sobota, 8 listopada 2014

Moja skrzynia wspomnień.

Sobotni wieczór. Wróciliśmy z eucharystii, położyliśmy dzieci spać. Krzysiek też padł przy okazji ;) A ja wysprzątałam kuchnię na jutrzejsze śniadanie i wspólne laudesy (genialna okazja do wspólnej modlitwy i mówienia dzieciom o Bogu). Wykąpałam się (nic mnie tak nie odpręża jak wejście do... no prawie wrzątku ;)). A teraz - siedzem i piszem.

Zauważyłam, że ostatnio głównym powodem mojego blogopisania jest to, że nie mam czasu pisać maili... Odpisywać wszystkim tak, jak bym chciała. Więc liczę na to, że znajomi tu wejdą i przeczytają (wiem, że wiele osób tak robi...). I nie będą mieli za złe, że nie piszę osobiście.

W ogóle staram się nie tracić za dużo czasu na neta... Mogłabym tu siedzie3ć i siedzieć, bo lubię czytać, lubię szukać nowej muzyki, inspiracji. Ale kurcze czasu to w nadmiarze nie mam :) No i wolałabym, żeby komputer był w dalszym ciągu tylko narzędziem, a nie moim idolem. Tak samo ten blog - niestety nie mam czasu nawet na komentarze odpisywać (choć zawsze mnie cieszą), ale wolę robić inne rzeczy, niż żyć w sieci. Dlatego też nie mam profilu na FB, hehe.

Ale notki piszę. Dawniej, jak zaczęłam pisać, to się zastanawiałam, czy będę kiedyś czytać stare teksty, wspominać. I faktycznie, to działa. Teraz często sprawdzam, co się działo te parę lat temu, jak zachowywali się chłopcy, jak to było na początku... O wielu rzeczach bym zapomniała, a tak, to mam pamiątkę :)

Tak więc dziś chyba napiszę parę rzeczy ku pamięci. O dzieciach właśnie.

Zacznę od Eluni, bo póki co nasza gwiazdka nami rządzi :) W sposób uroczy, jak mała Arwen... Bez krzyku, bez fochów. Po prostu jest z nami, uśmiecha się do każdego, patrzy uważnie swoimi szarymi oczkami, dotyka coraz częściej łapkami... I wszyscy mają świra na jej punkcie. Elusia siedzi już pewnie i intensywnie poznaje otoczenie. Raczkuje póki co do tyłu, ale widać, że coraz lepiej jej to wychodzi. No i bystra jest, wszystko bierze do rączki, analizuje z powagą ^^, a jak coś jest poza zasięgiem łapek, to rzuca się jak mały szczupak. Czasem kończy się to uderzeniem nosem w podłogę i chwilowym płaczem, ale - nie rezygnacją z poszukiwań. Już nie pamiętam, czy chłopcy też byli tacy uparci :) Co do jedzenia, to póki co rządzi mleczko mamy. Nowe dania służą głównie do wyplucia. Jakoś mnie to nie martwi, tak jest taniej ;D A tak na serio, to na wszystko przyjdzie czas.

Rafałek... Tak długo czekałam, aż zacznie mówić, tak się zastanawiałam, jak to będzie... Teraz nie mogę się nacieszyć :D Dlatego kolejny raz o tym piszę. W dodatku jest trochę jak w kawale ("A gdzie kompocik?"). Bo wprawdzie długo nic nie mówił, ale za to jak zaczął, to od razu poprawnie. Gabryś mówił bardzo dużo i szybko, ale wiele rzeczy po "gabrysiowemu". Dużo słów znaliśmy i rozumieliśmy tylko my. Np. słynne "bamędzie" (czyli po prostu banany). Rafałek takich neologizmów raczej nie popełnia i wymawia nowe słowa precyzyjnie, z całkiem niezłą dykcją. "Mleko", "kocyk", "maliny"... Zasypuje mnie słowami, które musiał kiedyś zapisać w głowie  i nagle zaczął używać bez problemu - jakby otworzył jakiś kuferek czy coś. Co poza tym o Rafałku... Jest fanem rakiet i ciągle ogląda bajki o lotach kosmicznych. Oczywiście pasjonują go też ciuchcie, ale nasi chłopcy generalnie są nieuleczalnie chorzy na lokomotywy, więc już nie zwracamy na to uwagi. A wieczorami modli się za nas, a także... za myszkę Miki, Pluta i Donalda. I ulubionego Goofy'ego :D Jest małym, odważnym rozrabiaką i w dalszym ciągu lubi psocić, a potem się wykręcać z uśmiechem. Ale ma dobre serduszko i jak się coś komuś dzieje, to pierwszy leci pocieszyć.

