wtorek, 3 listopada 2015

Szarawy zawias i kosmiczne wizje przyszłości.

Listopad... Zaczął się jakoś tak... zawiasem. I chorobami.

Na grobach bliskich nie byłam, bo w niedzielę i Krzysiek i Gabryś leżeli złożeni gorączką. A Rafałek kaszlał jak gruźlik. No cóż, jak mężczyźni chorzy, to nie ma co marzyć o wojażach. Trzeba się ulitować nad męczennikami :)

Teraz przede mną tydzień w domku z chorymi chłopcami. W sumie to mi to odpowiada, mam ochotę w ogóle nie wstawać z łóżka... Dni mijają jakoś tak leniwie. Mam nadzieję, że pod koniec listopada będzie we mnie więcej życia, jak się adwent zacznie. I jak przestanę być dwudziestokilkuletnią niewiastą :P Na razie to jest "jakoś tak". Szarawo.

Tylko w przyszłym tygodniu mi się poniedziałek pełen emocji zapowiada. Ale o tym napiszę, kiedy już będzie :)

Dzieci się przewalają po domu, brudząc co popadnie. Nie zawsze nadążam za usuwaniem szkód. I nie zawsze widzę w tym sens, bo co naprawię, to zaraz znowu popsute i poplamione. Cóż, miałam nadzieję, że chłopcy więcej będą w przedszkolu siedzieć i jakoś ogarnę. A tu jesienna aura nas dopadła. Przestaniemy chorować pewnie gdzieś w okolicach maja, czerwca. Przypomnijcie mi, czemu nie przeprowadziliśmy się na Sycylię?... Bo w zasadzie to czasem nie wiem, co tu robię.

Kilka dni temu w radiu się ekscytowali (a w zasadzie bulwersowali), że z jakiś tam przyczyn samotne kobiety nie będą mogły skorzystać z in vitro. I że to dyskryminacja. Tępym wzrokiem gapiłam się w głośniki, bo kurczę, może ja naiwna jestem, ale myślałam że to cholerne in vitro to jest przynajmniej dla par zarezerwowane. A nie że każdy przypadkowy frustrat, który chce sobie wyprodukować dziecko, może to zrobić. Dyskryminacja jest ewidentna, tylko tych biednych dzieci, które stają się niczym produkty w supermarkecie. Czy to ludzi w ogóle dociera, że są jakieś zasady, że nie można mieć wszystkiego po trupach? No załamka... Przepraszam samotne panie, ale mam nadzieję, że faktycznie nie będą mogły z tego skorzystać... 

A w ogóle to tyle się mówi o tej dyskryminacji, ale w zasadzie czemu np samotny facet nie może sobie też zamówić dziecka? Jak równać, to po całości :P Każda "klinika" powinna mieć namiary na panie, co to zgodzą się być surogatkami i po krzyku. Nie bądźmy feministycznymi świniami (są szowinistyczne, to mogą być i feministyczne, nie?). Panom też się coś należy od życia.

Nasze dzieci zaiste będą żyły w dziwnych czasach. I śmiesznie będzie, jak te wszystkie wyprodukowane dzieci singielek, kiedy się będą potem poznawały (i na przykład będą chciały zostać parą), to będą musiały jakoś sprawdzić, czy nie są przyrodnim rodzeństwem. No bo mogą być z tego samego "tatusia", nie? No chyba że do tego czasu w związki małżeńskie będzie też mogło wstępować rodzeństwo, bo już wszystko będzie wolno. A potem hmm... no żeby uniknąć posiadania dwugłowego potomstwa, trzeba będzie w klinice sobie zamówić dziecko od jakiś dawców chyba. Przy tym wszystkim to normalnie Lem i jemu podobni pisarze wymiękają...

No dobra, mam nadzieję że jednak do tego wszystkiego nie dojdzie i będzie w miarę normalnie. Nadzieja umiera ostatnia :P

Oki kończę, bo potomstwo zaczyna wyć i trzeba je jakoś okiełznać. A tak ładnie się bawili sami przez te kilkanaście minut.

