środa, 18 stycznia 2017

Po jasełkach.

Za nami intensywny tydzień. Przygotowanie do jasełek obu chłopców, na które byli zaproszeni dziadkowie (taki prezent z okazji nadchodzących Dnia Babci i Dnia Dziadka). Akurat w tym roku miałam dość proste zadanie, bo obaj mieli być pasterzami. Tak więc z przyjemnością zabrałam się do kompletowania góralskiego stroju w dwóch rozmiarach (mógłby być taki pasterz żydowski, ale ja tam zawsze jestem za klimatami naszego Podhala ;) w końcu to tam mnie Pan Bóg zawołał po latach rozłąki). Kapelusz mam w domu, koszulę udawała oryginalna koszulka z Boliwii (wzorki z daleka nawet podobne :P), na dwóch parach jasnych spodni wyprodukowałam parzenice, a do tego gruby czerwony pas z mojego płaszcza pomalowałam we wzory kojarzące się z górami. I było. Nigdy mi się nie chciało bawić w takie rzeczy, ale tym razem miałam jakiś power (no nie powiem, sprawiało mi to przyjemność i o górach mogłam myśleć podczas przygotowań). Po obu przedstawieniach rodzice mi gratulowali i pytali, jak to zrobiłam. Także miło mi było ;)

No i dumna jestem bardzo, bo chłopcy byli rewelacyjni... Zawsze przezywam ich występy, ale tym razem to naprawdę wspaniałe było. Świeczki w oczach cały czas, ale jak się rozejrzałam to pół sali ryczało, a drugie udawało, że daje radę :P Dzieciaki były świetne, wszystkie. Tańczyły, śpiewały dla dziadków, kolędowały, mówiły swoje role aniołów i pasterzy. Po przedstawieniach byliśmy zaproszeni na poczęstunek w sali i rodziny mogły się integrować. To był dobry czas.

Napisałabym coś więcej, ale w tym momencie dalej emocje we mnie siedzą i muszę odpocząć. Tak ku pamięci tylko sobie zapiszę. W takich momentach przeżywam zawsze mój dzień, Dzień Mamy (kto powiedział, że ma być raz w roku?). Ile razy dzieciaki tak na maksa mnie zaskakują pozytywnie, że chce mi się płakać i czuję się, jakby mnie sami aniołowie połaskotali... Tak własnie było teraz. Jestem dumna z całej czwórki (dziewczynki wystrojone podziwiały braci na naszych kolanach) i wdzięczna, że mogę być ich mamą. Krzysiek też unosił się nad ziemią jak balonik. A dziadkowie byli prze-szczęśliwi.


Ku mej kołysce leciał od Tatr
o skrzydła orle otarty wiatr,
o limby, co się patrzą w urwisko,
leciał i szumiał nad mą kołyską.


I do mej duszy na zawsze wlał
tęsknot do orlej swobody szał
i tę zadumą limb, co się ciszą
objęte wielką, w pustce kołyszą
.

K. Przerwa-Tetmajer, Na Skalnym Podhalu

I jeszcze muzycznie:

7 komentarzy:

  1. Piękne i wzruszające. Aż mi się jasełka "moich" przypomniały.
    Dwa razy Matka Boska i raz pastuszek. Ale ja nie byłam taka dzielna, by parzenice robić :). Podziwiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam 2 dzieci i uwierz mi - bardzo podobne odczucia. Także staram się, aby stroje dzieci były dopracowane. Powiem Ci, że ja po każdym występie mam drobiazg dla swoich dzieci. Myślę, że je to motywuje, aby angażować się w przyszłości. Ponieważ powoli uczymy się finansów domowych na tegoroczne jasełka przygotowałam saszetkę na drobne. Znalazłam ją (trochę przypadkiem) w sklepie Bobomio.pl - Minął miesiąc i stwierdzam, że takie praktyczne drobiazgi będę kupowała w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo, stroje wyszły Ci śliczne. Z tymi wzruszeniami całkowicie wiem o czym piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysłowe te góralskie stroje :O. Pastuszkowie-górale jak się patrzy. A i same przedstawienie musiało być cudowne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne stroje! Ja mam dwie lewe rece do takich rzeczy (nie mowiac juz o braku inspiracji), wiec szczerze podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne stroje i przecudne dzieciaki! Dziękuję, że dzielisz się macierzyństwem. Niech Pan Cię błogosławi i Twoich Pasterzy :) i cały dom!

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne te stroje wyszły! :)

    OdpowiedzUsuń