wtorek, 11 października 2016

Karmelowa zaduma.

Jesiennie już i - niestety - deszczowo i szaro. A tak liczyłam na schodzenie do zimy powoli, w złocie i szkarłacie, przy względnie ciepłych temperaturach. Nic z tego. No ale dopóki mam w domu kawę z mlekiem i jakimś syropem, nic mnie nie załamie :P

Dziś od rana do wieczora na zmianę zbożowa i cappuccino z karmelem. To ostatnie to, jak stwierdziłam po paru łykach, prawdziwy zakonny mezalians (bo kapucyni i karmelici w jednym kubku). Ale bardzo smaczny. Misja i mistyka z pianką.

I tak dzięki temu kubkowi przypomniało mi się "cyckanie karmelu" w wydaniu Białoszewskiego. I to, jak dziewięć lat temu dostałam temat pracy magisterskiej, w której miałam porównać twórczość wyżej wymienionego i św. Jana od Krzyża. Zgodziłam się... Zastanawiając się w duchu, kim, do cholery, jest św. Jan od Krzyża. 

Przypadków nie ma, Pan Bóg ma zabawne metody wychowywania i kształcenia. Magisterkę napisałam, obroniłam i więcej do niej nie wracam. Ale do Karmelu myślami - często. Od tamtej pory uwielbiam św. Jana, obie Teresy :) no i oczywiście proroka Eliasza (nawet czytałam o nim ostatnio książkę Bruno Secondina "Droga Eliasza", ale jakoś nie zachwyciła - za dużo męskich rozkmin, za mało intuicji, mam wrażenie że autor zna jakiegoś innego Eliasza niż ja). Efekt domina, jak już się zachwycę jednym klockiem, to ten zaraz mnie prowadzi do drugiego. I tak Eliasz zaprowadził mnie na Górę Tabor, do sceny Przemienienia. O której ostatnio słyszę zbyt często, by o niej nie myśleć. I o tym, że ostatecznie, wszyscy kiedyś będziemy przemienieni (no, może poza tymi, którzy nie będą chcieli). Nowi. Szczęśliwi. Na zawsze z Bogiem.

Tak swoją drogą to naprawdę zabawne, jak Pan Bóg prowadzi. Tak to zorganizował, że mogę się nim coraz bardziej zachwycać. Ja, która jeszcze niedawno nie miałam o niczym pojęcia. Na pytanie na pierwszym roku studiów: "Za jakim miastem tęsknili Żydzi?" po długiej chwili milczenia odpowiedziałam, strzelając: "Yyyy... Jerozolimą?". Teraz jak sobie to przypomnę, to śmiać mi się chce. Tak po ludzku patrząc, to Bóg powinien mnie przekreślić i zająć się "swoimi" ludźmi - jakąś oazą, teologami... A on uparcie idzie też właśnie do takich debili, jak ja. Do nałogowców, nieudaczników, oszustów. Zatwardziałych realistów, którzy próbują wszystko zrobić swoim rozumkiem, a religii do szczęścia nie potrzebują. I boją się, że ktoś ich uzna za "nawiedzonych" (cała ja, jeszcze trochę religijna mogłam być, byle nie za bardzo! i nie przy ludziach, bo to obciach i dewocja, od tego antenka na berecie rośnie).

Jeszcze kilka lat wcześniej, przed strzałem o Jerozolimie, będąc na wakacjach w Beskidzie Sądeckim, znalazłam na drodze piękny różaniec. Taki złotawy, błyszczał w słońcu. Pamiętam, że znajoma powiedziała wtedy, że pewnie świętą zostanę. A ja się ucieszyłam - choć to był czas, kiedy nie chodziłam w ogóle do kościoła, nie przyjmowałam Pana Jezusa, do spowiedzi chodziłam może raz w roku, jak nie rzadziej. Tylko modliłam się codziennie wieczorami, z przyzwyczajenia. Teraz się zastanawiam, czy to przyzwyczajenie mnie nie uratowało. Kiedy się jest przyzwyczajonym do oddychania, łatwiej wrócić do życia. 

Niemniej to wszystko dobrze pokazuje, że najważniejsza jest chęć bycia z Bogiem. Choćby się nie wiem jak daleko było od niego i zazdrościło innym, że "mają taką wspaniałą wiarę, nie to, co ja" (albo nie zazdrościło, tylko uważało wierzących za naiwniaków) - zawsze jest odpowiedni czas, żeby do Niego wrócić. Tu nie trzeba wielkich słów i dzikich wyrzeczeń. Wystarczy jedno zdanie: "Chcę być z Tobą, ale nie wiem jak, pomóż". On już zadba, żeby wszystko się ułożyło. I da taką radość i pokój w sercu , o jakich się nie śniło. Tego nie warto odkładać na później. Teraz jest dobry moment.