Sądząc po biadoleniu Eluli, trzeba ją położyć spać :)


DOPISEK. No dopsz, napiszę to jeszcze raz i spadam od kompa.
Powyższy tekst NIE JEST krytyką bezdzietnych małżeństw decydujących się na in vitro (bo niby gdzie?). 
I nie jest zachętą do rozmowy o in vitro. O in vitro można sobie najlepiej pogadać na portalach Gazety Wyborczej albo Gościa Niedzielnego - w zależności od poglądów :D Tutaj - lepiej nie...
A zbulwersowanych moimi czarnymi wizjami uspokajam - ja czasem lubię sobie odlecieć. I lubię ironię. Im bardziej ironiczny tekst, tym lepiej (właśnie sobie czytam Cejrowskiego - miodzio...). Zwłaszcza, kiedy czuję się jak jeżozwierz przejechany na autostradzie, bo kolejna noc nieprzespana za mną. Jakiś taki odruch obronny. Źle mi, to staję się cyniczna. Więc nie bierzcie tego do siebie, bo szkoda nerwów Waszych i moich. I tyle.

41 komentarzy:

  1. Na poczatek zycze zdrowia dla calej rodzinki a dla Ciebie sil ponadludzkich,zeby to wszystko ogarnac;) Co do in vitro to mam zgola odmienne zdanie ale klocic sie z Toba nie bede-kazdy ma prawo do wlasnych pogladow. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Spoko Haniu, szanuję to, ciekawa tylko jestem, z czym się nie zgadzasz. Z tym, że in vitro nie powinno być dla każdego, czy tak ogólnie?
      Bo właściwie to nie tyle są moje poglądy na in vitro (o ogromnym dramacie bezdzietnych małżeństw nie ma ani słowa), co sprowokowana złym samopoczuciem i jesienną beznadzieją wizja świata, w którym bezmyślnie produkuje się dzieci, jako lek na samotność i ogólną frustrację. Mam nadzieję, że ten fragment pozostanie w sferze science fiction.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. W skrocie wielkim- znam osoby samotne,bardzo cierpiace z powodu niemozliwosci posiadania potomstwa. W Polsce juz adopcja jest niemozliwa dla osob nie bedacych w zwiazku malzenskim,do tego jeszcze in vitro. Dla takich osob jest to tragedia niedo opisania i troche boli nie w tym momencie Twoje stwierdzenie,ze jest to lek na samotnosc i frustracje. Nie wszystko jest takie proste. A rozwoj medycyny jest po to aby ludziom pomagac. A stwierdzenie,ze dzieci sa jak produnt w supermarkecie tez mna troche wstrzasnal bo widac w tym stwierdzeniu ogrom niezrozumienia. Chyba widzisz tych wszystkich ludzi starajacych sie o dziecko przez in vitro jako kaprysnych klijentow wybierajacych jakistam produkt w supermarkecie. Wiesz-wydaje mi sie,ze dla wielu ludzi jest to jedyna szansa na posiadanie potomstwa. I bardzo wspolczuje ludziom ,ktorzy musza w Polsce przez to wszystko przechodzic. Jeszcze bardziej wspolczuje ludziom starajacym sie o adopcje w Polsce ale to juz odrebny temat. Widzisz? Mialo byc w skocie a wyszlo jak wyszlo. Pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. No cóż, w takim razie też się z Tobą nie zgadzam :)
      Ale dzięki za wyjaśnienie.

      Usuń
    4. Generalnie w PL osoba samotna (nie będąca małzonkiem) przysposobić dziecko może. Nie mogą jednocześnie przysposobić tego samego dziecka , dwie osoby które nie są małżeństwem.

      Usuń
    5. Agaja-dzikuje:) To musialo sie duzo zmienic przez te lata,ktore spedzilam na obczyznie. Przed moja emigracja moja kolezanka wlasnie starala sie o adopcje ,a jako ze nie miala partnera-odmowili jej.

      Rivulet-no,mowilam wlasnie,nie zgadzamy sie.

      Usuń
  2. O raaaaany, teraz to się ja zagotowała i tępo patrzę w ten post :( Ale moje zdanie wieczorem, bo nie mam chwilowo czasu się rozpisać, a jednym zdaniem tego nie ujmę.

    Co do chorób i przedszkola- rozumiem. U nas identycznie, i przyznam- dosyć mam. Jakoś tak myślałam, że Lila bardziej odporna jest... Od miesiąca nie spędziła w przedszkolu całego tygodnia. Pójdzie na 3dni, dwa w domu, i tak w kółko. Niby nic poważnego- odpukać, ale albo gorączka, albo katar taki, że zgroza, o ostatnim kaszlu nawet nie wspomnę... Zdrówka nam wszystkim! Sycylia? Wszystko przed Wami.

