poniedziałek, 6 marca 2017

Czas przebudzenia.


Dopiero co przewracałam styczniową kartkę z kalendarza, by już po chwili (wydawało by się...) zrobić to samo z lutową. Czas mknie teraz dla mnie błyskawicznie. Zaczęliśmy marzec. W ogrodach łebki przebiśniegów kołyszą się na wietrze. Krokusy już wypuszczają kiełki. Widziałam pierwszego motyla cytrynka. I zaliczyłam pierwsze spacery bez zimowego płaszcza. Mam wrażenie, że życie wokół (czasem niewidoczne dla oka) aż bulgocze. I te zapachy... Po długim czasie bezzapachowej, sterylnie wymrożonej rzeczywistości zimowej nos wreszcie może się wykazać podczas wędrówki :P

U nas też dużo spraw i grafik napięty, więc i czasu na pisanie mniej. Za dwa tygodnie zaczynamy czas urodzinowych imprez - pięć lat skończy Rafałek! Mój mały krasnoludek wyrósł, spoważniał. Korzystam z tego, że jeszcze dam radę go podnieść do góry i uściskać, bo pewnie już niedługo będzie za duży na branie na ręce, jak Gabryś (który też z ważącego 2,5 kilo maluszka zmienił się w wysokiego 25-cio kilogramowego klocka). A z całej czwórki to właśnie Rafał jest moim ulubionym przytulasem. Ma w sobie coś z kota i aż dziwne, że nie potrafi mruczeć, kiedy go głaszczę po czuprynie.

Eluśka nam się rozgadała i rozśpiewała na dobre. Lgnie do ludzi aż miło, dobrze że od września pójdzie do przedszkola, to się wyżyje trochę wśród rówieśników. Do tej pory gardziła oglądaniem bajek, ale teraz stała się fanką świnki Peppy i znika na umówioną godzinę przed ekranem - a ja mogę wtedy się brać za jakieś bardziej hardkorowe porządki bez strachu, że coś zbroi.

Sara wreszcie się przemogła i oprócz mleczka próbuje z nami jeść różne rzeczy. Oczywiście mowy nie ma o słoiczkach czy specjalnie dla niej przygotowanych rzeczach, bo atrakcyjne jest tylko to, co na moim talerzu. Pomidorowa, spaghetti, ryż z warzywami, ryba... Nawet pizza :) Skończył się czas mlecznych, aromatycznych kupek... Coś za coś :P

Gabryś wreszcie przestał marudzić, że jako ostatni z rodzeństwa ma urodziny - bo tydzień po nim ma Sara ;) Także po raz pierwszy możemy się przygotowywać do urodzin Rafałka i Eli bez jego kwękania w tle. Jupi!

Zaczął się Wielki Post i staram się podejść do niego poważnie... Nie żeby stawiać w centrum jakieś zwoje zmagania i wyrzeczenia, choć dobrze też ruszyć tyłek i ze sobą trochę powalczyć, odmówić czasem tego co przyjemne. Ale żeby ten czas po prostu był okazją do bycia tak blisko Boga, jak to tylko możliwe. W końcu to on cierpiał za mnie na krzyżu - mogę chociaż spróbować jakoś zrobić mu małą przyjemność, znaleźć więcej czasu w ciągu dnia, porozmawiać, przytulić... Jeszcze bardziej wypatrywać w tym, co wokół mnie. I, co chyba najtrudniejsze, w ludziach którzy doprowadzają mnie do szału.

Na koniec historyjka z weekendu:

Krzysiek kładł dziewczynki spać. Po chwili chrapał smacznie, a Ela i Sara bawiły się w najlepsze (a ja razem z nimi, żeby je jednak jeszcze trochę zmęczyć). W pewnym momencie Sara krzyknęła radośnie. Ela podeszła z poważną miną, położyła paluszek na ustach i powiedziała karcąco:
- Sala, ciii! Nie wolno ksyceć! Tatuś śpi!

Także tego... Grunt to troszczyć się o siebie nawzajem ;D O tatusia ofkors też.


13 komentarzy:

  1. To prawda - wiosna coraz bliżej, choć dziś ponuro, ale jak to mówią: jest bliżej niż dalej. Intensywny czas przed Wami, ale obfitujący w rodzinne wydarzenia. Z tym zasypianiem u nas podobnie. Ostatnio, ja która zwykle czuwała, zasypiam w najlepsze. Zmęczenie materiału czyt, skutki czytania po nocach.
    Ściskam wiosennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziemy powoli nabierać sił po zimie, bo światła coraz więcej :)

      Usuń
  2. Ale Wielki Post to niekoniecznie musi być czas umartwień i wyrzeczeń. Ja np. postanowiłam sobie wzorem św. Brata Alberta więcej pomagać innym. Albo troszczenie się nad wzajem, jak to zrobiła Ela względem tatusia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :) No pewnie, bycie dla innych jest trudniejsze nieraz niż odmówienie sobie czegoś...

      Usuń
  3. Analogiczny tekst puścił mój brat kiedyś mamie ;)
    Ileż tej wiosny u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dużo, w Krakowie zawsze szybko się budzi, bo tu cieplej :)

      Usuń
  4. Elusia mądra dziewczynka , ha ha....
    Wielki Post i wyrzeczenia.... mam swoje ....
    i mam pytanie Riv - czy moge sobie pobrac to zdjęcie z motylkiem ? bo u mnie jeszcze nie widziałam.... a pasowałby mi do mojego bloga ?
    serdecznosci dla całej waszej wspaniałej Rodzinki

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia zrobiłaś! Pozdrawiam i siostrzanie błogosławię.

    OdpowiedzUsuń
  6. a mnie chyba dopadło wiosenne przesilenie albo jeszcze ta wycieczka mnie trzyma i zmęczenie....Super piękna pogoda My widzieliśmy motylki biedronki, wiec wiosna już budzi się powoli :D

    OdpowiedzUsuń