piątek, 20 lutego 2015

Motyl w lutym.

Dziwny dzień... Piątek. Przez cały tydzień Krzysiek wracał późno z pracy i teraz czuję to. Kręgosłup błaga o ciepły prysznic i masaż. W ogóle czuję mega zmęczenie... ale takie przyjemne. Dające satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Dzieci już śpią, chłopa jeszcze nie ma, a ja mogę wreszcie odpocząć.

Dziś rano poszliśmy z Elą do lekarza (chłopcy nie mieli z kim zostać, więc tradycyjnie asystowali), bo zakatarzona i kaszle przez to. Ale na szczęście nic poważnego, poza wodospadem z nosa. Więc potem poszliśmy wszyscy na długi spacer. Popijaliśmy sok winogronowy, żuliśmy chrupki kukurydziane i cieszyliśmy się słońcem. Bo dziś u nas - wiosna. Jeszcze wczoraj zimno i szaro, a dzisiaj znowu grzało mocno. Ostatnio takich dni jest coraz więcej. Niby dopiero luty, zima - ale tylko w kalendarzu. Przyroda zaczyna się budzić. Ptaki śpiewają jak zwariowane (o seksie, ale na szczęście nie znam ptasiego i mogę spacerować bez ciągłej dekoncentracji :P). W ogródkach już wyzierają pierwsze kiełki, na krzakach widać pączki. I bazie już są :)

Ale szczytem wszystkiego był moment, kiedy... przeleciał nam przed nosem motyl. Cytrynek. Normalnie szok... Motyl w lutym!

Dopiero kiedy go zobaczyłam, to do mnie naprawdę dotarło, jak już BARDZO tęsknię za ciepłem, zielenią, obudzonym światem. Jak brakuje mi dłuższych dni, światła. Zima jest fajna, lubię ją, ale już wystarczy...

Co poza tym... Telefon z przedszkola. Bo zapisaliśmy już Rafałka ;) Także na bank idzie od września. Powiedziałam już o tym chłopakom. Niech się przyzwyczajają do myśli, że będą razem jeździć i spędzać dzień z dziećmi ze swoich grup. Będzie im raźniej, a Rafałka może to zmobilizuje do roboty. W przeciwieństwie do wykonującego bez problemu polecenia starszego, średni lubi pokazywać rogi. I jak się zaprze, to nawet groźba wyrzucenia zabawek (w razie nie posprzątania pokoju) go nie ruszy. Nie i już. Ech, Gabrysiowi przedszkole pomogło czuć się pewniej i odnaleźć wśród ludzi. Rafałkowi mam nadzieję pomoże... w innych rzeczach. Asertywność świetna sprawa, ale dyscyplina też musi być :P

Swoją drogą to piękne, że ludzie są tak różni. Nawet dwaj bracia, z jednej rodziny, jednego domu - zupełnie inni. Niby buźki trochę podobne, odzywki, zachowania (bo jeden małpuje drugiego), ale no - inni ludzie i nie da się ich pomylić. Super :)

Po spacerze chłopaki siedli do bajki, a ja robiłam naleśniki. Ela łaziła po kuchni i co jakiś czas zabierała kawałek naleśnika braciom.. W zasadzie nie muszę jej specjalnie karmić, radzi sobie sama. Ech te dzieci z rodzin wielodzietnych xD Spryciula mała nam rośnie...

To był dobry dzień :) A teraz - spokojnego weekendu wszystkim. I szybkiego nadejścia wiosny. Ja chcę tak:

Na turkusowej polanie 
leżę obmywa mnie deszcz 
z nektaru zjadam śniadanie 
pszczoła układa mi wiersz 
Dawno zgubiłam ubranie 
słońce ogrzewa mnie wciąż 
w mieście zostało mieszkanie 
samochód szafa i mąż 
Żadne świąteczne sprzątanie 
plama na stole czy kurz 
na turkusowej polanie 
to nie dotyczy mnie już 
Mam swoje myśli swoje pieśni swoje sny 
dokoła kwiaty wonne oraz bujne trawy 
i tylko niebo widzi czasem moje łzy 
i cztery wiatry przydzielone do obstawy 
Na turkusowej polanie 
leżę obmywa mnie deszcz 
z nektaru zjadam śniadanie 
pszczoła układa mi wiersz 
na turkusowej polanie 
nie prześladuje mnie nikt 
księżyc postawił mi banię 
i były tańce po świt 
Niech tak na zawsze zostanie 
i niechaj wiecznie już trwa 
na turkusowej polanie 
trawa i rosa i ja 
I tylko wczoraj napisałam długi list 
bo chcę ministra od hektarów pięknie prosić 
niech urzędnikom wyda rozkaz który brzmi 
żeby polany turkusowej mi nie kosić

8 komentarzy:

  1. Ja akurat nie mogę napisać, że zima jest fajna, bo zwyczajnie jej nie lubię, ale... za wiosną i za ciepełkiem tęsknię już podobnie jak Ty :)
    Tekst o dzieciach z rodzin wielodzietnych- kapitalny :p
    Ściskam i miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzę o wiośnie każdego dnia, bo ta zima w tym roku była, a w zasadzie jest nijaka.
    U nas od kilku dni podobnie jak i u Was namiastka wiosennego klimatu.
    Mimo, że noce i poranki mroźne, to w ciągu dnia jest pięknie, tylko wieje okrutnie.
    Życzę Eluni dużo zdrówka :* Zuzia ma katar już trzeci tydzień, mimo brania antybiotyku.
    Mam dosyć chorób!!!!
    Lubię czytać o Waszej rodzince. Tak u Was ciepło i serdecznie :)
    Coraz częściej marzy mi się rodzeństwo dla Zuzanki... :)
    Buziaki Kochana i spokojnego weekendu! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. oj tak czasami dni są typowe dla wiosny ja wczoraj uwlniłam motylka z naszego domku pawie oczko czy jakoś tak... to prawda niby chłopaki z tego samego domu a tacy różni... u nas to samo My też mamy deklaracje do złożenia dla chłopaków :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Elunia jest świetna :)) Kiedyś nie sądziłam, że przy dzieciach może boleć kręgosłup.. Teraz już też się przekonałam jak to jest ;-)
    Pozdrawiam ciepło u nas słonecznie i wietrznie!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając Twój wpis poczułam już w powietrzu wiosnę, ale prognoza pogody szybko wyciągnęła mnie z tego błogostanu - jeszcze ma padać śnieg :(

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas biedronki się pokazały i pierwsze kwiaty już spod ziemi wychodzą :) zdrówka dla małej katar to prawdziwa udręką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Również tęsknię za wiosną. Wiosna to takie nowe nadzieje z sobą niesie, ale nie wygóowane, takie jakby zapewnienie, że wszystko będzie dobrze :-)) Zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzisiaj wyjątkowo zatęskniłam za prawdziwą wiosną...

    OdpowiedzUsuń