środa, 26 kwietnia 2017

Kiedy Bóg coś obiecuje... Notka z głową w niebie.

...zawsze słowa dotrzymuje.

Wzięłam komputer, żeby pozałatwiać ostatnie sprawy przed wyjazdem. Dla dzieciaków w tle lecą po kolei piosenki "Arki Noego". Akurat ta o Sarze i Abrahamie, do której tańczyliśmy z Krzyśkiem pod koniec naszego wesela :) Kiedyś ten refren wydawał mi się jakiś banalny i wywrzeszczany przez dzieciaki, ale z czasem coraz bardziej zwracam uwagę na treść. Pan Bóg rzeczywiście spełnia swoje obietnice, a nie kusi w nieskończoność pięknymi wizjami, nic w zamian nie dając. Bo kiedyś miałam wrażenie ze Pan Bóg to jest taki surowy Pan-Sadysta, z listą moich przeskrobań w jednej ręce i piorunem w drugiej (prawie jak w słynnych 50 twarzach... :P).

Póki co mam obiecany weekend poza domem, czas odpoczynku. Chłopcy będą u dziadków, dziewczynki z opiekunką, a ja mam nadzieję złapać wreszcie trochę oddechu. I czasu - dla Boga, dla męża, no i dla siebie :) Bo ostatnio ciągle kołowrotek, a i do przodu kalendarz mam rozpisany aż do 17 czerwca. Więc chwila na nabranie sił zdecydowanie potrzebna.

Będziemy na Podhalu <3 Właśnie sobie zobaczyłam, gdzie chcę się znaleźć i sobie z Górą pogadać (nie licząc mojej ukochanej Bachledówki): w kościele św. Anny. Piękny... Nigdy tam nie byłam, ale już za nim tęsknię :)

No i troszkę mam zawias. Pamiętam, jak czytałam w książce Puścikowskiej i Figurskiej "I co my z tego mamy?", że czasem święty się upomina o bycie szczególnie czczonym w rodzinie. W sumie raczej mi się to wcześniej nie zdarzało. No fakt, po kolei oswajałam się z archaniołami - najpierw Gabrielem, potem Rafałem, a z czasem i samym wodzem Michałem. Kobiety z Pisma Świętego też są mi bardzo bliskie, z Elżbietą i Sarą na czele.

Ale teraz boję się otworzyć lodówkę, bo może siedzi tam święta Anna :P

Serio, gdzie bym nie popatrzyła, widzę to imię, wyróżniające się wśród innych. I w myślach często mam ikonę, na której święta Anna trzyma na kolanach Marię, a ta z kolei małego Jezusa :) Odjazd.

Także tego, jak kiedyś będę mieć córeczkę, to już wiem, jak jej dam na imię... Choć nigdy wcześniej bym tak nie powiedziała, bo jednak chodziły mi po głowie różne imiona dłuższe i bardziej melodyjne. Takie zwiewne i poetyckie... Nawet żałowałam, że nie mogę dać dziecku na imię Konwalia, bo brzmienie mi się podobało :P Teraz na starość ;) wolę imię krótsze, konkretne, z lubianym patronem nad głową.

Ale i teraz spokojnie się do Anny zwracam i proszę o pomoc i opiekę nad dziećmi i naszą rodziną (w końcu babcia Jezusa to piękna postać). Podobnie jak niewykorzystanego jeszcze w puli imion rodzinnych, ale często chwytanego za niewidzialną szatę Michała :)

No i proszę też o to, żeby - jeśli Bóg da - to też zostali patronami naszych dzieci. Może się to wydawać odjechane zupełnie, ale w końcu... O ile pomysł na Gabrysia miałam dopiero w ciąży, kiedy nad łóżkiem (na którym musiałam czas jakiś leżeć plackiem) wisiała nasza ślubna ikona z tym archaniołem właśnie... O tyle o Rafale, Elżbiecie i Sarze myślałam jeszcze zanim dzieci się poczęły. I teraz są z nami. Więc ma to sens - pragnąć kogoś poznać, choć jeszcze go nie ma. I już się za tego kogoś modlić, żeby się pojawił, jeśli to możliwe. A realizacja w rękach Góry.

