piątek, 12 września 2014

Brak mi tchu.

... i to niestety nie z miłości :P

Miałam cztery lata, kiedy wylądowałam w szpitalu z ostrymi dusznościami. Od tamtego czasu żyję z astmą. Jakoś nauczyłam się, że nie mogę biegać, że wychodząc pod górę sapię jak niedźwiedź, że zawsze muszę mieć lekarstwa przy sobie. Choroba na początku wygrywała, potem zaczęła się cofać... I tak od czwartej klasy podstawówki mogłam już funkcjonować w miarę normalnie i pojawiać się w szkole (wcześniej nawet indywidualne miałam, bo ciągle leżałam z zapaleniem płuc itd). Pod koniec liceum nawet zanikł świszczący oddech, a "dmucha" używałam sporadycznie.

I nagle wszystko wróciło. Od czerwca mam ostry katar (alergiczny?), kicham jak armata, oddycha mi się też gorzej. W tym tygodniu mam po kilka ataków dziennie, budzę się w nocy słysząc świsty w płucach. Miazga :/ Byłam dziś u lekarza, dostałam skierowanie do pulmonologa. Jeśli kolejka będzie długa, to będę musiała iść prywatnie... Martwi mnie to, bo całą ciążę było ok, w ogóle od paru lat dobrze się czułam i myślałam, że tak już będzie. Najgorsze, że nie mogę teraz brać prawie żadnych leków, bo karmię małą. I chciałabym pokarmić jeszcze trochę... Pozostaje się modlić, żeby przeszło samo, albo żebym to jakoś zniosła.

Wstałam dziś o 5, bo obudziła mnie Elusia, a potem już nie mogłam zasnąć. O 6 poszłam się zarejestrować (tak! u nas trzeba o 6 zająć sobie kolejkę, żeby o 7 się zarejestrować i po 8 zostać łaskawie przyjętym). Było szaro, deszczowo, ale jakoś tak klimatycznie. Nawet rozdeptane łupinki kasztanów wydawały mi się sympatyczne. Wiem, dziwna jestem :P

W domu czekał Wilkołak (już poleciał do pracy) i trójka zasmarkańców. Rodzeństwo zgodnie podzieliło się katarem, na szczęście na katarze i kaszlu się kończy. Oczywiście przy tej parszywej pogodzie nigdzie nie wychodzimy. Tęsknię za jakąś przestrzenią i spacerami...

I za oddychaniem bez problemów.

Kiedy umrę, to chyba pierwsze co zrobię w Niebie, to pobiegnę. Szybko, przed siebie. Jak Forrest Gump.

10 komentarzy:

  1. Dużo zdrowia i cierpliwości, Kochana! :*

    Tak jak mi kiedyś dawniej powiedziałaś...pobiegniemy kiedyś razem w Niebie... :) Wtedy już nic nam nie przeszkodzi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrówka Kochana! I oby znowu to dziadostwo się cofnęło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrówka, te katary to chyba wszystkich dopadają :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Na astmę choruję od zawsze, więc doskonale wiem co czujesz i przeżywasz :(
    Obyś szybko wróciła do zdrowia, bo problemy z oddychaniem potrafią być uciążliwe:/
    Dużo zdrowia również dla Pociech! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Grześ też ma astmę:(
    Współczuję!Zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty się za bardzo nie spiesz do tego biegania po niebiańskich plażach- trza się jeszcze trochę ponawracać tutaj :P
    tulę ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam jak podczas trudnej ciąży z Laurką miałam takie marzenie żeby pobiec co sił w nogach drogą do lasu. A ty marzysz o tym całe życie. Pamiętam, że i mnie w ciąży zanikła choroba autoagresywna, która atakowała stawy. Ciąże czasami wyciszają choroby. życzę bys mogła odetchnąć pełna piersią Rivulet.

    OdpowiedzUsuń