ferie zimowe, które zbliżają się wielkimi krokami.

Wczoraj wzruszaliśmy się na jasełkach Rafałka, dziś na Elusiowych. Ślicznie było :) Dzieciaki dały z siebie wszystko, a panie poprowadziły całość tak profesjonalnie, że w szoku byłam, ile z tych maluchów się da wyciągnąć. Szacun.

Cała nasza czwórka zadowolona, dziadkowie poruszeni i szczęśliwi, a my dumni. Warto było ich dopingować, a wieczorami doszywać parzenice i przygotowywać anielskie skrzydła (to ostatnie było wczoraj, po fakcie miałam całe palce w wacie i czułam się jak yeti ;)).
A teraz mam chwilkę dla siebie. Jutro też postaram się naładować baterie i poleniuchować z książką, żeby na weekend być w pełni sił i móc się zająć dzieciakami i domem, a nie snuć apatycznie z kąta w kąt (bo baterie prędzej czy później się wyczerpią). Trudno dać sobie przyzwolenie na odpoczynek, kiedy tyle można by w tym czasie zrobić - ale przekonałam się już, że mama zmęczona to mama-Balrog. I żona-Balrog ;) No nie, nie zrobię tego mojej rodzinie, są dla mnie ważniejsi od czystej podłogi czy posegregowanego (po raz enty...) prania. Tego muszę się trzymać i sobie przypominać tę prostą prawdę, bo wzorce w głowie - zupełnie inne - straszą cały czas byciem leniem, kiepską panią domu. Całe pokolenia domowych niewolnic/męczennic pewnie wyją i zgrzytają zębami ze zgrozy, przewracając się w grobach. Ich problem.

Na półkę odłożyłam przeczytaną szybko i dość sympatyczną książkę Magdaleny Kordel "Serce z piernika" i wzięłam się za coś bardziej konkretnego i podnoszącego na duchu. "Święci pierwszego kontaktu" Szymona Hołowni, polecam gorąco każdemu, bez względu na level relacji z Bogiem (zero? nie zniechęcaj się tytułem czy okładką, przeczytaj :)) czy aktualną sytuację w życiu. Ta książka po prostu pomaga... a że Hołownia ma styl rewelacyjny, to czyta się jednym tchem. Naprawdę dobry kawałek, tak jak pierwsza część ("Święci codziennego użytku").

Także tego... Optymistyczna muzyczka w tle i... relaksu to czas :)) Czego i Wam życzę!

11 komentarzy:

  1. Książka SH świetnie napisana :). Jak fajnie u Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpocząć... odpocząć... odpocząć... Tak mi się to marzy, że chyba bardziej się nie da. Rozia nocami płacze i płacze. (Aktualnie słyszę w niani, jak znowu płacze, ale nie mam siły znowu biec, przecież dziesięć minut temu byłam, kołysałam, ileż można....) (No dobra, poszłam i wróciłam, ale znowu w niani szumi, pewnie to kwestia kolejnych kilku minut, mój Boże).
    Jestem wykończona. Gorąca kawa kojarzy mi się tylko z tym moim prywatnym domowym piekłem :(

    Jednak cieszę się, że u Was radośnie i że tyle się dzieje dobrych rzeczy :) Fajnie jest choćby przez komputer spojrzeć na spokój, na radość, na uśmiechy, nie wielodzietność od tej lepszej strony :) I trzymać się kurczowo myśli, że i u nas kiedyś też tak będzie, że jeszcze trochę, miesiąc, może dwa, może z pół roku. Przetrzymam. Chyba.

    Dobrze, że jesteś, że można się choć tutaj trochę pokrzepić, nabrać nadziei, uwierzyć, że to ma sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytulam :* Ten stan mija... Dbaj tam o siebie i staraj się odpocząć, jak tylko masz chwilkę... Dom się nie zawali przez ten czas ;)

      Usuń
  3. Napisałaś coś bardzo ważnego - o przyzwoleniu na odpoczynek. Bo my, Mamuśki, zawsze mamy coś do zrobienia...a Mama zmęczona to niefajna mama... Sama dziś planuję odpocząć wieczorem..."Labirynt duchów" czeka:)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana!
    Miły, ciepły post:)
    Zatem udanych kolejnych dni spędzonych w gronie rodzinnym:)
    A ja spakowana na walizce, czekam na jutrzejszy, mój pierwszy wyjazd, do sanatorium.
    Pozdrawiam cieplutko i do napisania po powrocie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. chwila dla siebie super ja mam nadzieje że w weekend będe miała chwile dla siebie póki co ostatni tydzień był mega męczący i pełen atrakcji ufff na szczęście od poniedziałku ferie i dwa tygodnie odpoczynku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham czytać Hołownię, tak samo jak ojca Szostaka. Wspaniale, że Jasełka się udały, zwłaszcza że Ela wygląda jak prawdziwy aniołek. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przywołałaś wspomnienia jasełek, w których sama brałam udział. Wyszperałam nawet serdak, w którym grałam pastuszka. I nawet Tygrys pozwolił go sobie przez chwilę nałożyć :) Aniołkiem też byłam, ale wspomnienia niezbyt dobre, bo stałam dość wysoko i skupiałam się na tym żeby nie spaść.
    A rodzicielstwo skutecznie wyleczyło mnie z przesadnego dbania o porządek. I dobrze mi z tym, choć czasem się wkurzam, jak nie mogę czegoś znaleźć.

    OdpowiedzUsuń