    Ps. Tylko teraz wspomnę, że związek z własnym bratem i teraz jest możliwy. I bez in vitro można mieć wspólnego tatę... I wbrew pozorom to się wcale (niestety) tak rzadko nie zdarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz - jak jestem zmęczona, to wychodzi ze mnie prowokator :P
      Ech zdrówka dla Was...

      Usuń
    2. Spoko, żaden prowokator :) Ot, mamy inne zdanie i inne spojrzenie. U mnie przy zmęczeniu jest melancholia i depresja w pakiecie :) I narzekactwo :)

      Usuń
    3. No nie... Czyli, że co??? Że mam nie pisać już? :) Ale ja chciałam grzecznie, kulturalnie... Bo tak też można rozmawiać :) I o in vitro i o karmieniu piersią i szczepieniach :)
      No nic, trudno... :)

      W każdym razie nie odebrałam Twojego tekstu jako krytyki bezdzietnych małżeństw. Co do samotnych kobiet- tam chodzi o coś zupełnie innego. Może nie dosłyszałaś, albo zaczęłaś słuchać w połowie. Wklejam tekst z bloga o niepłodności, o co w tym dokładnie chodzi:

      4) " Ministerstwo Zdrowia wydało Ośrodkom leczenia niepłodności dyspozycję, iż zarodki zdeponowane przez samotne kobiety przed wejściem w życie Ustawy, po 01 listopada 2015 roku mają być im – no cóż - odebrane przez Państwo i zostać zawieszone w próżni, ponieważ każdy zarodek musi mieć wskazanego przyszłego ojca.

      Usuń
    4. No wiem. I myślę że dziecko ma prawo mieć ojca... co innego samotne matki z przyczyn że tak powiem losowych - bo chłop zostawił. Pełen szacun dla nich za poświęcenie, donoszenie ciąży i wychowywanie dziecka samotnie. Ale tak na własne życzenie pozbawiać dziecka ojca? W tym sęk - jak patrzę na znajome rodziny i widzę, jak dużą rolę może mieć ojciec (w sensie jak najbardziej pozytywnym), to muszę napisać: bez taty jest do dupy. Bez mamy też, ofkors. I tyle.

      Usuń
    5. Pewnie, i wspaniale by było, żeby każde dziecko mogło mieć takiego tatę. Bo rola taty, jest nie do przecenienia. Co więcej, uważam, że ojcowie często są niedoceniani, Ich rola jest umniejszana- zupełnie nie słusznie. Tyle, że mówimy tutaj o tacie przez duże T. I oby tych właśnie było jak najwięcej.

      Usuń
  3. Powodzenia w poniedziałek :) Zdrówka Wam życzę. Ja mam inne zdanie na temat in vitro, ale takiego z głową.. bez nadprodukcji zarodków, może dlatego, że znam parę która dzięki tej metodzie została rodzicami, ale też jak przedmówczyni nie chcę się kłócić.
    p.s. Ostatnio zachwycałam się piosenką którą wkleiłaś w poście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      No właśnie post jest o in vitro "bez głowy", więc w zasadzie nie mamy się o co kłócić.

