... i to niestety nie z miłości :P
Miałam cztery lata, kiedy wylądowałam w szpitalu z ostrymi dusznościami. Od tamtego czasu żyję z astmą. Jakoś nauczyłam się, że nie mogę biegać, że wychodząc pod górę sapię jak niedźwiedź, że zawsze muszę mieć lekarstwa przy sobie. Choroba na początku wygrywała, potem zaczęła się cofać... I tak od czwartej klasy podstawówki mogłam już funkcjonować w miarę normalnie i pojawiać się w szkole (wcześniej nawet indywidualne miałam, bo ciągle leżałam z zapaleniem płuc itd). Pod koniec liceum nawet zanikł świszczący oddech, a "dmucha" używałam sporadycznie.
I nagle wszystko wróciło. Od czerwca mam ostry katar (alergiczny?), kicham jak armata, oddycha mi się też gorzej. W tym tygodniu mam po kilka ataków dziennie, budzę się w nocy słysząc świsty w płucach. Miazga :/ Byłam dziś u lekarza, dostałam skierowanie do pulmonologa. Jeśli kolejka będzie długa, to będę musiała iść prywatnie... Martwi mnie to, bo całą ciążę było ok, w ogóle od paru lat dobrze się czułam i myślałam, że tak już będzie. Najgorsze, że nie mogę teraz brać prawie żadnych leków, bo karmię małą. I chciałabym pokarmić jeszcze trochę... Pozostaje się modlić, żeby przeszło samo, albo żebym to jakoś zniosła.
Wstałam dziś o 5, bo obudziła mnie Elusia, a potem już nie mogłam zasnąć. O 6 poszłam się zarejestrować (tak! u nas trzeba o 6 zająć sobie kolejkę, żeby o 7 się zarejestrować i po 8 zostać łaskawie przyjętym). Było szaro, deszczowo, ale jakoś tak klimatycznie. Nawet rozdeptane łupinki kasztanów wydawały mi się sympatyczne. Wiem, dziwna jestem :P
W domu czekał Wilkołak (już poleciał do pracy) i trójka zasmarkańców. Rodzeństwo zgodnie podzieliło się katarem, na szczęście na katarze i kaszlu się kończy. Oczywiście przy tej parszywej pogodzie nigdzie nie wychodzimy. Tęsknię za jakąś przestrzenią i spacerami...
I za oddychaniem bez problemów.
Kiedy umrę, to chyba pierwsze co zrobię w Niebie, to pobiegnę. Szybko, przed siebie. Jak Forrest Gump.
Dużo zdrowia i cierpliwości, Kochana! :*
OdpowiedzUsuńTak jak mi kiedyś dawniej powiedziałaś...pobiegniemy kiedyś razem w Niebie... :) Wtedy już nic nam nie przeszkodzi...
Ufam, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńZdrówka Kochana! I oby znowu to dziadostwo się cofnęło!
OdpowiedzUsuńZdrówka, te katary to chyba wszystkich dopadają :/
OdpowiedzUsuńNa astmę choruję od zawsze, więc doskonale wiem co czujesz i przeżywasz :(
OdpowiedzUsuńObyś szybko wróciła do zdrowia, bo problemy z oddychaniem potrafią być uciążliwe:/
Dużo zdrowia również dla Pociech! :**
Grześ też ma astmę:(
OdpowiedzUsuńWspółczuję!Zdrowia życzę!
Ty się za bardzo nie spiesz do tego biegania po niebiańskich plażach- trza się jeszcze trochę ponawracać tutaj :P
OdpowiedzUsuńtulę ;*
Oj, biedaku, trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzymy kochana.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak podczas trudnej ciąży z Laurką miałam takie marzenie żeby pobiec co sił w nogach drogą do lasu. A ty marzysz o tym całe życie. Pamiętam, że i mnie w ciąży zanikła choroba autoagresywna, która atakowała stawy. Ciąże czasami wyciszają choroby. życzę bys mogła odetchnąć pełna piersią Rivulet.
OdpowiedzUsuń