piątek, 2 października 2015

Anielsko i jesiennie.

Jeszcze anielsko - bo dziś wspomnienie naszych Aniołów Stróżów. I tu już ciężki orzech do zgryzienia dla większości z nas, bo o ile w potężnych (i w domyśle - odległych) archaniołów ludzie jeszcze są w stanie uwierzyć, o tyle o istnieniu osobistego anioła większość jakoś nie myśli. I w związku z tym z jego pomocy (świadomie) nie korzysta. Poza ludźmi zakręconymi na punkcie aniołów, nawet w czasie zagrożenia większość (mniej lub bardziej) wierzących prędzej prosi o pomoc konkretnego świętego, niż swojego anioła. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji :P  W sumie szkoda. Pewnie dlatego tak jest, że bliżej nam do tych, co wprawdzie już po drugiej stronie, ale przynajmniej wiemy, jak wyglądali, jacy byli. A anioła sobie wyobrazić trudno. I że jest przy mnie jakiś dobry duch, który mnie chroni? To już brzmi jak bajka dla małych dzieci :)

Ale to wcale bajką nie jest. Polecam w tym temacie piękną książkę A jak Anioł. Dostał ją swego czasu Rafałek od swojej chrzestnej, ale sama przeczytałam ją z zainteresowaniem. Niektóre anielskie historie były naprawdę odjechane :)

A tu papież Franek o naszym aniele: Jest on zawsze z nami! Jest to obecność rzeczywista. Jest jakby ambasadorem Boga w naszym życiu. A Pan nam radzi: «szanuj jego obecność!». Gdy my - na przykład – dopuszczamy się czegoś złego, i sądzimy, że jesteśmy sami, nie, on jest obecny. Trzeba mieć szacunek dla jego obecności. Trzeba słuchać jego głosu, bo on nam radzi. Kiedy słyszymy to natchnienie: «uczyń to… to jest lepsze… tego nie wolno czynić», usłuchaj! Nie buntuj się wobec niego!

Zmieniając temat, to właśnie wróciliśmy ze szpitala z kontroli po zabiegu. Z Gabrysiem wszystko ok, rana goi się ładnie. Mamy uważać jeszcze przez tydzień i trzymać dietę, ale potem młody będzie już mógł iść do przedszkola. I wszystko do normalności wróci, mam nadzieję.

Do normalności bardzo jesiennej. Zaczął się październik. Na razie jest pięknie, kwitną jeszcze ostatnie kwiaty (u mnie hibiskus i budleje dają radę), no i moje kochane fioletowe michałki podglądam w ogrodach. Ale kasztany i orzechy już prawie wszystkie się wysypały. Aż mi dziwnie na myśl, że pod koniec tego miesiąca większość drzew będzie już bez liści. Wieczory już coraz dłuższe i chłodne. Dużo ludzi już widziałam po zachodzie słońca zakutanych w zimowe płaszcze, czapki i szaliki. Strasznie szybko ten przeskok, dopiero co przecież lato było...

Mam ochotę iść z kimś do knajpy na grzane piwo z sokiem. I powłóczyć się nocą po mieście. Tylko że kurcze nie mam z kim...

12 komentarzy:

  1. A ja mocno wierzę, że i chłopcy, i mąż, i ja mamy aniołów stróżów. I bez nich wiele razy stałaby się prawdziwa katastrofa czy duchowa czy cielesna.

    OdpowiedzUsuń
  2. ze mną ze mną tylko ja nie będę pić piwka bo karmie ale jak najbardziej potowarzyszę Tobie przy soczku :D To prawda każdy ma Anioła swojego i On zawsze chroni nas od niedobrych rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To dobrze, ze zabieg Gabrysia odbyl sie bez komplikacji!