      Usuń
  4. W temacie in vitro to niestety syty głodnego nie zrozumie. My z mężem zmagamy się z niepłodnością od kilku lat i powoli tracimy nadzieję. I chociaż dla nas in vitro na razie nie wchodzi w grę to ja nie potępiam par które się na nie decydują. Wiem jakie to niesamowite cierpienie i ból, kiedy nie można mieć dzieci. I niestety nie jest w stanie zrozumieć tego nikt kto ma dzieci. Dlatego jest mi przykro kiedy czytam takie prześmiewcze teksty. Ja też nie do końca zgadzam się z polityką in vitro, ale nigdy nie napisałabym takich słów. Chodzi o prostą empatię i zrozumienie. Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie potępiam takich par (bo nie umiem sobie wyobrazić tego bólu), no i nie o parach tutaj pisałam.
      Mam nadzieję, że doczekacie się z mężem potomstwa, pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Nie ma jak dosranie osobom, które dzieci chcą a nie mogą mieć...
    Ciekawe, czy byś była taka ironiczna, gdyby Twoje ciąże kończyły się poronieniem jedna po drugiej i in vitro byłaby jedynym wyjściem.
    Poza tym- to sprawa indywidualna każdej kobiety- czy chce mieć dziecko z partnerem/mężem czy sama ( bo jest po rozwodzie z mężem-chujem, który na ojca by się nie dawał za nic).
    Nie wszystko jest czarne lub białe, tylko trzeba czasem przestać myśleć w ograniczony sposób i przyjrzeć się szarościom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest "sprawa indywidualna" kobiety. To także sprawa dziecka. Znam dzieci, które nie miały okazji poznać swoich ojców. To często wiąże się z wielkim cierpieniem, trudnością budowania więzi w dorosłym życiu itp. To także jest częścią tej sprawy. Dziecko i jego uczucia.
      A dla eks partnerki "męża chuja" - polecam psychoterapię. Często wybór partnera wiele mówi o naszej rodzinie, tej , w której wzrastaliśmy. Psychoanaliza jest tu bardzo pomocna. Bo jest duże ryzyko, że następny też może okazać się "mężem chujem".
      mama trójeczki

      Usuń
    2. Wychowałam się jak dla mnie w idealnej, kochającej, nierozbitej rodzinie, a "męża chuja" mimo to miałam, ktorego sama o dziwo wybrałam - i co z tego, ze jest ojcem, jak również "ojcem chujem" przez co w rezultacie sama wychowywałam córkę (apropo samotnych kobiet..), kolejny (na szczęście już nie-mąż) od lat jest idealny... nie ma reguły, to wszystko nie jest takie hop siup niestety.

      Temat in vitro - jak zawsze kontrowersyjny, ale jest mi bliski, zatem równiez mam trochę odmienne zdanie... bardziej boli mnie "nadprodukcja" w rodzinach patologicznych, bo kasę z tego można mieć, czy antykoncepcja nie powinna istnieć... ale to kolejne inne kontrowersyjne tematy.

      Nie mniej jednak, Rivulet, życzę zdrówka, lepszego spojrzenia na świat, spokoju i pięknej jesieni mimo wszystko..

      Usuń
    3. Mama Trójeczki trochę racji ma- psychologia mówi o tym, że często wybieramy męża na wzór ojca. Nawet jeśli absurdalnie, to najgorszy z możliwych wyborów, bo tatuś był "chujem". Ale to tylko jedna teoria. Jest też wiele innych na temat doboru partnera.

      Prawdą jest również to, co pisze Iwosia- można mieć normalny dom, normalne w nim relacje, a trafić na "chuja". Wbrew wszelkim teoriom i logice. Psychoanaliza to rozwiązanie dla tych ludzi, którzy mają tendencję do regularnego wchodzenia w takie związki i wiązania się z takimi ludźmi.

      Usuń
    4. Hmm chyba nie mam czasu wszystkiego komentować, wybaczcie :)
      Ale jedno tylko napiszę - w tych wszystkich kontrowersyjnych sprawach nauka Kościoła jest jasna. I ja się z nią zgadzam w 100%. Pewnie, szarości są, nieraz jest ciężko. Ale to nie znaczy, że trzeba się rozmieniać na drobne.

      Usuń
  6. Teraz takie czasy - wszystko na skróty, bez spojrzenia w głąb. Ja się z Tobą zgadzam. I nigdzie nie potępiłaś par, które nie mogą mieć dzieci.
    Pozdrowienia
    mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Mamo trójeczki... I tu się spotykamy? Na skróty? Hmm, ciekawa myśl. Aczkolwiek jeśli to nie był skrót myślowy, którego głębi nie zrozumiałam, to odsyłam do lektury choćby jednego bloga o niepłodności, gdzie finałem jest in vitro... Wtedy będziesz mogła powiedzieć, czy in vitro jest drogą na skróty.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ano na skróty, mamo trójeczki... Jak zwykle dobrze Cię czytać :) Od razu człowiekowi raźniej i nie czuje się jak Ostatni Mohikanin.

