wtorek, 16 stycznia 2018

Fiesta :) Z dopiskiem.

Dwa tygodnie zleciały sama nie wiem kiedy.

Za nami Orszak Trzech Króli (chłopcy ubrani w szkarłatne peleryny, z mieczami i tarczami szli w europejskim, z Wawelu, ja ofkors razem z nimi). Pięknie było, będziemy wspominać. Nawet się odszukaliśmy na zdjęciach w gazecie :)

Potem kolędowanie u Gabrysia, dzieci szkolne ubrane na galowo robią mega wrażenie - zupełnie inne niż poprzebierane na swoich jasełkach przedszkolaki, ale równie mocne. Ela i Rafał śpiewali równie głośno, jak dzieci z klasy, a Sara buszowała po sali.

Później jasełka w kościele - Ela i Sara były aniołkami (i ja też :P biała kieca, skrzydła i złote szpilki - jeee), Rafał królem Melchiorem ze słodyczami w szkatułce, Gabryś doradcą króla Heroda, a Krzysiek Herodem. Królewskie szaty i ciuchy dla doradcy pożyczyliśmy i wyglądało to super... Sama nie wiem, czy bardziej mi się podobał niebieski płaszcz Heroda wyszywany w złote lilie, czy czarno-srebrzysta szata jego pomocnika. Kocham takie klimaty :)

Przed nami jeszcze dwa występy w przedszkolu (Rafał będzie góralem-pasterzem, a Ela znów aniołkiem), muszę przygotować parzenice i doszyć je do jasnych spodni młodego. I kolędowanie rodzin z grupy Rafałka - taka posiadówa w jednym z domów, przy dobrym jedzeniu, rozmowach i śpiewie. Mam nadzieję, że będziemy zdrowi i pójdziemy.

Także tego... Grafik napięty, świętujemy na całego :) Żyję od przygotowania jednych strojów i poczęstunku (ostatnio na szybko zrobiłam dwie pizze, zapakowałam i pobiegliśmy do samochodu) do drugiego... Ale fajnie jest :) Dzięki temu szybko płynie czas i te zimne styczniowe dni wydają się jaśniejsze i cieplejsze.

Byłam też z chłopcami w kinie na "Coco" - podobało się strasznie, bardzo polecam. Chłopcy się śmiali z animacji, a ja się wzruszałam - bo ukochane klimaty meksykańskie, ale też mądra fabuła... Parę razy się zasłoniłam włosami, żeby nie było widać, że ryczę ;) Ostatni raz mi się to zdarzyło na pięknej, celtyckiej "Meridzie". Chyba jestem wyjątkowo wrażliwa na motyw pojednania w rodzinie, ot co. Ciekawe zresztą czemu...

Niestety czasem jest trudno, bo w tym mrozie łatwiej zachorować. W tym momencie męczymy się z zapaleniem ucha u Gabrysia, które przyplątało się i mimo antybiotyku przejść nie chce - jeszcze wczoraj na kontroli było ok, a dziś znowu boli i musimy znów się wybrać do lekarza :/ Mam nadzieję że wreszcie będzie w końcu dobrze, bo ileż może chłopak siedzieć w domu - chciałby do szkoły, na basen, na treningi... W zeszłym roku prawie nie chorował, a teraz co chwilę coś.

I Sara zasmarkana w tej chwili, kilka nocy przekaszlanych za nami - ale mam wrażenie że już jest ciut lepiej.

Cóż, styczeń. Dziś trochę popruszyło za oknem i świat jest w cukrze pudrze przez chwilę.

Pewnie ani się obejrzymy, a zrobi się luty i wyjdą pierwsze przebiśniegi. Coraz częściej o tym myślę i czekam.

Besos!