    Co do Aniolow Strozow, to moj maz bardzo ich sobie ceni. Kiedys jechalismy autem, z przodu my, z tylu malutka Bi w foteliku. Ja bylam juz w ciazy z Nikiem. Nie pamietam jak zeszlismy na ten temat, ale M. zaczal wlasnie cos o Aniolach gadac, ale widzac moja rozbawiona mine (z wiara u mnie jest roznie), zaczal mnie przekonywac, ze tak, ze wlasnie ich czterech z nami w aucie jedzie! Pamietam, ze zasmialam sie, odwrocilam do tylu i wyobrazilam sobie trzech anielskich biedakow z pogniecionymi szatami i skrzydlami, upchnietych na wolnym miejscu obok fotelika Bi oraz czwartego w bagazniku... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. po przeczytaniu "Tam, gdzie spadają anioły" dostałam małego hopla na ich punkcie, potem mi przeszło, ale chciałabym wierzyć, że Są obok nas :)
    pozdrawiam cien_wiatru

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękne te dwa ostatnie posty.. Spóźnione, najlepsze życzenia dla solenizantów i brawa dla dzielnego Gabrysia. Daj jakieś fotki pliss, pooglądamy jak dzieciaczki wyrosły :)
    Ja wierzę w Aniołów Stróżów, codziennie się do nich modlę, nawet do anioła mojego dziecka :)
    p.s. oj też poszłabym sobie do knajpki..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. No to dobrze, ze dobrze z Gabrysiem :)
    jesień piękna póki co, u nas w koło jeszcze bardzo dużo zieleni, pełno liści na drzewach, oby jak najdłużej, tylko te ranki i wieczory mocnym chłodem dają.
    Rozbawił mnie komentarz Agaty, choć pewnie i ja tak to sobie wyobrażam, ale jedno wiem, że mam swojego Anioła w niebie, nie wiem czy mi stróżuje, czy nie, ale wiara w to, ze On tam jest i czeka na mnie, zebym mogła choc raz kiedyś Go utulić i zobaczyć co straciłam, pomaga mi ukoić głęboki żal od lat wielu..

    ściskam jesiennie

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że z Gabrysiem wszystko dobrze :-)
    Ja bardzo wierzę w obecność aniołów stróżów. Mój ze mną miał dużo roboty ale teraz chyba wypoczywa (mam nadzieję :D)
    Jesień jak nigdy jest piękna. Czekam na czas kiedy spadnie naprawdę dużo liści, w których będzie można szurać butami :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za przypomnienie o ANIOŁACH !!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dobrze, że z Gabrysiem wszystko w porządku. Dzielny z Niego pacjent. Niejeden dorosły pewnie miałby problem z dietą. Najważniejsze, że wracacie do normalności.
    Ja lubię jesień. Zwłaszcza to jesienne światło. Tylko żałuję, że tak krótko jest widno. Książeczkę już zamówiłam. Dołączymy ją do prezentu na pierwsze urodziny. Anioł Stróż jest dla mnie bliski od dzieciństwa. To chyba zasługa mojej Babci. Czasem z Mężem żartujemy, że jak chcemy, żeby wyszło na nasze to pogadamy z naszymi Aniołami Stróżami (tzn. ja z Jego, On z moim). Synuś dostał od Dziadków ikonę z wizerunkiem właśnie Anioła Stróża i codziennie wieczorem wspominamy Opiekuna naszego Brzdąca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie tak jak ja... mam ochotę wyjść z domu po babsku wypić piwo i pogawędzić. Szkopuł w tym że nie ma z kim a i za co też nie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  11. A możesz piwo z sokiem? ;-) Już Ty lepiej w domu zostań, fajne grzańce wychodzą z soku jabłkowego z przyprawą do grzańca. Ja jakoś o Aniołach pamiętam. Kiedys czytałam, że św. Josemaria Escriva ułamek sekundy przepuszczal swojego Stróża w drzwiach. Jakoś utkwiło mi to w pamięci. Ja tez już w październiku musiałam wyjąć puchówkę, a w czapce i szaliku już we wrześniu chodziłam, także jestem ze zmarzluchów raczej -)

    OdpowiedzUsuń