      Usuń
  7. Ja się zgadzam z tobą w pełni co do in vitro dla samotnych i w ogóle. .....dużo zdrowia życzę. ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się zgadzam z tobą w pełni co do in vitro dla samotnych i w ogóle. .....dużo zdrowia życzę. ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście, że żadnego potępienia nie było. Co raczej potępienie samej metody, która może nas doprowadzić do absurdalnych sytuacji. Nikt nie odmawia bezdzietnym parom cierpienia z tego powodu, bo to jest wielki ból, ale nawet on nie uprawnia nas do zabijania, szkodzenia sobie i dzieciom. Po drugie, czy rzeczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważna jest rola ojca w wychowywaniu dzieci? Chyba nie. Poza tym, czy ktoś w tym kraju słyszał o naprotechnologii? Przy in vitro, nawet jeśli dziecko się urodzi, para nadal pozostaje bezpłodna. Przy napro szuka się przyczyn i właściwego leczenia. Metoda szybsza, tańsza, mniej inwazyjna i nie powodująca konfliktu sumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę uważasz, że para, która nie może spłodzić dziecka, od razu kierowana jest do in vitro??? Że nie szuka się przyczyny, nie próbuje się leczyć? Na Boga! Chociaż może nie powinnam Go tu wzywać, przy tej tematyce (tak, to też ironia) I właśnie to mnie irytuje chyba najbardziej- zero pojęcia, ale będą krzyczeć najgłośniej. Jest też różnica między bezpłodnością i niepłodnością. Jeśli niepłodnej parze się uda, i urodzi się dziecko z tego "strasznego" in vitro, to ono często leczy to, czego nie udało się znaleźć w badaniach, albo to, czego nie udało się wyregulować lekami. Proszę zapoznać się z danymi ile jest przypadków NATURALNYCH ciąż po in vitro...

      Metoda szybsza, tańsza... Buhahaha - no koń by się uśmiał. Tańsza teraz, kiedy wszedł program rządowy. Szybsza? Doprawdy?

      Rozumiem, że in vitro budzi wiele kontrowersji, rozumiem, że zawsze będą też jego przeciwnicy. Jednak... Zanim zaczniemy krzyczeć, liźnijmy choć trochę wiedzy... Czasami to, co usłyszymy w kościele, to jednak za mało. O ile w ogóle okaże się prawdą. I nie jest to żaden osobisty przytyk do nikogo. Życie, po prostu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. "Naprawdę uważasz, że para, która nie może spłodzić dziecka, od razu kierowana jest do in vitro???" - oczywiście, że nie uważam, że każda para jest od razu kierowana na in vitro i nie szuka przyczyn, ale sama znam przypadki kobiet, które już dość długo szukają przyczyn w gabinetach lekarskich i nie mogą ich znaleźć. Raczej chodzi mi o to, że dzisiaj większość lekarzy nie jest zorientowana w temacie napro. W Polsce jest ich ok. 60 tylko. Pójście na in vitro, mówię od strony lekarza, jest wygodniejsze.
      "zero pojęcia, ale będą krzyczeć najgłośniej" - co jest miarą głośności mojego "krzyku"? ja tylko napisałam swoją wypowiedź, jak każdy tutaj.
      "Jeśli niepłodnej parze się uda, i urodzi się dziecko" - czy rodzenie dzieci to jakaś ruletka? jeśli się uda, to w totka można trafić, a nie urodzić dziecko, to nie przedmiot do rozporządzania.
      " to ono często leczy" - jakieś konkretne przykłady tego uleczenia, chętnie się zapoznam.
      "Proszę zapoznać się z danymi ile jest przypadków NATURALNYCH ciąż po in vitro... " - a czy w tych przypadkach lekarz powiedział, że to faktycznie in vitro uleczyło?
      " Buhahaha - no koń by się uśmiał." - wyśmianie, rzeczywiście konstruktywna forma wymiany argumentów.
      "Czasami to, co usłyszymy w kościele, to jednak za mało." - ja jeszcze nigdy, jak żyję nie słyszałam w kościele ani o in vitro, ani o napro, a Ty? jeżeli w ogóle zdarza Ci się tam bywać, bo jeśli nie, to skąd wiesz?
      "Zanim zaczniemy krzyczeć, liźnijmy choć trochę wiedzy..." - powtarzam, ja nie krzyczę, faktycznie wszyscy musimy się doedukować
      Wszyscy bronią tych biednych, dorosłych par, które nie mogą mieć dzieci, często dlatego, że też antykoncepcja ubezpładnia, a nikt jakoś nie broni tych bezbronnych poczętych dzieci, których wiele w in vitro umiera.