Dopsz... Na końcu też o Annie, ino innej, prorokini. Czytam dalej, po kawałeczku (delektując się!) tą książką Hołowni o świętych codziennego użytku ;) I chyba jeden z moich ulubionych fragmentów jest właśnie przy niej. Ecco:

Doświadczenie Anny i Symeona to doświadczenie całego życia Maryi w pigułce. Ta para wysyła jednak w świat jeszcze jeden komunikat: o Bogu mają opowiadać światu i mężczyźni, i kobiety. Przez lata oficjalne podejście Kościoła do kobiet opierało się na nieszczęsnym zdaniu świętego Pawła, który palnął, że kobieta w Kościele ma milczeć, podczas gdy Jezus niczego podobnego nie głosił. Opowiadanie z uporem godnym lepszej sprawy, że misją kobiety jest rodzenie dzieci i pilnowanie domowego ogniska, to archaiczny kod kulturowy, a nie Ewangelia. Kobiety powinny [...] kapłaństwo zostawić kapłanom, ale brać odpowiedzialność za coś więcej niż odkurzacz proboszcza...

No właśnie :) Ja tam akurat lubię zajmować się domem i dziećmi, ale jasne jest dla mnie, że to nie wszystko... Tak więc czytam sobie ten fragment i wiem, że gdzieś tam św. Paweł właśnie się rumieni, a prorokini Anna przybija sobie piąteczkę z prorokinią Carmen.

A ta Anna, mama Miriam, akurat jest cichutka - za to jaka piękna...

20 komentarzy:

  1. I masz... piosenka tłucze mi się w głowie :) Ale nic to, bardzo ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękna ikona.
    Jest jeszcze Anna - matka Samuela
    i Anna - żona Tobiasza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za teściową Tobiaszowej Sary nie przepadam, bo jakaś nadopiekuńcza i zrzędliwa. Ale mama Samuela to jeden z moich numerów jeden w Piśmie :) Za mały magnifikat i skuteczną modlitwę - pełen szacunek. No i potem oprócz Samuela wymodliła jeszcze piątkę dzieci...

      Usuń
    2. Też miałam ją (Annę Tobiaszową) za podpadniętą, ale zanim napisałam ów komentarz, przeczytałam kilka pozabiblijnych tekstów na jej/ich temat - i rozgrzeszyłam imienniczkę. Łatwo nie miała, dzielnością się wykazała :)

      Usuń
    3. A jakie to teksty? Cóż, znam parę osób podobnych do tej Anny, też miały niełatwo i są dzielne - ale jakoś nie jestem w stanie ich tak po ludzku polubić czy przyjemnie spędzić z nimi czas. Mogę im tylko dobrze życzyć :)

      Usuń
    4. Ojej, nie zapisałam ich; wrzuciłam w Google "żona Tobiasza" i parę wyskoczyło, np. ten: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2007/Przewodnik-Katolicki-36-2007/Wiara-i-Kosciol/Zona-Tobiasza
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. W tej ikonie zawsze zadziwiały mnie oczy :)

    Odpocznijcie należycie ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jakoś tak od kilku notek mam wrażenie że u
    Ciebie już ktoś dodatkowy zamieszkał...
    Anna być może :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee nie, jeszcze nie :) Póki karmię Sarę - mała szansa :P A że jestem otwarta na nowe łebki w domu, to inna sprawa.

      Usuń
  5. Piosenka "Arki Noego" o Abrahamie i Sarze? Jakoś nie kojarzę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nam najbardziej "narzucał" się błogosławiony Popiełuszko (stąd nasz Jerzyk), a tak od trzech lat - święty Brat Albert (choć to imię średnio podoba mi się dla dziecka, mimo że robi się coraz modniejsze). Wygląda to tak, że nagle natykamy się wszędzie właśnie na tych świętych.

    Anna jest ładnym imieniem dla dziewczynki, takim klasycznym, nieudziwnionym i ma - oprócz wspomnianej świętej - dobre skojarzenia, jak Ania z Zielonego Wzgórza :) Sama jestem ciekawa, czy za piątym razem trafi Wam się Archanioł do kompletu czy jednak kolejna panienka. My byśmy chcieli chłopca, do pary dla Jerzyka... Ale sobie możemy chcieć, ohoho, a to jednak Góra wybiera płeć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Anię z Zielonego Wzgórza :) No zobaczymy, kto się trafi... A póki co cieszę się czasem "nieciążowym" :P

      Usuń
  7. Kobiety za długo były (i niekiedy wciąż jeszcze są) marginalizowane w życiu i nauczaniu Kościoła. Powiedzmy sobie szczerze - bez kobiet nie byłoby niczego ;)

    Anie są bardzo fajne dziewczyny. Sam znam co najmniej kilka - w tym bliską kuzynkę :)

    Odpocznijcie sobie z Krzyśkiem porządnie. Odpocznijcie i za mnie też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobiety zawsze mają pod górkę... Może dlatego są takie genialne ;D

      Usuń
  8. Oj, jaki miły wpis! :)
    OdpoczywANIA, uradowANIA, uśmiechANIA i wielu innych łask z serca całego życzę.
    No i na koniec ucałowANIA :)

    OdpowiedzUsuń