27 komentarzy:

  1. a za jakim miastem tęsknili Żydzi? Tak BTW. Bo wcale nie jest to oczywiste. Oni generalnie chyba nie lubili miast?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłam wtedy ;)
      https://www.youtube.com/watch?v=L8Co7IzOyhw

      Usuń
  2. och tak nie jest łatwo ale jak juz kiedyś się było i narobiło głupot to cięzko jest wrócić ze wstydu itd... chciałoby się ale wstyd jest zbyt du zy by znów wypowiedzieć takie słowa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiecham się i nie wiem co napisać :) Jestem teraz na takim etapie życia, na którym kiedyś byłaś Ty, i właśnie to co wieczorne "przyzwyczajenie", bez którego trudno położyć się spać. Wiem, że Bóg istnieje, ale nie potrafię znaleźć drogi. Dziwne uczucie utknięcia w labiryncie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, jak będziesz szukać, to znajdziesz. On jest z Tobą w każdym labiryncie.

      Usuń
  4. Mam poczucie, że lecę w dół od jakiegoś czasu i raz się zastanawiam co mnie uratuje a raz co Pan Bóg chce mi powiedzieć. Po tym wpisie przestawię myślenie, że mnie w ten sposób wychowuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. On zawsze idzie do tych biedniejszych w wiarę, bo im musi pokazać drogę, uparcie wchodzi oknami i drzwiami i się nie poddaje. Bo Ci co wierzą aż tak go nie potrzebują bo już poznali co może im dac :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ja z kolei bardzo zblizyłąm sie teraz do Boga, choć w latach młodosci różnie to bywało.... wtedy "uratował" mnie ojciec Józef Jaskółowski Sekretarz Generalny Zakonu Paulinów z Częstochowy, póxniej były zawirowania zyciowe i choć chęć do czynnego uczestniczenia w życiu Koscioła została zablokowana, to teraz , mieszkając na wsi, mając kościół o 2 minuty drogi wróciłam....choc modlitwa zawsze mi towarzyszyła i towarzyszy...
    modlę się za męża, który jest chyba opanowany przez "złego" , rozmawiałam na ten temat z księdzem, radził czekac....
    tak wiem, ja czekam .... w międzyczasie są Nowenny, do Św. Rity, Nowenna Pompejańska,... ale kiedys w trakcie jej odmawiania / w innym pokoju na piętrze/ mój mąż wpadł tam i krzyczał....różańcem to ciebie napier....ć
    to mnie utwierdziło, że jednak ZŁO stnieje bardzo blisko, w naszym domu, piszę o tym na swoim blogu, choc nie wszystko.... bo czytają znajomi....
    ale ja jestem silna, wiem, że się nie poddam, choć mam dowody że ten zły i mnie próbuje, np. nie idź w środę do kościoła, nie słuchaj w Radiu Maryja apelu.... potrafie to odczytać, ale czasami jestem juz tak zmęczona tą ciągłą walką, że mam ochote zaprzestac....
    ale wtedy wraca mi siła.... pokonam go....
    zasyłam serdeczności, piekny jest ten twój blog o dzieciach, miłości....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* Też kiedyś miałam podobne akcje w domu rodzinnym. Jak Zły widzi, że Cię Bóg ciągnie, to będzie atakował, zwłaszcza przez najbliższych. Ale Pan Bóg jest mocniejszy, niż takie straszenie. Ja też się modlę za tych bliskich, co stracili wiarę. Postać św. Moniki dodaje sił - ona długo czekała na nawrócenie syna, ale doczekała ;)

      Usuń
    2. tak , wiem.... święty Augustyn to mój ulubiony jeżeli tak mozna powiedzieć Święty

      Usuń
  7. Pomódl się w mojej intencji, jak możesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcialabym miec taka gleboka wiare, taka ufnosc... Czasem zazdroszcze tego mojemu mezowi, bo sama waham sie, watpie, analizuje. Odzywa sie umysl naukowca, ktory wszystkiego chce dotknac, poznac, zbadac i policzyc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z umysłem naukowca można mieć piękną wiarę :) Jak dobrze poszukasz i policzysz, to znajdziesz Pana Boga.

      Usuń
  9. A ja tęsknię do karmelitanek w Gdyni, bardzo, bardzo... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam karmelitanek w Gdyni, ale tęsknię za Trójmiastem :D I morzem...

      Usuń
  10. Za mnie też się pomódl, proszę... Ja już straciłam nadzieję, że Pan Bóg mi pomoże. Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  11. Pan Bóg jest blisko, zawsze. Inaczej przecież za żadne skarby nie udałoby mi się ogarnąć tylu rzeczy na raz i nie zwariować.
    Pozdrawiam z ziiiiiiiiiimnej i wietrznej Warszawy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyzwyczajenie to wielki skarb. Kolega mi kiedyś powiedział "Ty to masz szczęście że rodzice co niedzielę ciągnęli cię do kościoła. Łatwiej ci potem było samej się odnaleźć i uwierzyć. Ja zawsze byłem daleko i dużo trudniej wtedy wrócić."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest najprawdziwsza prawda. Ciężko jest bez fundamentu Bardzo

      Usuń
    2. I to jest najprawdziwsza prawda. Ciężko jest bez fundamentu Bardzo

      Usuń
    3. I to jest najprawdziwsza prawda. Ciężko jest bez fundamentu Bardzo

      Usuń
  13. Przepraszam, że pytam, ale ukończyłaś na studiach jakiś kierunek teologiczny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, z teologią mam tyle wspólnego, że paru znajomych jest po teologii ;)

      Usuń