      Usuń
    3. No cóż, zgadzam się z mamą trójeczki i podziwiam, że chciało Ci się tyle pisać. Grazie :)
      Martuś z całym szacunkiem, naprawdę Cię lubię, ale odpuść mamie trójeczki, bardzo Cię proszę. A jeśli chodzi o wiedzę, to bioetyka się kłania i jej braki.
      Ja też nieraz paruję, kiedy czytam Twoje posty, ale po prostu powstrzymuję się wtedy od komentowania, coby nam obu nie psuć humorów. Nie, nie dla zachowania "świętego spokoju", bo raczej go nie uznaję. Po prostu dyskusja tutaj nie ma sensu. Żadna z nas myślenia pewnie nie zmieni i to przerzucanie się tekstami nie ma sensu. A na nadmiar wolnego czasu chyba żadna z nas nie narzeka, co nie?

      Usuń
    4. Szczerze mówiąc- nawet mi przez myśl nie przeszło, że to komentarz mamy trójeczki (ten z 15.30) także weszłam w polemikę z Anonimem, a nie z mamą trójeczki :) A mama trójeczki, z całym szacunkiem i bez cienia ironii, myślę, że potrafi obronić swoje przekonanie, bez dodatkowego wsparcia i ujmowania się za Nią :) Ale jasne, nie było moim celem "kłócenie" się z kimś konkretnym. W ogóle kłótnia nie była moim celem. I wiedziałam, że nie zgodzimy się w tym temacie, jednocześnie w ogóle nie miałam zamiaru przekonywać ani Ciebie, ani nikogo innego do swoich racji. Nie zmienię jednak zdania, że Wasze argumenty i wiedza są jednak bardzo ogólnikowe. Mogłybyśmy porozmawiać jedynie w sytuacji, kiedy odsunęłybyśmy wiarę na bok, a wiem, że to niemożliwe. Jak wiesz, problem niepłodności mnie nie dotyczy, i bardzo mnie to cieszy- obie jesteśmy mamami i wiemy, jak bardzo byśmy cierpiały nie mogąc mieć dzieci. I właśnie dlatego, że sama jestem mamą- rozumiem każdą kobietę, która decyduje się na in vitro. Sama też bym się zdecydowała, gdyby zaszłaby taka konieczność. Adopcja, życie bez dziecka... to wybór dla ludzi, którzy są do Niego absolutnie przekonani. Czytam podobne blogi, więc myślę, że rozumiesz o co mi chodzi. Ile jest jednak par, które traktują adopcję w myśl zasady "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"? Reasumując- uważam, że adopcja nie jest dla każdego. Właśnie dla dobra tych dzieci, które czekają na swoich rodziców.
      To jest tak złożony, trudny problem, że ciężko rozmawiać o nim bez emocji. Czasami wygląda to jak przerzucanie się tekstami, ale de facto nie jest nim. Przynajmniej nie tu to uprawiałam :)

      Psucie humorów? Hmm... Powinnam to uznać za szlachetny gest, ale przecież nie musimy się we wszystkim zgadzać, możemy mieć odmienne zdania, wreszcie- każda z nas ma wolną wolę i w ostateczności czytać siebie też nie musimy :) Nie, żebym do tego teraz tutaj dążyła, ale rozumiesz o co mi chodzi? Wbrew pozorom, takie dyskusje potrafią wiele wnieść do naszego życia. Np. rok temu pod halloweenowym postem, komentarze Żony dały mi sporo do myślenia odnośnie zachowań dzieciaków, i tym bardziej w tym roku uczuliłam na to Elizę.
      A jak się domyślasz- i ja i Żona miałyśmy zupełnie inne zdania wyjściowe :)

      Zaś co się tyczy urodzeniowej ruletki- ekhm, może nie wyraziłam się wystarczająco jasno, a może to właśnie ten brak wiedzy- otóż in vitro to nie bułka z masłem, gdzie udaje się za pierwszym razem. Najczęściej za tym pierwszym razem się nie udaje. Czasami nie udaje się w ogóle.