PS. Dziś rano po kolejnej zarwanej nocce pospałyśmy z Sarą dłużej. Gabryś sam sobie zrobił śniadanie, a kiedy w końcu zwlokłyśmy się z łóżka, powiedział: "Mamo chodź, zobacz, jaką mam dla ciebie niespodziankę". Zaprowadził mnie z zamkniętymi oczami do pokoju, a kiedy się rozejrzałam, zobaczyłam posprzątane zabawki, pościelone łóżka... Przeszłam do kuchni, stół wysprzątany po porannym śniadaniu przedszkolaków, zmywarka rozpakowana i zapakowana na nowo brudnymi rzeczami. "Zrobiłem to wszystko, żeby ci pokazać, jak cię kocham".
I oczy zrobiły mi się jakieś takie mokre, a serce ciepłe.

13 komentarzy:

  1. Zawsze nabieram u Ciebie ciepła. Zdowiejcie - pamiętam jeden taki rok, kiedy jedna z moich córek co chwilę chorowała i to był koszmar, bo oczywiście dodatkowo lęk o pozostałe dzieci i uziemiało to nas w domu.
    Super z tymi przedstawieniami :)
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Intensywny, ale jakże radosny czas u Was. Oby choroby odpuściły i mogliście z niego w pełni korzystać.
    Nie dziwię się wzruszeniu. Ja ostatnio płakałam na "Misiu Padingtonie". Także ten... :)
    A PS mnie wzruszył. Nie słowa, ale czyny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gabryś wow! Kochany chłopak.
    Ciekawe kiedy ja doczekam się takich niespodzianek. Na razie jestem na etapie laurek z sercami zostawianych na poduszce:)

    OdpowiedzUsuń
  4. wow fajnie, macie kolędowanie z przytupem ;)
    Zdrówka dla Was, my też dopiero skończyliśmy. Świętna ta energetyczna piosenka! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. A u nas w parafii w tym roku zabrakło kolędowania nad czym bardzo ubolewam. Ale nowy proboszcz = zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Zuch chłopak! Gratuluję syna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się u Was dzieje!
    (Czy tylko u mnie taka stagnacja zimowa? My siedzimy głównie w domu, bo wszyscy dookoła, łącznie z nami, ciągle chorzy. A moja siostra ma rotawirusa, przez co nawet do rodziców się wybrać nie mogę).

    Gabryś jest fantastyczny! Pięknie to wszystko zaplanował. I pięknie, że to doceniasz. Kiedyś czytałam wspomnienie chłopca, który chciał zrobić mamie śniadanie, ale jak to dziecko, coś przypalił, coś upuścił - a matka zrugała go z góry do dołu, że jest nieudacznikiem. To było smutne.

    Wspólne rodzinne kolędowanie to bardzo fajny pomysł. Rok temu zrobiliśmy coś podobnego w naszym stowarzyszeniu - taka wspólna wigilia, z dobrym jedzeniem, zabawami dla dzieci i śpiewaniem kolęd. W tym roku się nie udało. Nie mogę tego przeboleć.

    Ściskam Was serdecznie :) Od kilku tygodni próbuję Ci napisać maila, ale z mizernym skutkiem. A niby nic się u nas nie dzieje - a jednak z niczym nie nadążam. Paradoks.

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, wolę sobie nie wyobrażać, jak się czuł ten dzieciak - mnie zawsze rozwala, kiedy widzę, jak dzieci się starają... Mogą dawać popalić przez cały dzień, ale wystarczy jeden mały gest dobroci - i warto było na niego czekać :)

      Usuń
  8. Witaj!
    Zmieniłam miejsce, więc gdybyś miało ochotę - zapraszam na http://trzy-m.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    3M

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, no z Gabrysia jest chlopak na medal! Jestem pod ogromnym wrazeniem!!! :O

    Nik tez sie nabawil (od przeciagajacego sie kataru) obustronnego zapalenia uszu. Dziesiec dni na antybiotyku, pozniej 4 dni spokoju, a na piaty dzien obudzil sie z... katarem! Niech mnie ktos zastrzeli! :/

    OdpowiedzUsuń