Gabryś. Najtrudniejszy skarb, bo pierwszy i większości rzeczy uczymy się na nim. Ale mimo problemów typu: mega narzekanie i zwracanie na siebie uwagi od czasu do czasu, no i tendencji typowo introwertycznych (które mam i ja, i Wilkołak, więc wszystko w rodzinie...) - to nadziwić się nie mogę, jaki mi się mądry i wrażliwy chłopak trafił. Już się przyzwyczaiłam do tekstów typu: "Te liście nie są żółte, są złote, bo w świetle błyszczą się jak złoto" czy "Zastanawiałem się nad tymi chmurami i doszedłem do wniosku, że porusza je wiatr". Poza tym dalej jest ostrożny i nie lubi nowych sytuacji, rozkręca się dopiero po pewnym czasie. Ale wtedy działa energicznie. A jeśli kogoś pozna, to może zagadać na śmierć. I trzeba go prosić, żeby na chwilę posiedział w ciszy (co wychodzi mu średnio...). Bardzo lubi być chwalony i wiele rzeczy robi, żeby się wykazać (maluje, buduje, pomaga - żeby go docenić). Potrzebuje słyszeć, że coś zrobił dobrze i sam kilka razy się upewnia, czy podobało mi się to, co zrobił. No i na siłę próbuje robić śmieszne rzeczy, żeby być w centrum uwagi (odkąd pamiętam mam to samo, zawsze chciałam uchodzić za "tą zabawną"), więc póki co zasypuje nas nie zawsze zgrabnymi żartami czterolatka, czasem zasłyszanymi w przedszkolu. Ale to też ma swój urok :)

I takie to są nasze skarby na początku listopada tego roku.

Kończę, czuję już zew poduszki... Wrzucam jeszcze moje niedawne odkrycie, miłego  słuchania. Chociaż może lepiej posłuchać rano, bo pobudza jak kawa ;)

6 komentarzy:

  1. Oj,to prawda internet fajna sprawa, ale pożeracz czasu niesłychany.
    Kochane te Wasze Szkraby i każdy z trójki zupełnie inny :)
    Udały Wam się Pociechy :)
    Lubię o Was czytać, bo zawsze przekazujesz nam mnóstwo ciepła i optymizmu :)
    Buziaki dla całej Rodzinki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale te dzieci rosną, trzeba zatrzymać każdą chwile w pamięci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniala rodzina i cudna optymistyczna mama mimo licznej rodzinki i wielu obowiązków - -pzdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny raz się przekonuję, że łączą nas nie tylko urodziny ;)

    Ja też bez Polanki dawno już zapomniałbym o wiele rzeczach...a tak to czasami powracam, czytam, myślę.

    Myślę generalnie dużo...czasami dużo-za dużo, ale taka już moja natura... Czasami bywam też rozrabiaką, zwłaszcza jeśli jest jakaś impreza :)

    Ściskam Was wszystkich serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też sobie bardzo cenię moje pudełeczko ze wspomnieniami.

    A tak na marginesie - też masz poczucie, ze Ela jest z Wami od zawsze? My już prawie nie pamiętamy czasów kiedy w domu nie było trójki dzieci. Człowiek tak szybki się przyzwyczaja do dobrych rzeczy :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niby byliśmy kiedyś bez Eli? No weźźźź - niemożliwe. Zawsze była :D

      Usuń