      A w kościele- tak, widują mnie tam. Czasami. Wystarczająco często, jak się okazuje jednak.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Rzeczywiście, ja, która napisałam te dwa komentarze nie jestem Mamą trójeczki, ale napisałam anonimowo, bo poruszył mnie temat postu i chcąc szybko napisać nie zalogowałam się, ale, Rivulet, dziękuję za poparcie.
      "Nie zmienię jednak zdania, że Wasze argumenty i wiedza są jednak bardzo ogólnikowe" - a szkoda bo taka opinia jest dość krzywdząca, z Twoich argumentów też nie wynikają żadne konkrety.
      "Mogłybyśmy porozmawiać jedynie w sytuacji, kiedy odsunęłybyśmy wiarę na bok, a wiem, że to niemożliwe" - a co wiara ma tu do rzeczy? problem in vitro dotyczy bezpośrednio zabijania ludzkiego życia, a prawo do życia jest zapisane w Konstytucji RP (Art. 38), jak mi się zdaje świeckiego dokumentu.
      Właśnie: czasem się udaje, a czasem nie, a czasem w ogóle, i za każdym czasem giną dzieci. W naprotechnologii przynajmniej nikogo się nie zabija.
      Widzisz, bywanie w kościele czasami nie wystarczy, żeby mieć na jego temat rzetelną wiedzę, bo żeby Kościół poznać najpierw trzeba w nim być. Pozdrawiam

      Usuń
    6. Oj Anonimowy przepraszam, jakoś ilość komentów przyprawiła mnie o oczopląs i faktycznie Twój i mamy trójeczki mi się zlały w jedno. Pewnie dlatego, że z oboma się zgadzam :) Dokładnie, wiara ważna rzecz, ale na szczęście negatywne skutki in vitro może dostrzec każdy, niezależnie od swojej wiary/niewiary. I szczerze mówiąc mam wrażenie, że to właśnie Marta jest tu trochę niedouczona i posługuje się frazesami. "Bo tak! A jak ktoś mówi że nie, to nie wie, jakie to fajne".
      Przy naprotechnologii się leczy. Pewnie, nie zawsze się udaje, ale nieraz się udaje. Znam osoby, które po wielu latach doczekały się dziecka. I takie, które się nie doczekały. Ale dla których metoda in vitro była nie do przyjęcia i zdecydowały się na adopcję. Teraz są bardzo szczęśliwe.
      Oj tak, nie wystarczy się pokazywać w kościele. Chodzenie do kościoła tylko po to, żeby potem obśmiać księży i całą naukę Kościoła generalnie mija się z celem. Gdzie tu spotkanie z Bogiem? Tłumaczenie dziecku, żeby nie słuchało katechetki (np w kwestii Halloween), bo "my wiemy lepiej" też jest zabójczym świadectwem. To raczej ćwiczenie dzieci w tym, żeby miały ironiczny stosunek do Kościoła i księży.

      Usuń
  10. Powstrzymuję się od dokomentowywania na temat in vitro :)
    Życzę zdrowia i pogody ducha!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteśmy przykładem tej pary, której lekarz (który leczył mnie od lat) od razu, bez żadnej diagnozy i badań wskazał jedyną możliwą drogę - in vitro. O... przepraszam, zadał jedno pytanie Mężowi - czy pracuje przy smarach. Tyle w temacie.
    Nie zgodzę się też z tym, że napro jest metodą tańszą i szybszą. Być może, ale nie dla wszystkich. Za nami kilka lat bardzo kosztownego leczenia.
    Dla Chłopaków zdrówka, a dla Ciebie i Eli odporności

    OdpowiedzUsuń
  12. Znam kobietę która podobno była nieplodna i lekarz od razu zaproponował in vitro....kobieta jednak adoptowala dziecko, a po roku naturalnie zaszła w ciążę. ...widocznie lekarze zbyt pochopnie podejmują decyzję o in vitro nie badając pary zbyt dokładnie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam kobietę która podobno była nieplodna i lekarz od razu zaproponował in vitro....kobieta jednak adoptowala dziecko, a po roku naturalnie zaszła w ciążę. ...widocznie lekarze zbyt pochopnie podejmują decyzję o in vitro nie badając pary zbyt dokładnie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. ojej ale wrze :p nio ale trochę racji masz kochana...

    OdpowiedzUsuń